Kolarstwo górskie. Paula Gorycka wie, co to krew, pot, łzy i złamana noga

Nawet nie wiemy, jak wiele jesteśmy w stanie wytrzymać. Mnie pokazał to sport, który kocham - opowiada Paula Gorycka, która przejechała Puchar Świata w kolarstwie górskim ze złamaną nogą

Do wypadku doszło w sobotnim wyścigu do lat 23 o Puchar Świata w Pietermaritzburgu w RPA. W pierwszych doniesieniach była mowa jedynie o tym, że Polka pokonała trasę z kontuzją. Później trener Andrzej Piątek informował, że jego zawodniczka ma na nodze gips i czeka ją kilka tygodni przerwy. We wtorek, kiedy Gorycka skonsultowała się z lekarzami, potwierdziła się pierwsza diagnoza - Polka jechała ze złamaną kością strzałkową i będzie pauzować przynajmniej przez sześć tygodni.

- Zwolniłam przed zjazdem, chciałam się podeprzeć, by nie stracić równowagi, nagle zrozumiałam, że coś jest nie tak z moją kostką. Poczułam, że jakiś element w niej nie wytrzymał - opowiada "Gazecie" Gorycka. - Płakałam z bólu, na szczęście blisko wypadku stał mój trener. Nie wiedział, co mi jest, mówił: wskakuj na rower, zaraz przejdzie. Oczywiście posłuchałam. Na mecie miałam nogę jak banię.

21-letnia zawodniczka CCC Polkowice to jedna z największych nadziei polskiego kolarstwa górskiego. Przed rokiem zdobyła brązowy medal mistrzostw świata do lat 23. Zdaniem jej trenera, może być kolejną medalistką olimpijską. By zakwalifikować się na igrzyska, trzeba uzbierać jak najwięcej punktów w wyścigach Pucharu Świata. A na nich trasy są jednymi z najbardziej niebezpiecznych w kolarstwie górskim. Ta w RPA wymagała nie tylko końskiego zdrowia, ale też niesamowitej koncentracji na trudnych elementach technicznych. Do tego zawodnicy walczą również z awariami roweru i nieprzebierającymi w środkach rywalkami. - Na każdym wyścigu zastanawiam się, po co mi to wszystko - opowiadała "Gazecie" najlepsza polska kolarka Maja Włoszczowska. - Odpowiedź nasuwa się na mecie, kiedy przekraczam ją jako pierwsza i unoszę rower do góry. Dziękuję mu w ten sposób, że mnie nie zawiódł. Jestem szczęśliwa, widzę sens swojej pracy. Rany pozostają, ale się szybko goją.

Trener Piątek, który z podziwem patrzył, jak Gorycka jedzie na jednej nodze, dodaje: - To jest właśnie kolarstwo, szkoła charakteru, szkoła życia. Mało kto widzi też, co robią przeciwniczki. Niektóre nie zawahają się przed niczym. Kiedy będzie trzeba, wbije łokieć pod żebra, zepchnie rywalkę nawet w największą przepaść. Choćby miała się później zabić.

Gorycka złamała nogę na trzeciej rundzie, co oznacza, że ze złamaną nogą jechała nawet osiem kilometrów po wyboistej, usłanej korzeniami i kamieniami trasie. - Do tego momentu czułam, że stanowimy z moim rowerem jedność. A później ta feralna kraksa. Co gorsza, ból stawał się coraz mocniejszy. Tłumaczyłam sobie wtedy, że najbardziej pomogę sobie, jeśli znajdę się na mecie jak najszybciej. Nie mogłam już jechać tak szybko, jak wcześniej, i minęły mnie dwie zawodniczki - Francuzka i Norweżka. Co jakiś czas oglądałam się, żeby sprawdzić, czy jeszcze ktoś zamierza mnie wyprzedzić, a przed ostatnim zjazdem to ja minęłam Francuzkę, która zerwała łańcuch. Znów potwierdziły się słowa mojego trenera, że kolarstwie trzeba walczyć do końca. Do mety dotarłam na drugim miejscu! Bolało mnie tak bardzo, że przez dziesięć minut nie byłam w stanie powiedzieć mojemu masażyście, co mi dolega.

Gorycka po powrocie z RPA w nocy z niedzieli na poniedziałek, jeszcze tego samego dnia rano pojechała na uczelnię. - Mija czwarty dzień od tej kontuzji, emocje opadły, a ja pogodziłam się z tym, że będę mieć przerwę w treningach i opuszczę najbliższe wyścigi. Teraz myślę tylko o tym, by jak najszybciej wrócić do zdrowia i trenowania. Żałuję, bo trudno będzie mi teraz walczyć w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Na szczęście imprezy główne, mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata odbędą się w drugiej części sezonu. Mam nadzieję, że do lipca nie będzie już śladu po urazie, a ja odbuduję wysoką formę. Nie ma tego złego, co by nie na dobre wyszło. W RPA okazało się, że potrafię naprawdę dużo wytrzymać. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zadowolona z osiągnięcia mety. Wygrałam ze sobą i z bólem, a walka była naprawdę ciężka. Myślę, że sport rzeczywiście kształtuje charakter. Uczy człowieka pracy nad sobą i walki z własnymi słabościami. A czasem pokazuje nam, że nawet nie wiemy, jak wiele jesteśmy w stanie wytrzymać - kończy z uśmiechem Gorycka.

Sukcesy okupione kontuzjami

 

Znowu nie ma mocnych na Maję Włoszczowską ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.