Tour de Pologne nie idzie spać - podglądanie kolumny kolarzy

Pierwszy dzień Tour de Pologne za nami. Prolog, jazdę na czas po ulicach Warszawy, wygrał zespół będący faworytem do zwycięstwa: CSC Saxo Bank z Fabianem Cancellarą w składzie. Zwycięstwo to również w dużej mierze zasługa ludzi przygotowujących rowery do startów - pisze Piotr Kwiatkowski z trasy wyścigu

I etap TdP: Kraksa grupy Evansa ?

Wszystko i tak zawsze pozostaje w nogach kolarzy, ale jeżeli rower nie będzie przygotowany jak należy, to z szybkiej jazdy nici. Kolarze potrafią rozwinąć średnią prędkość na wyścigu do 50 km/godz. Rower musi wytrzymać, więc na jego sprawność pracuje w pocie czoła dwóch do trzech mechaników.

Dla nich wyścig nie kończy się w momencie dojechania na metę. Wtedy tak naprawdę wszystko się zaczyna. W niedzielę na mecie została ekipa, która wygrała zawody (CSC), reszta zespołów od razu pojechała na miejsce kolejnego startu, ponad sto kilometrów do Płocka. Czym prędzej przygotować sprzęt na poniedziałek. Praca trwa, także w nocy. Najpierw każdy rower jest pieczołowicie myty. Potem rozkłada się go na czynniki pierwsze i ogląda każdą cześć dwa razy. Mechanicy sprawdzają przerzutki, testują hamulce, sprawdzają opony i centrują koła. I nie jest to osiem rowerów wszystkich ludzi z drużyny, ale również sprzęt zapasowy.

Ale zapewne największa robota czeka ekipę Silence-Lotto, której zawodnicy zaliczyli kraksę. Przy okazji tego zdarzenie warto wspomnieć, że Jurgen Van Denh Broeck, który ucierpiał najbardziej pojechał do szpitala z urazem barku. W ogóle wszyscy kolarze, kiedy się im przyjrzeć mają na kolanach wspomnienia większych, czy mniejszych upadków. Nie ma chyba w żadnej ekipie człowieka, który miałby całe kolana

Szmyd: Szkoda, że trasa jest płaska ?

Copyright © Agora SA