Tour de France 2014. Kwiatkowski gwiazdą najlepszego wyścigu od lat

- Kilka lat temu w takim momencie Lance Armstrong zniechęciłby już do jazdy wszystkich, a my znów mówilibyśmy tylko o nim. Na szczęście Tour de France nie jest już wyścigiem cyborgów. Zamiast napędzanych dopingiem maszyn jadą w nim ludzie. A Michał Kwiatkowski to druga postać zaraz po liderze Vincenzo Nibalim - mówi Czesław Lang. We wtorek w ?Wielkiej Pętli? dzień przerwy. W środę pagórkowaty etap, na którym kolejny raz zaatakować może nasz rodak.

W poniedziałek Kwiatkowski jechał znakomicie. Na górskim etapie z Miluzy do La Planche des Belles Filles 24-latek z grupy Omega Pharma-Quick Step uciekał, długo miał taką przewagę nad najgroźniejszymi rywalami, że był wirtualnym liderem wyścigu. - Dzięki pomocy Tony'ego [Martin, niemiecki kolega "Kwiatka" z OPQS] miałem szansę, by wygrać etap, a może nawet zostać liderem. Ale żeby tak się stało potrzebujesz silnych nóg. Jestem rozczarowany, że ich nie miałem - mówi Kwiatkowski o słabych w swoim wykonaniu ostatnich kilometrach.

Tour znów z ludzką twarzą

- A ja rozczarowany nie jestem - przekonuje Lang. Dyrektor Tour de Pologne nie przejmuje się tym, że Kwiatkowski spadł w klasyfikacji generalnej z szóstego na 13. miejsce i stracił białą koszulkę dla najlepszego młodzieżowca. - Jestem zbudowany postawą Michała. W sporcie liczy się walka, nie tylko wynik. Nasz chłopak walczy w tegorocznym TdF tak, że zyskuje kibiców. On robi kolarstwu kapitalną reklamę - tłumaczy wicemistrz olimpijski z Moskwy z 1980 roku.

Podobnego zdania jest Lech Piasecki. - Długo zanosiło się na to, że Michał zostanie liderem, ale nie mamy prawa narzekać. Co ma powiedzieć Alberto Contador? Facet jechał na wygranie całego wyścigu, a w poniedziałkowym etapie upadł, złamał kość piszczelową i musiał się wycofać. To jest dramat. Michał nie ma się czym przejmować, on jeszcze w tym tourze błyśnie - mówi były mistrz świata i jedyny w historii Polak, który był liderem Tour de France (przez dwa dni w 1987 roku).

Contador to kolejny z wielkich, którzy w trakcie TdF 2014 stali się wielkimi-nieobecnymi. Na wcześniejszych etapach kontuzje zmusiły do rezygnacji innych zwycięzców z minionych lat - Andy'ego Schlecka i Chrisa Froome'a, nie jedzie już również kolekcjoner etapowych triumfów Mark Cavendish z grupy Kwiatkowskiego. Skąd taki pogrom faworytów?

- Nie wiem, czy tegoroczny tour jest trudniejszy od poprzednich. To zawsze wyścig ekstremalny, bo inaczej nie da się nazwać trzech tygodni ścigania na granicy wytrzymałości. Teraz jest chyba o tyle ciekawiej, że po kolejnych kontuzjach gwiazd coraz więcej zawodników z drugiego szeregu wyczuwa swoją szansę i atakuje - analizuje Piasecki.

Z byłym kolegą z peletonu zgadza się Lang. - Etapy są świetnie ułożone, ale tak dużo się dzieje dzięki kolarzom. Trasa i skala trudności nie robią wyścigu ciekawym, jeśli zawodnicy się czają. A w tym roku widzimy ciągłą walkę. To jest wyjątkowo żywy TdF, obserwując go, cieszę się, że minęły czasy, kiedy etap w etap cała grupa jechała razem i dopiero na końcówkach atakował najmocniejszy, zwykle ten sam co zawsze zawodnik - mówi.

Lang nawiązuje oczywiście do Lance'a Armstronga. Środowisko kolarskie wierzy, że inaczej niż w czasach dominacji amerykańskiej gwiazdy, peleton jest dziś czysty.

- Poziom się wyrównał, bo znów widzimy kolarzy z ludzkimi twarzami. Jak ktoś zapiernicza, to następnego dnia gorzej mu idzie, dopada go kryzys - przekonuje Lang. I choćby patrząc na poniedziałkowy etap trudno nie zauważyć, że Martin długo wykonywał czarną robotę dla Kwiatkowskiego, ale w końcu nie wytrzymał, odpadł od czołowej grupy. To nie dziwi, biorąc pod uwagę jego kapitalną jazdę w niedzielę i zwycięstwo po samotnej ucieczce.

- Kolarstwo odzyskuje dawny blask, bo już nie ściga się dwóch czy trzech cyborgów i nie zniechęca do zrobienia czegokolwiek całej reszty - cieszy się Lang.

Odjazdowy Kwiatkowski

Piasecki jest przekonany, że o zniechęceniu nie ma mowy w przypadku Kwiatkowskiego. - Michał w tym świetnym tourze błyszczy. Na pewno sporo go ta poniedziałkowa ucieczka kosztowała, ale nie mam wątpliwości, że będzie walczył na kolejnych etapach. Będzie próbował swojej szansy, bo to nie jest chłopak, który spokojnie przejedzie wyścig i będzie zadowolony, że wziął udział - mówi.

Kiedy "Kwiatek" ma szansę błysnąć najmocniej, czyli zakończyć akcję skuteczniej niż poprzednie?

- Myślę, że on sam dokładnie nie wie, co jeszcze może w tym wyścigu zrobić - śmieje się Lang. - Chłopak ma fantazję i potwierdza, że jest wszechstronny. Widzieliśmy, jak ładnie pojechał po bruku, jak próbował atakować kilometr przed metą, kiedy jednak dogonił go peleton, jak na następnym etapie rozprowadził kolegę, pomagając mu wygrać, wreszcie jak porwał grupę pod górę i pokazywał klasę w długiej ucieczce w poniedziałek, imponując też fenomenalnymi zjazdami. On próbuje różnych wariantów, jest bardzo widoczny. Poza Nibalim jest najbardziej wyrazisty, najlepiej się pokazuje. Mówią o nim. Na pewno ma w głowie różne pomysły i nie będzie się bał ich realizować - analizuje dyrektor Tour de Pologne.

Fantazja fantazją, ale najrozsądniejsza z perspektywy Kwiatkowskiego byłaby próba ugrania czegoś jeszcze, zanim wyścig wjedzie w Pireneje i Alpy. Na środę i czwartek zaplanowano dwa etapy pagórkowate. - Nie skreślam Michała w wielkich górach, bo widzę, że poprawił jazdę w nich. Jest sporo lepszy niż rok temu - mówi Piasecki. - Ale na pewno większe szanse będzie miał na trochę łatwiejszych etapach. Rok temu do koszulki lidera zabrakło mu sekundy po etapie drużynowej jazdy na czas, w poniedziałek był wirtualnym liderem, wierzę, że jeszcze w tym roku w końcu pojedzie w TdF ubrany na żółto. Może uda się już w środę albo w czwartek - dodaje.

- W wysokich górach Nibali będzie w stanie czasem wjeżdżać na metę sam, uciekając reszcie. Michał moim zdaniem będzie potrafił utrzymywać się w czołowych 10-, 15-osobowych grupach, może zaatakować z takiej grupy któregoś dnia, kiedy będzie się czuł szczególnie dobrze - twierdzi Lang. - Ale Pireneje i Alpy to nie cała druga połowa wyścigu. Michałowi noga się kręci, zaatakuje jeszcze przed nimi. Już czekam na jego kolejny odjazd - dodaje.

Ktoś może powiedzieć, że na razie odjazdy Kwiatkowskiego na etapach sprawiają, że odjeżdża mu miejsce w czołówce klasyfikacji generalnej. - Michał mógł jechać w poniedziałek w środku, pilnować rywali do białej koszulki i tych, którzy zagrają na jego pozycji w czołowej "dziesiątce" generalki. Martin go ciągnął, to była duża pomoc, ale w peletonie jechałoby mu się znacznie łatwiej. Nawet nie chodzi o opór wiatru, tylko o koncentrację. Moim zdaniem bez tej szarży utrzymałby szóste miejsce w "generalne" - mówi Lang. - Ale czy z ubiegłego roku pamiętamy go dlatego, że zajął w klasyfikacji końcowej 11. miejsce, czy raczej z dwóch etapów ukończonych na trzecim miejscu i świetnie pojechanych "czasówek"? - pyta. - Ten chłopak się uczy, robi różne akcje, żeby zbierać doświadczenia na kolejne lata. On chce być w przyszłości wielki i pracuje na to. Powinno być nam miło, że zagraniczne media piszą o nim "lwie serce", że doceniają jego odwagę i widzą w nim jedną z gwiazd najciekawszego TdF od wielu lat. Wolę - i on sam chyba też tak woli - by wygrał jakiś etap i był dalej w "generalce", niż żeby nastawiał się na walkę o miejsce w "dziesiątce" - kończy Lang.

Ból de France. Kraksy kolarzy w "Wielkiej Pętli" [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.