ME w kolarstwie torowym. Kontrowersyjna dyskwalifikacja Polaka

Damian Zieliński jechał po pewny medal ME w sprincie na torze w Pruszkowie, ale decyzją sędziów został zdyskwalifikowany w półfinale za zbyt niebezpieczną jazdę. - To czysta złośliwość - komentował kolarz, a publiczność gwizdała. Z decyzją sędziów nie zgadzał się nawet trener rywala.

Na odbywających się od piątku do niedzieli na torze w Pruszkowie mistrzostwach Europy Zieliński ścigał się znakomicie, a do tego pomagali mu przeciwnicy. W eliminacjach błysnął formą, uzyskując na 200 metrów ze startu lotnego czwarty czas. Dzięki temu w następnych rundach miał słabszych rywali. W 1/16 finału odpadł największy faworyt do tytułu Brytyjczyk Felix English.

Kłopoty z sędziami zaczęły się w ćwierćfinale. Potrzebował trzech wyścigów, aby wygrać z Francuzem Michaelem d'Almeidą, choć za każdym razem wyprzedzał rywala. Sędziowie uznali, że w pierwszym starcie Polak jechał niebezpiecznie.

W półfinale Zieliński dwa razy wygrał z Rosjaninem Denisem Dmitrijewem. W drugim wyścigu wyprzedzony Rosjanin teatralnie rozłożył ręce i przestał pedałować. Sędziowie po kilku minutach podjęli kontrowersyjną decyzję - nałożyli na Polaka drugą karę, która oznaczała dyskwalifikację. Publiczność zaczęła gwizdać, trener Polaka Grzegorz Krajner nie krył wściekłości. W winę Polaka powątpiewał nawet trener Rosjanina Aleksander Tołomanow, który w przeszłości pracował z biało-czerwonymi. Podszedł do Zielińskiego i przyznał, że decyzja sędziów nie była sprawiedliwa.

- Nie popełniłem przewinienia. Wyprzedziłem Rosjanina przed kreską oznaczającą 200 metrów do mety. Ciasno, ale prawidłowo. To czysta złośliwość sędziów - powiedział Zieliński.

W finale Dmitrijew wygrał z Francuzem Kevinem Sireau 2:0. Brąz bez walki otrzymał Brytyjczyk Jason Kenny.

Więcej o:
Copyright © Agora SA