Kolarstwo. Nie zmarnować mistrzowskiej szansy

Sukcesy Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki to potężny kapitał, na którym można budować przyszłość polskiego kolarstwa - pisze dla Sport.pl Paweł Gadzała, ekspert kolarski.

Śledź autora na Twitterze >>

Kiedy w grudniu 2013 roku napisałem dla pewnego australijskiego magazynu kolarskiego tekst o "polskich diamentach", nie sądziłem, że niemal rok później jeden z nich mienił się będzie barwami tęczy, a drugi na sobie będzie miał czerwone kropki. Sukces polskich kolarzy w roku 2014 przerósł chyba oczekiwania nawet najbardziej wygłodniałych kibiców, od czasów Lecha Piaseckiego i Zenona Jaskuły jak wody na pustyni wypatrujących polskich flag w wynikach największych imprez świata.

Pasmo sukcesów rozpoczęło się dokładnie 9 marca 2013 roku. Tego dnia 23-letni Michał Kwiatkowski wspinał się na włoski szczyt Prati di Tivo, demonstrując swój potencjał w starciu z najlepszymi zawodnikami globu. Kolarz z Chełmży od tego czasu stopniowo piął się na kolarskie szczyty, w ostatnią niedzielę, w wieku 24 lat, wysiłki koronując tytułem mistrza świata. Równolegle kwitł Rafał Majka, w zespole Tinkoff-Saxo wyrastając na jednego z liderów i tylko w tym roku wygrywając dwa górskie etapy i klasyfikację górską Tour de France oraz Tour de Pologne.

Polska może się dziś pochwalić kilkoma reprezentantami i reprezentantkami w czołowych zespołach świata, a ich sukcesy mogą stać się katalizatorem zmian na krajowym podwórku i przyczynić się do zdecydowanej poprawy sytuacji polskiego kolarstwa. Majka i Kwiatkowski to jego filary. Ich sukces to niezwykle solidny fundament, na którym można i trzeba budować. To olbrzymia szansa, której nie wolno zmarnować.

Generacja 1990

Baczni obserwatorzy kolarstwa zawodowego drapią się po głowach, próbując przypomnieć sobie tak wielką zmianę warty w zawodowym peletonie. Młodzi kolarze są wszędzie - już nie jako pomocnicy, ale często jako liderzy i liczący się gracze. Zmiany widać na każdym kroku, a urodzeni w 1990 roku kolarze (jak Kwiatkowski) są ich wizytówką. W górach ciągle dominuje stara hiszpańska gwardia z włoskimi i kolumbijskimi wstawkami, ale mury tej fortecy trzęsą się pod naporem kolarzy takich jak Thibaut Pinot, Nairo Quintana i Romain Bardet czy ich niewiele starszych kolegów.

Podobnie sprawy mają się na innych polach - w wyścigach jednodniowych na tle starszych rywali od kilku lat świetnie wypada młody Słowak Peter Sagan, od 2013 roku coraz jaśniej błyszczą gwiazdy Kwiatkowskiego, Holendra Toma Dumoulina, Francuza Nacera Bouhanniego czy Australijczyków Rohana Dennisa i Michaela Matthewsa.

Trend potwierdzają statystyki - 9 z 21 etapów tegorocznego Tour de France wygrali kolarze, którzy nie ukończyli jeszcze 27. roku życia, a 5 zawodników z czołowej dziesiątki także nie przekroczyło tego progu. Giro d'Italia wygrał 24-latek, na trzecim miejscu znalazł się 23-latek, a w dziesiątce zmieściło się kolejnych dwóch kolarzy poniżej 25. roku życia, co jest wyczynem sporym, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że eksperci za wiek optymalny do wygrywania największych wyścigów przyjmują przedział 27-35.

Wyjaśnień takiego stanu rzeczy może być kilka - kolarstwo po dwóch dekadach naznaczonych dopingowymi skandalami, brakiem odpowiednich testów i korupcją w środowisku powoli przechodzi metamorfozę. Nie oznacza to, że substancje dopingowe wyparowały z zawodowego peletonu, że nowa generacja nie wie co to strzykawka, ale spore zmiany, w tym te pokoleniowe, da się zauważyć gołym okiem.

Inaczej traktowani przez zawodowe ekipy są też młodzi kolarze - coraz częściej dostają szanse i skrzętnie je wykorzystują. Majka i Kwiatkowski swoich nie zmarnowali.

Nowa era, stare problemy

Sukcesy Majki, Kwiatkowskiego i innych polskich kolarzy nie są jednoznaczne z dobrą kondycją polskiego kolarstwa. Zasadniczo rzecz biorąc - dobre wyniki nie są produktem krajowego systemu, ponieważ taki w zasadzie nie istnieje. Produktem w pewnym stopniu są sami kolarze - to w Polsce zdobywają pierwsze doświadczenia, uczą się i trenują pod okiem często fantastycznie zaangażowanych trenerów. Ale by rozwinąć skrzydła i zrobić karierę, konieczny jest wyjazd za granicę, najlepiej w wieku 19-22 lat, czyli w kategorii młodzieżowej.

Polacy sukcesy odnoszący obecnie w największych wyścigach świata dokonali tego wyboru, uniknęli dziury ziejącej w kategorii młodzieżowej i wyjechali z kraju. Tam mogli zaprezentować swój potencjał i w zagranicznych zespołach zostać oszlifowani. Nie są produktami systemu, ale niezwykle ciężko pracującymi zawodnikami, którym udało się wybić. W Polsce klubów kolarskich nie brakuje, są miejsca, które można określić mianem prawdziwych kuźni talentów (jak TKK Pacific Toruń, gdzie dorastał "Kwiatek"), jednak mimo największego zaangażowania trenerów i samych kolarzy pewnych rzeczy nie da się obejść bez zaplecza, rywalizacji na arenach międzynarodowych i większego budżetu.

Głównym kłopotem jest brak pieniędzy - zadłużony po uszy Polski Związek Kolarski (PZKol) nawet z rządowym wsparciem nie ma środków na system szkoleń, na tworzenie perspektyw dla następców Majki i Kwiatkowskiego. Trudno też o sponsorów - sukcesy i rosnąca popularność dwóch kółek nie przekłada się bezpośrednio na wzrost chętnych do sponsorowania ekip - co widać zarówno na przykładzie PZKol-u, jak i szukającej partnerów ekipy ActiveJet. To wszystko rzutuje na poziom krajowego podwórka, rosnącą liczbę marnujących się talentów i brak wyników. Brakuje wizji, ale także zintensyfikowanych działań mających zmienić ten stan rzeczy.

Szansa jedna na milion

Sukces w telewizji wygląda bardzo ładnie. Euforia kibiców, Polak na podium, tęczowa koszulka, kwiaty. Wywiady, uśmiechy, powitania, nagłówki w gazetach. Ale to wszystko przez chwilę, po jesiennych wakacjach wraca rutyna i kolejne mordercze treningi. Szara codzienność wraca też w środowisku. Pozostają te same nierozwiązane od lat problemy, brak pieniędzy i perspektyw, a przede wszystkim szerszej strategii, planu działania.

Mistrzowska jazda Kwiatkowskiego i lipcowe wyczyny Majki powinny być impulsem. Impulsem do zmian w Polsce - tęczowa koszulka i dwa etapowe triumfy na trasie Tour de France to już solidna podstawa do promocji kolarstwa, a także poszukiwania sponsorów - pokazania, że można, że w Polsce nie brakuje materiału na przyszłych mistrzów - o czym świadczą chociażby brązowy medal mistrzostw świata Agnieszki Skalniak czy wyniki młodych zawodników - Łukasza Wiśniowskiego i Katarzyny Niewiadomej.

Światełko w tunelu już widać - o kolarstwie mówi się coraz więcej, kadra Polski ma coraz lepsze warunki przygotowania do kluczowych imprez, młodzieżowcy biorą udział w coraz większej liczbie prestiżowych imprez. Rozwija się ekipa CCC Polsat Polkowice, wiatru w żagle nabiera zespół ActiveJet, a kolarskiego ducha wśród dzieci zaszczepić próbuje firmowana przez Kwiatkowskiego Akademia Kolarska Copernicus.

W niedzielę w hiszpańskiej Ponferradzie ośmiu Polaków zostawiło ego w walizkach i przez 250 kilometrów ciężko pracowało na sukces tego dziewiątego, lidera drużyny. Zadziwili cały świat, rywalom na trasie opadały szczęki, oczy ze zdumienia przecierał nawet sam mistrz świata Philippe Gilbert. Galerie zdjęć z wyścigu pokazują nie hiszpańską armadę, a polską husarię, na atak której rywale nie znaleźli odpowiedzi. Biało-czerwoni pokazali jak wykorzystać szansę, której na imię Michał Kwiatkowski. Teraz czas, by sukces "złotej dziewiątki" przekuć na sukces kolarstwa jako sportu. Takiej okazji nie można zmarnować.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.