Plan Armstronga wykonany

Lance Armstrong (Astana) zajął 29 miejsce na 133 startujących kolarzy w Tour Down Under. Był to pierwszy tegoroczny wyścig z cyklu UCI Pro Tour i pierwszy poważny sprawdzian dla Amerykanina po ponad trzyletniej przerwie.

Davis wygrywa Tour Down Under  ?

- Nie mogę powiedzieć, że ten start dał mi więcej pewności siebie, ale pocieszył mnie, że mogę ciągle startować - powiedział Armstrong reporterom po zakończeniu wyścigu. Teksańczyk stracił do zwycięzcy Allana Davisa 49 sekund.

Występ jest jednak oceniany pozytywnie. Armstrong utrzymywał się w peletonie, nie ryzykował na szybkich i niebezpiecznych trasach wokół Adelajdy. Jechał zachowawczo, właściwie tylko po to, żeby się sprawdzić i porównać formę z innymi kolarzami. Na drugim etapie próbował z kilkoma zawodnikami uciekać, grupka nie wytrzymała jednak tempa w końcówce i została doścignięta przez peleton.

- Ten facet jest kimś wyjątkowym, jestem pod absolutnym wrażeniem, to prawdziwy mistrz - powiedział Mike Turtur, dyrektor wyścigu w Australii. Miał jednak najprawdopodobniej na myśli nie tylko sportowe wyczyny siedmiokrotnego zwycięzcy Tour de France, ale także efekt marketingowy wywołany jego startem. Na ostatnim etapie (długość zaledwie 90 km) znowu pojawiło się ponad 140 tys. ludzi, a do Adelajdy zjechali przedstawiciele mediów z całego świata.

- Zainteresowanie Armstrongiem, które miało tutaj miejsce, było czymś niesamowitym. Jestem szczęśliwy, bo to jest bardzo korzystne dla sportu, który kocham - mówi Cadel Evans, który dwa razy z rzędu zameldował się na drugim miejscu w Tour de France (2007/08), a w tym roku będzie być może najgroźniejszym rywalem Armstronga na kolarskich trasach.

- Myślę, że ciągle mogę ścigać się na najwyższym poziomie - dodaje 37-letni Armstrong. Start w Tour Down Under miał dać kolarzowi i jego fanom właśnie takie przekonanie. Plan został więc wykonany.

Relacja Jakuba Ciastonia z Australii - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.