MŚ w kolarstwie. Michał Kwiatkowski czuje się mocny

- Trasa MŚ jest mniej stroma niż przed rokiem. Jest duża szansa, że na metę dojdzie grupa kolarzy. Ale Michał Kwiatkowski umie się odnaleźć w takiej sytuacji - mówi Andrzej Piątek, dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego.

Rozmowa z Andrzejem Piątkiem, dyrektorem sportowym PZKol

JAKUB CIASTOŃ: Maciej Bodnar - ósmy, Marcin Białobłocki - dziewiąty w czasówce na MŚ w Richmond. To wyniki świetne.

ANDRZEJ PIĄTEK: Wyniki, jakich nigdy nie było, bo dwóch Polaków w dziesiątce MŚ nie mieliśmy. W czołówce finiszował tylko kilka razy Zenon Jaskuła, najwyżej na siódmym miejscu, a także Maciek Bodnar, dziewiąty w 2009 r. w Australii. Ale teraz on poprawił swoje miejsce, a Marcin osiągnął życiowy wynik. Przypominam, że Białobłocki jeszcze kilka lat temu był amatorem, łączył fizyczną pracę w Anglii z treningiem. To naprawdę rewelacyjne rezultaty. Za nimi przyjechało wielu świetnych kolarzy, Brytyjczycy, Amerykanie. Bodnar przegrał tylko o 0,6 s z trzykrotnym mistrzem Tonym Martinem.

Białobłocki to ponoć wzór profesjonalisty.

- Jest niesamowity, wszystko ma zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Nawet numer startowy przypiął do stroju specjalną taśmą, a nie agrafką, żeby nie osłabiać o jakieś ułamki współczynniku oporu powietrza. Jeszcze w USA dopieszczał rower, zmieniał kilka ustawień i części. Wszystko przelicza na waty, jakie wydatkuje w czasie wyścigu. Mierzył w ok. 430 watów, a było 400. Dlatego po wyścigu był niepocieszony. Maciek też żałował, że źle rozłożył siły.

Dwa miejsca w dziesiątce oznaczają, że w przyszłym roku na igrzyskach w Rio na czas wystartuje dwóch, a nie jeden Polak.

- Dokładnie. Będziemy mieli czterech zawodników w wyścigu ze startu wspólnego, czyli dużo, bo maksimum to pięć i dwóch w czasówce. Teoretycznie został jeszcze jeden wyścig zaliczany World Tour - Il Lombardia. Mogą nas w rankingu wyprzedzić Słowacy, ale musiałoby ich być dwóch w szóstce, co jest raczej niemożliwe.

Białobłocki może być już pewny startu w czasówce na igrzyskach?

- Robi się mały ból głowy, bo dwóch zawodników do czasówki musi jednocześnie być w czwórce do wyścigu elity, a na czas świetnie jeździ Białobłocki, Bodnar i Kwiatkowski. Trasa jest trudna, pagórkowata. Dziś ciężko powiedzieć, jaki będzie skład.

W niedzielę Kwiatkowski spróbuje zostać szóstym w historii zawodnikiem, który obroni tytuł szosowego mistrza świata. Ostatnim, któremu się udało był Włoch Paolo Bettini w 2007 r. Jakie są szanse Michała?

- W czwartek byliśmy w Richmond na pierwszym dłuższym rekonesansie trasy. Do pokonania jest 259 km, 16 rund po 16 km z małym okładem. Na każdej rundzie ok. 11 km jest całkiem płaskie, hopki, bo trudno nazwać je górkami, zaczynają się ok. 5 km przed metą. To są odcinki kilkusetmetrowe, niektóre brukowane, o przewyższeniu kilkudziesięciu metrów. Momentami nachylenie sięga 20 proc., ale na krótkich odcinkach. Nie ma co ukrywać, że trasa jest mniej stroma niż rok temu w Ponferradzie. Ciężko będzie odjechać samotnie, choć ostatnie 700 metrów idzie delikatnie pod górę. Jest duża szansa, że wyścig zakończy się finiszem grupy. Ale Michał umie się odnaleźć w takich sytuacjach, w tym roku wygrał tak kwietniowy Amstel Gold Race w Holandii. Oczywiście konkurencja jest bardzo mocna, bo klasyczni sprinterzy tacy jak Norweg Alexander Kristoff czy Niemiec John Degenkolb mogą te hopki przetrzymać.

Co Kwiatkowski mówi o swojej formie, jak pan ją ocenia?

- Michał mówi, że kryzys ma za sobą. Był na trzytygodniowym zgrupowaniu wysokogórskim w Livigno. Powtarza, że czuje się mocny. Świadczą o tym ostatnie wyniki. Tuż przed MŚ startował w dwóch klasykach w Kanadzie i finiszował w ścisłej czołówce, razem z innymi pretendentami do podium.

Rok temu Kwiatkowskiemu pomagało ośmiu kolarzy, teraz spadliśmy w rankingu i będzie tylko pięciu...

- Jasne, że im więcej pomocników tym lepiej, bo prawdziwy wyścig zacznie się na trzy pętle przed metą i do tego czasu trzeba chronić liderów. Gdyśmy mieli ósemkę, byłoby łatwiej, ale Piotr Wadecki [trener reprezentacji] na pewno z chłopakami wymyślą dobrą taktykę. Skład z Rafałem Majką, Maćkiem Bodnarem, Tomkiem Marczyńskim, Michałem Gołasiem i Maciejem Paterskim jest bardzo mocny.

W sobotę na 130-kilometrowej trasie wystartują kobiety. Liderką Polek jest Kasia Niewiadoma, 21-letnia gwiazda startująca od kilku lat w Holandii, która zdobyła już w USA brąz w drużynowej jeździe na czas. Jakie ma szanse?

- Dziewczyny mogą zrobić niespodziankę. Kasia jest świetnie przygotowana i ma do pomocy sześć dziewczyn. Połowa z nich też startuje w zagranicznych grupach. Takie wyścigi to dla nich nic nowego. Cała drużyna jedzie dla Kasi. A w piątek będzie jeszcze wyścig juniorek, gdzie też może być dobrze. Agnieszka Skalniak rok temu zdobyła brąz, a Daria Pikulik, zdobywająca medale też na torowych MŚ, również czuje się świetnie. Dziewczyny kilka dni temu były nieco przeziębione, ale już wszystko w porządku. Trasa bardzo im się podoba.

Dla polskiego kolarstwa to rok rekordowy?

- Takich wyników nie było nigdy. Zdobyliśmy już 25 medali na imprezach rangi mistrzowskiej w różnych kategoriach wiekowych. Poprzedni rekord to 18 medali w roku 2004. Kolarstwo ewidentnie idzie w górę.

Jak oni mieszkają. Bogaty golfista kupił sobie dom z... prywatną wyspą [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA