Vuelta a Espana 2015. Jaskuła: Majka musi się jeszcze uczyć

- Żeby pomóc Contadorowi, Rafał musiałby go pchać za siodełko - mówi Zenon Jaskuła, wracając do tegorocznego Tour de France. Wicemistrz olimpijski, który w 1993 roku ukończył ?Wielką Pętlę? na trzecim miejscu, nie wierzy jednak, że Polak zawojowałby TdF, gdyby to on, a nie Hiszpan, był liderem ekipy Tinkoff-Saxo. W takiej roli Majka wystąpi w startującej w sobotę Vuelta a Espana. Relacje na żywo w Sport.pl

Od 22 sierpnia do 13 września w wyścigu dookoła Hiszpanii poza Majką w ekipie Tinkoff-Saxo pojadą Maciej Bodnar i Paweł Poljański. W Lampre zaprezentuje się Przemysław Niemiec, który przed rokiem wygrał jeden z etapów Vuelty. Ale to od Majki oczekujemy najwięcej, bo to on w ostatnich latach najlepiej pokazał się w największych wyścigach. W 2013 roku był siódmy w Giro d'Italia, przed rokiem skończył je na szóstej pozycji, a w Tour de France wygrał klasyfikację górską i dwa etapy. 15 lipca bieżącego roku wygrał 11. etap TdF 2015. Na co będzie stać go w Hiszpanii?

Łukasz Jachimiak: Czego spodziewa się pan po Rafale Majce w tegorocznej Vuelcie?

Zenon Jaskuła: Na Tour de France się obronił, bo choć w "generalce" był daleko [zajął 28. miejsce], to wygrał ładny etap.

Na wysoką pozycję w klasyfikacji generalnej nie jechał, musiał pomagać Alberto Contadorowi, który był liderem zespołu.

- Ta pomoc była niewielka. Tak naprawdę żeby pomóc Contadorowi, Rafał musiałby go pchać za siodełko. Hiszpan był w wyraźnie słabszej formie niż na Giro d'Italia, które wygrał.

Podziela pan często powtarzany pod koniec "Wielkiej Pętli" pogląd, że Majka wyglądał na lepiej przygotowanego od Contadora?

- Zupełnie się z tym nie zgadzam. Nie można mówić, że skoro Contador był piąty, to Majka też byłby co najmniej piąty, gdyby dyrektorzy zespołu to jego wybrali na lidera. Przecież do najlepszego ostatecznie Froome'a stracił ponad półtorej godziny, a nikt nie mówił mu, że - pomagając Contadorowi - ma ponieść aż takie straty. On tracił już na początku wyścigu. O jego pomaganiu Hiszpanowi mówili zwłaszcza Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski, bo to głównie komentatorzy Eurosportu tę pomoc chcieli widzieć. Majka musi się jeszcze dużo nauczyć. Jak przetrzymywać ataki w górach, jak lepiej rozkładać swoje siły. Musi cały czas poprawiać się w jeździe indywidualnej na czas, bo kiedyś czasówka może mu odebrać dobry wynik w całym tourze. Teraz drużyna pojedzie na Rafała i to teraz zobaczymy, na ile jest dojrzały. Wierzę, że nie poniesie głupich strat na początku wyścigu i później w górach się obroni. Ma 26 lat, najlepsze lata kariery jeszcze przed nim. Teraz jedzie nie po zwycięstwo, tylko po naukę. Doświadczenia z tej Vuelty mogą mu pomóc jechać za rok czy za dwa lata po wysokie miejsce w Tour de France. Tak naprawdę na kilka najbliższych lat to Majka jest naszą jedyną nadzieją na taki wynik jak mój z 1993 roku.

Nie wierzy pan, że po przejściu do Sky specjalistą od wielkich tourów może stać się Michał Kwiatkowski?

- Michał nie ma takich warunków fizycznych, choć jeszcze ważniejsza jest psychika. Jazda na miejsce w pierwszej trójce wielkiego wyścigu jest niesamowicie męcząca właśnie psychicznie. Każdego dnia musisz być maksymalnie czujny i na etapie, i przed nim, i po nim. Musisz uważać na każdy szczegół. Wystarczy zapomnieć o optymalnym nawadnianiu się w upale, minimalnie źle złożyć się na jakimś zjeździe, za późno zasnąć itd. Dbania o każdy szczegół trzeba się uczyć jazdą w wielkich tourach. Michała tak naprawdę ocenię dopiero, jak już wygra swój etap. On i w tym roku był na Tour de France blisko takiego sukcesu, a gdyby go osiągnął, to byłby tak naładowany, że i w wysokich górach zaprezentowałby się dużo lepiej. A tak wycofał się, na Tour de Pologne przyjechał w stresie, zablokowany. Szkoda. Ogólnie o Michale myślę, że może być z nim tak, jak było choćby z Laurentem Jalabertem, któremu zawsze po 10. etapie pedały odbijały w drugą stronę. Jest wielu świetnych zawodników, którzy jadą bardzo ładnie wyścigi tygodniowe albo przez tydzień jadą świetnie w trzytygodniowych tourach, a na więcej już nie wystarcza im sił. Na pewno Majka ma lepsze papiery na takie imprezy jak Tour de France. Od niego oczekuję, że w tegorocznej Vuelcie uplasuje się w czołowej "10", a być może wygra też któryś etap. Giro kończył już na siódmym i szóstym miejscu, jeśli Vueltę skończy na podobnym, to w końcu dostanie szansę jazdy na czołówkę "generalki" w TdF.

Maciej Bodnar, który również pojedzie w ekipie Tinkoff-Saxo, twierdzi, że Majkę stać na końcowe podium Vuelty.

- Pewnie, że chcielibyśmy jak najwięcej, a niektórzy zaraz przypomną, że rok temu - jadąc jako lider drużyny - Rafał wygrał Tour de Pologne. Ale pamiętajmy, że nasz wyścig jest krótki, tylko tygodniowy, no i że jednak nie jadą w nim aż tak świetni zawodnicy, jakich zobaczymy we Vuelcie. Moim zdaniem realnie oceniają sytuację bukmacherzy, którzy wymieniają Rafała w czołówce, ale pod koniec "dziesiątki" [Fortuna wystawia kurs 4,5 na miejsce Majki w top 3, a wyżej ocenia szanse ośmiu kolarzy - red.]. Jeśli Majka będzie 10., to wszyscy powinniśmy być zadowoleni, a za każdą lepszą pozycję czapki z głów.

Kto wygra?

- Nie mam pojęcia. Myślę, że walka będzie ciekawsza niż w Tour de France. Tam Nairo Quintana za późno uwierzył, że może odrobić stratę do Chrisa Froome'a. Zaatakował na dwóch ostatnich górskich etapach i na każdym trochę zyskał, ale jednak trochę za mało. Z drugiej strony wcale nie wiem, czy zyskałby więcej, gdyby zaatakował jeszcze ze dwa dni wcześniej.

Dlaczego?

- Bo dziwnie atakował. Powiedziałem, że za późno w siebie uwierzył, a tak naprawdę chyba do końca jechał bez wiary. No bo jeśli ktoś szarpnie, odjeżdża i ogląda się już po 50 metrach, to znaczy, że się boi i każdy rywal o tym wie. Przecież po 50 metrach nie sprawdza się, czy już się ma wystarczająco dużą przewagę. Quintana powinien zobaczyć, jak odjeżdżał Tony Rominger. On dopiero po dwóch kilometrach sprawdzał, czy ktoś dał radę siąść mu na kole.

Skoro walka o wygranie Vuelty ma być ciekawsza, niż była o triumf w TdF, to znaczy, że nie skończy się tylko na rewanżowym meczu Quintana - Froome?

- Froome nie jechał w Giro, po TdF trochę odpoczął, więc będzie bardzo groźny. Wbrew temu, co wszyscy mówią, on ma fajną technikę, te swoje 110 obrotów na minutę robi mięciutko. Podoba mi się i mam nadzieję, że jest czysty. Niestety, tak to w sporcie w ostatnich latach jest, że jak ktoś wygrywa, to jest od razu podejrzany, a jak nie wygrywa, to wszyscy uważają, że jest do niczego. Froome według mnie jest w porządku. Też miał gorsze dni, też bywało, że tracił, nie jechał jak maszyna. Co do Vuelty, to obsada jest bardzo mocna, będzie komu atakować dwójkę faworytów. Na pewno obudzić musi się Vincenzo Nibali. Na Tour de France długo jechał słabo i choć w dobrym stylu wygrał jeden etap, to finalnie był czwarty, a duży sponsor cieszy się tylko z miejsca w "trójce".

Pan na Vuelcie nigdy poważnie nie zaistniał. Dlaczego?

- Nigdy nie jechałem w Hiszpanii z nastawieniem na sukces. Dla mojej włoskiej grupy najważniejsze było Giro, później liczył się Tour de France, a Vuelta miała trzeciorzędne znaczenie. Szkoda, bo to fajny wyścig, z dużymi górami i specyficznym zaduchem, w którym odpowiednio przygotowany miałbym szansę odjechać wszystkim. W hierarchii to numer dwa wspólnie z Giro. "Wielka Pętla" oba te wyścigi przewyższa, ale za nimi jest przepaść i dopiero cała reszta różnych imprez.

Obserwuj @LukaszJachimiak Tour de France... i nie tylko. Największe kolarskie kraksy [ZDJĘCIA i WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Agora SA