- Czuje się wspaniale. Wywróciłem się na TdF, byłem drugi na Tour de Pologne. Tutaj przyjechałem walczyć, ale się rozchorowałem. Ciesze się, że dzisiaj się udało. Byłem spokojny i pewny siebie. Patrick Conrad wykonał dla mnie wspaniałą pracę. Wiedziałem, że ostatnie 10 kilometrów muszę pojechać na 100%. Do końca wyścigu daleko, a mi wróciła moc i motywacja, dlatego spróbuje wygrać jeszcze raz - cieszył się Rafał Majka po zwycięstwie.
Sobotni etap liczył 175 kilometrów i zaczął się w miejscowości Ecija, a jego meta była przewidziana na wojskowym terenie - Sierra de La Pandera.
Rafał Majka zabrał się do odjazdu dnia i już na wiele kilometrów przed metą było wiadome, że Polak czuje się dobrze i powalczy o etapowe zwycięstwo na 14. odcinku hiszpańskiej Vuelty.
Majka na 10. kilometrów przed meta zdecydował się na samotny atak. Polak jednak był gotowy na długą walkę ze swoimi słabościami i morderczym podjazdem. Wszystko dlatego, że podjazd na Sierra de La Pandera liczy sobie 12 kilometrów a średnie nachylenie wynosi ponad 7%. Na cztery kilometry przed metą Majka miał jednak 1.20 min przewagi nad goniącym peletonem, co oznaczało, że Polak był już bardzo blisko zwycięstwa. Wtedy jednak z peletonu wyrwał się Romain Bardet, który podjął szaleńczą próbę dogonienia polskiego kolarza.
Do Francuza dołączyli kolejni zawodnicy i wydawało się, że Majka będzie miał ciężko w samotnej ucieczce. Zawodnik Bora-Hansgrohe odparł jednak atak Miguela Ángela Lópeza z Astany, który zaatakował na ostatnich dwóch kilometrach i wygrał swój pierwszy etap na tegorocznej Vuelcie. To trzecie zwycięstwo polskiego kolarza na Vuelta a Espana 2017. Dwie wygrane zanotował dotąd Tomasz Marczyński.
W klasyfikacji generalnej prowadzi Chris Froome (Sky), który ma 55 sekund przewagi nad Vincenzo Nibalim (Bahrain - Merida).