Włoski kolarz: Doping zniszczył moją godność na zawsze

- Jestem byłym kolarzem. Jestem człowiekiem, który popełnił błąd, który nie będzie mógł więcej realizować swoich marzeń, nie będzie mógł w przyszłości zostać trenerem. Nawet jeśli po tym wszystkim co zrobiłem, wycierpiałem i zrozumiałem, mógłbym być prawdziwym nauczycielem, bardziej szczerym i przekonującym - mówi Leonardo Piepoli, kolarz zdyskwalifikowany za doping.

Lance Armstrong silny jak kiedyś! ?

37-letni Leonardo Piepoli ostatnio jeździł w drużynie Saunier Duval-Scott. W 2007 roku wygrał etap Giro d'Italia i zwyciężył w klasyfikacji górskiej wyścigu. Po 11. etapie zeszłorocznego Tour de France w jego organizmie wykryto niedozwoloną substancję CERA. Został zdyskwalifikowany na dwa lata. W rozmowie z "La Gazzettą delo Sport" ujawnia kiedy i dlaczego zdecydował się na doping.

Dlaczego stosował pan doping?

Chwila słabości, szaleństwa, nieświadomości. W pośpiechu, w ciszy, w poczuciu winy. Byłem przekonany do czegoś, w co normalnie nie wierzysz. Usprawiedliwiam się, ale zrobiłem to tylko po to, żeby zapełnić braki w przygotowaniu.

Co było później?

Zdarzały się chwile normalności i inne, przepełnione strachem, udręką i paniką. Zaczynałem powoli, myślałem, że przed końcem sezonu odzyskam formę, w Alp d'Huez. Trochę nie doceniałem swojej formy, efektu wywołanego dopingiem. W Hautacam wygrałem. Mówiłem sobie - ukradłeś to. Próbowałem obronić się przed samym sobą - raz w życiu, w dodatku po wielu niepowodzeniach.

Dlaczego nie wyznał pan tego od razu?

Mój świat się załamał. Zacząłem jeździć jak miałem dziewięć lat, najpierw dla zabawy, później to stało się pasją. To, co pozwala ci iść naprzód to nie pieniądze czy chwała, nie lekarstwa czy chemia. To po prostu pasja. Jako mały chłopiec opuściłem dom i poświęciłem się tej pasji. W Piemoncie byłem juniorem. Mieszkałem z małżeństwem, z pochodzenia to byli bardzo biedni ludzie, później zostali przedsiębiorcami, bez żadnych oszustw. Od nich nauczyłem się, że wszystkiego można dokonać.

Zawsze jest to możliwe?

Determinujące jest środowisko. Kiedy byłem juniorem ktoś zaproponował mi pastylkę kofeiny. Pytam dyrektora sportowego, a on na to. - Niczego nie bierz. Jeśli weźmiesz tę dziś, nie oprzesz się następnym. Nie wziąłem tej, innej też nie.

Czy myśli pan, że to co pan mówi jest wiarygodne?

Jeśli ktoś mnie nie zna będzie uważał, że zawsze stosowałem doping. Kolarstwo to dla mnie religia, trening jest kultem, to swego rodzaju poświęcenie, czerpię przyjemność z włożonego wysiłku. Obudzić się, skontrolować pogodę, poczekać aż przestanie padać śnieg czy deszcz i wyjść, nawet wtedy kiedy pada.

Nie mogę jednak prosić o to, żeby uważano mnie za człowieka wiarygodnego. To właśnie wpędza mnie w największą depresję. Po Giro 2007 usłyszałem w supermarkecie jak mama mówi do dziecka: - Zobacz, to ten, który wypełniał nam popołudnia przed telewizorem. Bardzo mi przykro z powodu takich osób.

Jak reagowali koledzy?

Zdradziłem ich. Eros Capecchi jechał z Arezzo do La Spezia dwie godziny tylko po to, żeby ze mną trenować. Uczyłem go jak treningu, pracowaliśmy 6-7 godzin, powtarzałem mu, że wystarczą pasja i poświęcenie, on ma do tego jeszcze talent. Zmuszałem go, aby powtarzał wjazdy pod górę. Po treningach spędzał kolejne dwie godziny w samochodzie, żeby wrócić do domu. Eros nie daje teraz znaku życia, ale rozumiem go. Pomyśli: podczas gdy ja ciężko pracowałem on stosował doping. Nie jest tak, ale nie mogę wymagać, żeby mi wierzono.

Co pan powiedział komisji antydopingowej?

To, o czym miałem powiedzieć pojawiło się już w analizach.

Dostał pan dwa lata dyskwalifikacji.

Lepiej, gdyby dali mi cztery, albo sześć. Mam trzydzieści siedem lat, żonę i dziecko. Nie da się usprawiedliwić tego, co zrobiłem.

Moralność?

Jeśli ktoś mówi - Nie stosujcie dopingu, ponieważ niczemu nie służy - to nie działa, nigdy nie działało. Ja mówię - nie stosujcie dopingu, ponieważ niszczycie waszą świadomość i godność. Na zawsze.

Kim jest pan dzisiaj?

Pewnego dnia odbieram telefon. - Gdzie jesteś? Odpowiadam: - Na treningu. Poprawiam się: - Nie, jeżdżę rowerem. Jestem byłym kolarzem. Jestem człowiekiem, który popełnił błąd, który nie będzie mógł więcej realizować swoich marzeń, nie będzie mógł w przyszłości zostać trenerem. Nawet jeśli po tym wszystkim co zrobiłem, wycierpiałem i zrozumiałem, mógłbym być prawdziwym nauczycielem, bardziej szczerym i przekonującym.

Lang: Armstrong był częściej kontrolowany niż Al Capone ?

Articles reprinted in this issue in collaboration with La Gazzetta dello Sport/www.gazzetta.it are copyrighted 2008 by The RCS Quotidiani S.p.A. Companies, Inc. All rights reserved. Artykuły opracowane we współpracy z La Gazzetta dello Sport/www.gazzetta.it. Wydawca The RCS Quotidiani S.p.A. Companies, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.