Tour de France. Jaskuła: Halo, wyścig jeszcze się nie skończył. Froome może zapłacić za tę szarżę

- Christopher Froome kręcił pod górkę dwa razy szybciej niż rywale, ale to może się zemścić. W kolejnych etapach można stracić nawet siedem minut. Czy wystarczy mu sił? Zawiódł Rafał Majka. Nie wiem, co stało się z Alberto Contadorem - mówi Zenon Jaskuła, trzeci kolarz Tour de France z 1993 roku.

Pierwszy górski etap w Pirenejach do La Pierre-Saint-Martin wygrał Chris Froome (Team Sky). Połowa wyścigu za nami, a Froome w klasyfikacji generalnej jest przed Tejayem van Garderenem z BMC (strata blisko 3 minuty) i Quintaną z Movistaru, ponad 3 minuty straty. Contador (Tinkoff-Saxo) traci ponad 4 minuty, a Nibali (Astana) prawie siedem.

- Froome jedzie wyśmienicie. Gołym okiem widać, że pod górkę kręci pedałami dwa razy szybciej niż reszta. Męczy się mniej, ale takie coś trzeba wyćwiczyć. Tylko że nie jestem pewien, czy Brytyjczyk dziś nie przeszarżował. Zwycięstwo dodaje skrzydeł, ale Froome może zapłacić za takie tempo w kolejnych etapach - mówi Jaskuła.

We wtorek Quintana stracił do Froome'a 1:04 min, Alejandro Valverde 2:01, Garderen 2:30, Contador 2:51, a broniący tytułu sprzed roku Vicenzo Nibali aż 4:25.

- Quintana się obronił, minuta to jeszcze nie tak dużo. Nie wiem, dlaczego tak mocno spuchli Contador i Nibali. Jest coś takiego, że po płaskich etapach trudno przestawić się na góry. Teraz nie mają już wyjścia i muszą mocno zaatakować. Przed nami etapy, na których można zyskać albo stracić nawet 6-7 minut. Tour się jeszcze nie skończył, jeszcze dużo może się zmienić - dodaje Jaskuła.

Najlepszy z Polaków był niespodziewanie Bartosz Huzarski (Bora-Argon 18), który do Froome'a stracił 6:47. Majka przyjechał 48. ze stratą 9:52. Polak w poniedziałek mówił, że cieszy się na góry, bo jest w dobrej formie i dla niego Tour dopiero się zaczyna.

- Majka zawiódł. Mówił, że jest mocny, więc powinien być w pierwszej dziesiątce. Może to kwestia złego przygotowania, może trudno mu się przestawić z płaskiej jazdy na góry, a może w dniu przerwy zamiast jeździć, odpoczywał. Pamiętam, że za moich czasach rozruchowo jeździło się w wolnym dniu 100 km, a niektórzy robili nawet po 150 km. Organizm przyzwyczaja się do wysiłku, nie można nagle go od niego odłączyć - dodaje Jaskuła. - Pireneje są specyficzne, panuje w nich duży zaduch, trudno się jeździ. Nie wszystkim to pasuje - kończy kolarz.

W środę kolejny górski etap - 188 km z legendarnym szczytem Tourmalet.

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.