Kolarstwo. Lekki rower po tramadolu

Kanadyjczyk Michael Barry, który ścigał się m.in. w grupie Sky, twierdzi, że kolarze masowo faszerują się silnymi środkami przeciwbólowymi. Efekt na trasie jest podobny do nielegalnego dopingu, a efekt uboczny - więcej upadków i kontuzji.

Gdy jeździłem w Sky, tramadol w trakcie zawodów regularnie brało wielu kolarzy, w tym ja - opowiada 38-letni Barry brytyjskiemu "Timesowi" w wywiadzie, który zapowiada publikację jego wspomnień "Shadows of the road".

Barry był jednym z kluczowych świadków w śledztwie Amerykańskiej Agencji Dopingowej (USADA), która dożywotnio zdyskwalifikowała za doping Lance'a Armstronga. Kanadyjczyk opowiada w książce o EPO, ciemnych czasach u boku Teksańczyka w grupie US Postal, ale najciekawszy jest nowy wątek tramadolu (w Polsce lek nazywa się tramal).

To silny opioidowy lek przeciwbólowy, podobny do morfiny lub vicodinu, czyli medykamentu, od którego uzależnił się doktor Gregory House, bohater znanego amerykańskiego serialu. Tramadol w teorii jest mniej uzależniający niż vicodin i dużo słabszy niż morfina, ale jego narkotyczne działanie zbliżone.

Barry twierdzi, że kolarze od lat traktowali tramadol jak doping. - Efekty były zauważalne i szybkie. Na trasie czuliśmy euforię, większą siłę, znikał ból w nogach, nie czuliśmy dużego zmęczenia. Nie widzieliśmy tak naprawdę różnicy między zakazanym dopingiem a tramadolem - opowiada Kanadyjczyk. Twierdzi, że w Sky - grupie, z której wywodzą się m.in. ostatni mistrzowie Tour de France Bradley Wiggins (2012) i Chris Froome (2013) - nigdy nie widział, by stosowano lek na treningach. Ale na zawodach bardzo często, choć nie wymienia z nazwiska, kto brał.

Lek nie został uznany za nielegalny przez Międzynarodową Agencję Antydopingową (WADA), dlatego - jak twierdzi były kolega Lance'a Armstronga - zawodnicy, także z innych ekip, zażywali i dalej zażywają go masowo.

Barry wspomina, że brał tramadol po upadku na trasie Tour de France i mógł przez cztery dni normalnie jechać mimo bólu. W końcu odstawił specyfik, bo przestraszył się, że nie zauważy, jak zrobi sobie krzywdę. - Dłuższe używanie leku miało bowiem efekt uboczny. Nie czułeś granicy bólu. Tramadol oszałamiał, osłabiał koncentrację. Mogłem upaść, zranić się i nawet tego nie zauważyć - mówi Barry.

O nadużywaniu środków przeciwbólowych przez kolarzy mówił też niedawno Jan Mathieu, lekarz w belgijskiej grupie Lotto Belisol. Jego zdaniem tramadol odpowiada za większą liczbę kraks i upadków podczas wiosennych klasyków. - Na opakowaniu leku jest ostrzeżenie, że nie można po nim prowadzić samochodu czy obsługiwać maszyn. A jeździć na rowerze po kocich łbach z prędkością 50 km/godz. można? - drwił Barry.

"Times" twierdzi, że WADA, która monitoruje także użycie legalnych środków, zaobserwowała w ostatnich kilku latach znaczny wzrost stosowania tramadolu wśród sportowców, zwłaszcza kolarzy. W lipcu zeszłego roku część grup kolarskich lobbowała za zakazem, ale nie przeszedł. Uznano, że wciąż przeważa jego normalne kliniczne zastosowanie - jako środka przeciwbólowego.

Wśród lobbujących za zakazem nie było wtedy m.in. grupy Sky. Od wczoraj, gdy przez brytyjskie media przetoczyła się lawina krytyki po wyznaniach Barry'ego, Sky zmieniła front. Teraz także Brytyjczycy są zdania, że tramadol jest nadużywany i konieczne jest wprowadzenie tzw. wyłączenia terapeutycznego, czyli że sportowiec może brać lek tylko pod ścisłą kontrolą lekarzy. A jeśli zostanie on wykryty w jego organizmie w innych okolicznościach - kolarz będzie zdyskwalifikowany.

Grupa Sky długo zaklinała się, że opowieści Barry'ego są wyssane z palca. We wtorek przyznała, że w przeszłości różnie mogło być, ale obecni kolarze grupy są już na pewno czyści jak łza.

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.