Tour de France. MVP Michał Kwiatkowski

- Jestem teraz we Francji i z przyjemnością słucham, jak ludzie zachwycają się jazdą Michała Kwiatkowskiego. A Włosi już nawet nie mówią o nim "gregario di lusso", tylko "jeden z najlepszych kolarzy świata". Taka prawda, "Kwiato" to nie luksusowy pomocnik Chrisa Froome'a, tylko szef ekipy - mówi Czesław Lang. - Przyjdzie czas, że to Froome będzie jechał na Kwiatkowskiego - przekonuje Piotr Wadecki. - A ja chcę, żeby na potwierdzenie gotowości do wielkich rzeczy Michał wygrał "czasówkę" - dodaje Zenon Jaskuła

Po 15 z 21 zaplanowanych etapów Tour de France liderem jest Froome. Brytyjczyk z grupy Sky ma niewielką przewagę nad pięcioma kolarzami. Tylko 18 sekund traci do niego Fabio Aru, 23 – Romain Bardet, 29 – Rigoberto Uran, minutę i 12 sekund – Daniel Martin, a minutę i 17 sekund Mikel Landa, czyli kolega z grupy Sky. Wszystko wskazuje na to, że z wymienionej „szóstki” wyłoni się zwycięzca wyścigu. Naturalne jest więc, że właśnie o tych zawodnikach mówi się najwięcej. Ale dlaczego kibice, peleton i opisujący jego życie dziennikarze dużo uwagi poświęcają też Kwiatkowskiemu? Polak jest 62. kolarzem klasyfikacji generalnej, do Froome’a traci godzinę i prawie 40 minut, nie liczy się w walce o żadną z koszulek dla liderów poszczególnych klasyfikacji. Jednak gdyby wymyślono kolor dla najlepszego pomocnika, „Kwiato” by się z nim nie rozstawał. A wielu twierdzi, że w najbliższą niedzielę na Polach Elizejskich odebrałby też statuetkę dla najbardziej wartościowego kolarza, gdyby w TdF przyznawano nagrodę dla MVP.

Ile dla Froome’a i grupy Sky Kwiatkowski zrobił przez pierwsze dwa tygodnie „Wielkiej Pętli”?

Wyliczamy:

1. Na 30 km przed końcem drugiego etapu Froome uczestniczył w kraksie na śliskim zakręcie. Musiał wymienić rower, stracił dystans do peletonu, dojechał do niego „na kole” Kwiatkowskiego.

2. Trzeci etap kończył się mającym 1,5 km podjazdem do mety w Longwy. Kwiatkowski i tu ciągnął swojego lidera.

3. Piąty etap minął pod znakiem finałowego Płaskowyżu Pięknych Panien, na którym najlepszy był Fabio Aru. Ale zanim Włoch zaatakował i odjechał, to Kwiatkowski podyktował takie tempo, że grupa faworytów dogoniła uciekinierów, wśród których znajdowali się kolarze ówczesnej pierwszej „dziesiątki” klasyfikacji generalnej. „Kwiato” zrobił selekcję, na jego kole zostali tylko najmocniejsi, którym umożliwił rozegranie etapu między sobą. Froome zyskał – i sekundy nad kilkoma rywalami, i – po raz pierwszy w wyścigu – żółtą koszulkę lidera.

4. Ósmy etap: Kwiatkowski jedzie jak jednoosobowy patrol pilnujący, by ucieczka nie uzyskała takiej przewagi, która zagrozi prowadzącemu w „generalce” Froome’owi. Nieprzychylni grupie Sky – a takich jest wielu – jak np. duński dopingowicz Michael Rasmussen (10 lat temu prowadził w TdF, ale został z niego wycofany przez własną grupę na cztery etapy przed końcem) chcą widzieć jej słabość w tym, że Polak sam kontroluje sytuację. Ale większość widzi w tym po prostu klasę Michała. I uważa go za drugiego bohatera dnia, po Lilianie Calmejanie, czyli Francuzie, który wygrał, mimo skurczów, jakie dokuczały mu na ostatnich kilometrach. „Zwierzak” – mówi o Kwiatkowskim Froome podczas relacji live na Facebooku Polaka. W jej trakcie Brytyjczyk przychodzi do pokoju kolegi i dziękuje za kolejny dzień świetnej pracy.

Jaskuła: - W 1991 roku Franco Chioccioli wygrał Giro d’Italia, ale dziennikarze praktycznie cały czas pytali „co ten Dżaskula wyrabia?”. Codziennie byłem po 50 km na zmianie, żeby go utrzymać. Wszystkie góry, wszystkie krytyczne sytuacje brałem na siebie. Po każdym etapie przychodził sponsor, dziękował, piliśmy szampana i prosił o jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden, aż do końca. Byłem wtedy mocny, skończyłem Giro na dziewiątym miejscu. Może byłbym wyżej, gdybym jechał na siebie, ale co miałem powiedzieć? Że nie będę pomagał? Wiedziałem, że jestem dobry, ale też wiedziałem, że Franco jest jeszcze lepszy. Poza tym to był dobry kolega. Froome też umie docenić tego, od kogo dużo dostaje. A Michał swoją pracą w tym tourze przypomina największych. Między innymi świętej pamięci Staszka Szozdę, który wychodząc na zmianę Ryśkowi Szurkowskiemu często słyszał, jak Rysiek krzyczy: „wolniej, wolniej”.

5. Dziewiąty etap, ten szalony, z upadkami aż pięciu kolarzy z czołowej „dziesiątki”, w tym Rafała Majki: Kwiatkowski dojechał do mety z kolegą z reprezentacji, pomagając mu zmieścić się w limicie czasu. Na rodaka czekał po tym, jak już zrobił swoje. Kilkadziesiąt kilometrów przejechał tak, że z sześciu minut straty grupy faworytów do grupy uciekinierów zostało dwie i pół minuty. Froome znów ogłosił „Kwiato” kolarzem dnia. I za to, co zrobił dla niego, i za to, jak zachował się wobec Majki.

6. Etap numer 12 – wygrywa Bardet, Froome’a o ponad 20 sekund wyprzedza też Aru i Włoch zostaje nowym liderem. Brytyjczyk traci dystans na ostatnich metrach, nie daje sobie rady na podjeździe z 20-procentowym nachyleniem. Przed nim Kwiatkowski robi całą robotę, dyktując takie tempo, które wytrzymują tylko najlepsi. Do nich najwyraźniej nie zalicza się Nairo Quintana, bo Kolumbijczyk typowany przez wyścigiem do pierwszej „trójki”, odpada. Wygląda na to, że bieg włączony przez Polaka okazuje się też trochę za wysoki dla Froome’a. Kiedy wydaje się, że lider spokojnie obroni swoje prowadzenie, niespodziewanie brakuje mu sił na ostatnich metrach. Nie zauważa tego Landa. Hiszpan dojeżdża czwarty, Froome – siódmy, między nimi jest 17 sekund różnicy. I odżywają wspomnienia 2012 roku, gdy „Wielką Pętlę” wygrał Bradley Wiggins, a Froome, jako jego pomocnik, był drugi. Jako niezadowolony pomocnik, już wtedy przekonany, że to jemu należy się rola lidera. Właśnie podczas finiszu do tego samego, pirenejskiego Peyragudes, Froome pokazał to swoje niezadowolone najwyraźniej. Wtedy gestykulując poganiał kolegę, a na metę wjechał tuż przed nim, na drugim miejscu, 19 sekund po Alejandro Valverde. Wiggins niezręczną sytuację tłumaczył chęcią wygrania etapu przez młodszego rodaka. Teraz od przedstawicieli grupy słyszeliśmy, że lepiej mieć dwóch ambitnych ludzi z mocą na wygranie całego touru niż tylko jednego. Ale byli tacy, którzy widzieli, że rozmowa dyrektora sportowego z Landą zaraz po finiszu nie wyglądała na miłą.

Lang: - Ten etap pokazał, jaka jest różnica między Kwiatkowskim i Landą. Nie rozumiem, jak można się nawet nie obejrzeć, gdzie jest lider, kiedy jest się jego pomocnikiem. Ambicje rozumiem, kiedy trafiłem do zawodowego peletonu, to byłem zawodnikiem, który wygrywa, a mentalność zwycięzcy to nie mentalność pomocnika. Ale są takie chwile, że musisz odstawić swoje ego na bok. Michał robi to w taki sposób, że jego wartość jeszcze rośnie. Zwykle jest przecież tak, że pomocnik jest w cieniu, pozostaje niewidoczny, to jest zazwyczaj rola mało spektakularna. Ale Michał potrafi przez pomaganie pokazać swoją moc. Tak to wszystko robi, z taką klasą i z taką gracją, że wszyscy to komentują.

7. Etap 13. – w odjeździe z Quintaną i Alberto Contadorem znalazł się Kwiatkowski. Ale w pewnym momencie odpuścił, zaczekał na Froome’a, by pomóc mu pokonać trudny podjazd. Grupę z nim i z innymi faworytami dowiózł do mety, dojechał siódmy, a mógł walczyć o etapowe zwycięstwo.

Lang: - Michał nawet nie czekał na rozkaz, on nie musiał mieć w uchu słuchawki z mówiącym w niej dyrektorem zespołu. Sam świetnie czuje, jak trzeba się zachować, tu zobaczył, że Froome nie dojeżdża, więc został.

8. – Na ostatnich metrach krzyczał mi przez radio: „pękło, pękło! Dawaj do końca!” – opowiadał Froome po 14. etapie. Na nim odzyskał koszulkę lidera, bo na finiszu jadący bez dobrych pomocników Aru zagapił się i został w środku dużej grupy, co zauważył Kwiatkowski. Froome, doprowadzony do decydujących metrów przed Polaka, wjechał na metę w czołówce, jako siódmy. Wystarczyło, by znów znaleźć się na czele wyścigu.

Lang: - Widać, jaką głowę ma Michał. Krzyczał Froome’owi, że ten ma szansę, bo doskonale wszystko widzi, czuje wyścig, czyta, wie gdzie się znaleźć. Kwiatkowski to wybitny strateg.

9. Etap 15. - prawdopodobnie Kwiatkowski ratuje Froome’owi wyścig. Akurat gdy grupa Bardeta, AG2R, dyktowała mocne tempo, Brytyjczyka dopadł pech, zawiódł jego sprzęt. Lider musiałby czekać na samochód techniczny, gdyby nie miał w pobliżu polskiego anioła stróża. Kwiatkowski zdjął swoje koło i błyskawicznie zamontował je w rowerze Froome’a. Na całej operacji lider stracił tylko 40-50 sekund, po jakimś czasie dał radę dogonić grupę.

Lang: - Patrząc, jak Michał wymienia to koło myślałem sobie, jak wielkie zaufanie ma do niego Froome. Wiedział, że „Kwiato” zrobi co trzeba, że błyskawicznie zarządzi i zadziała. Michał pokazuje, że jest nie pomocnikiem, tylko szefem ekipy.

Oglądamy "Flower power"

Wnioski? - Jest niesamowity przez cały wyścig. Robi wszystko, o co poprosimy. I jeszcze więcej - mówi o Kwiatkowskim Froome. – Oczywiście Michał jest najlepszym kolarzem trwającego Tour de France – zaskakuje Lang. - Bo pokazuje, że mistrzem można się okazać wszędzie. Zawsze oczy są zwrócone na tego, który wygrywa, ale tym razem wszyscy widzą tego, który go wspiera. Gdyby Froome nie jechał w tym wyścigu, to na pewno Kwiatkowski wygrywałby etapy i walczyłby o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej – zachwyca się wicemistrz olimpijski z Moskwy z 1980 roku, a obecnie szef Tour de Pologne.

Piotr Wadecki, trener naszej kolarskiej kadry, przypomina, że „Kwiato” był już wysoko w klasyfikacji generalnej TdF. – Cztery lata temu w swoim debiucie, jeszcze jako młodzieżowiec, był 11. Od tamtego czasu stał się znacznie lepszym zawodnikiem. Ma o wiele większe doświadczenie, mocy też nabrał – mówi. I dodaje, że już teraz Kwiatkowski spokojnie dałby radę skończyć „Wielką Pętlę” w czołowej piątce.

- Oj, zdecydowanie – przytakuje Lang. – Proszę zauważyć, jak niesamowicie poprawił jazdę w górach. Jestem teraz we Francji i z wielką przyjemnością słucham, jak ludzie komentują tu jazdę Michała. A Włosi już nawet nie mówią o nim „gregario di lusso”, tylko „jeden z najlepszych kolarzy świata”, z czym zgadzają się Hiszpanie. W peletonie są supersprinterzy, superczasowcy, supergórale, superpomocnicy, a Michał sprawdza się w każdej roli. Pokazuje, że nawet mistrz świata może pomagać i zasłużyć nie na stwierdzenie, że dla mistrza to ujma, tylko na szacunek i na szansę bycia liderem już wkrótce – mówi Lang.

Froome jeszcze uczy

- Bardzo bym chciał, żeby Polak w końcu wygrał ten wyścig. Ja nie byłem od tego daleko, ale już się nie poprawię – śmieje się Jaskuła. Trzeci zawodnik TdF z roku 1993 również docenia tegoroczną jazdę Kwiatkowskiego. Ale on emocjonuje się jakby mniej. - Michał robi to, za co mu płacą. Robi to bardzo dobrze, czyli uczciwie zarabia pieniądze. A przy okazji się uczy, bo jeszcze ciągle ma czego się uczyć – tłumaczy. – Na czas jeździ ładnie, klasyki jeździe ładnie, w górach się poprawił, ale tu jeszcze trochę musi zrobić. A przede wszystkim musi dojrzeć. Jak jedziesz na klasyfikację, to przez trzy tygodnie jesteś w potężnym stresie. Nie jest łatwo to wytrzymać. Przechodziłem przez to, więc wiem. Każda chwila nieuwagi oznacza, że tracisz wszystko. To jest gra w pokera na wielkie stawki. I musisz się do niej przygotować – kontynuuje Jaskuła. Jak to zrobić? – W tym roku Kwiatkowski właśnie to robi. Jako najważniejszy człowiek Froome’a obserwuje, jak trzeba działać, jak się rozmawia ze swoimi zawodnikami, jak się buduje wokół siebie kolektyw. Nie bez powodu Froome tak podkreśla zasługi Michała, nie na darmo go dowartościowuje. On buduje relacje, nawet nawiązuje przyjaźń, żeby wygrać. Może za rok albo za dwa Michał też będzie to potrafił. Wierzę, że wkrótce Froome będzie jechał dla Polaka. Pedro Delgado też wygrywał Tour de France, a później pomagał Miguelowi Indurainowi – przekonuje Jaskuła.

Froome widzi następcę

- Froome opowiada, że jeden Kwiatkowski jest jak trzech innych kolarzy do pomocy. A nawet, że często czuje, że to on powinien Michałowi pomagać. Widzi w Polaku swojego następcę – mówi Lang. – Między nimi jest pięć lat różnicy, Michał jako 27-latek wkracza w swój najlepszy czas, Froome to rozumie, zwłaszcza że doskonale pamięta, jak sam czekał na rolę lidera. Teraz życzę mu zwycięstwa i trochę się śmieję, gdy niektórzy twierdzą, że dla Michała byłoby lepiej, gdyby jednak nie wygrał, bo w takim przypadku w grupie szybciej doszłoby do zmiany lidera. Proszę się nie martwić, dojdzie do niej w sposób naturalny, życie szybko pokaże, że Michał to idealny kandydat na główną gwiazdę Sky – dodaje były mistrz.

Kibicować rywalom Froome’a nie ma zamiaru żaden z naszych rozmówców. Ale Jaskuła liczy na to, że poza Brytyjczykiem swoje wymierne, zapisane w historii tego wyścigu, zwycięstwo będzie miał też Polak. – Może przyjdzie dzień, że grupa spokojniejsza już o swoją najważniejszą misję pozwolić odjechać Michałowi w ucieczce, a on się zabierze z siedmioma czy ośmioma chłopakami i ich ogoli, bo jest bardzo szybki – mówi Jaskuła. – A jeśli takiej szansy nie dostanie, to może wygrać „czasówkę”. W prologu był wysoko, na ósmym miejscu, stracił niewiele, 15 sekund. Teraz dystans do przejechania będzie trochę większy [było 14, będzie 22,5 km], moim zdaniem Kwiatkowski jest w formie na zwycięstwo – dodaje były kolarz. – Takim sukcesem nie tylko podniósłby swoje akcje, ale też pocieszyłby kibiców po pechu Majki i pechu Macieja Bodnara. Nie mogę odżałować, że Bodnar dał się złapać 250 metrów przed metą 11. etapu. Nie wiem po co się w pewnym momencie oglądał, dziwię się, że nie poszedł w trupa. Gdyby pojechał tak, jakby zaraz miał się skończyć świat, to doszliby go 10 metrów za kreską i leżałby na mecie nieżywy. A skoro po finiszu mógł jeszcze rozmawiać, to znaczy, że jednak żył. Wierzę, że Michał swoją szansę wykorzysta i ładnie podkreśli wykonaną robotę – kończy Jaskuła.

Tour de France. Dwa tygodnie za nami. Ostrzymy zęby na danie główne

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.