Giro d'Italia. Niemiec: Podium? Tak, ale dla Scarponiego

- Na pewno nie śpię spokojnie. Ci, którzy w klasyfikacji generalnej są za mną, są równie mocni co czołowa piątka - mówi o swoich szansach na utrzymanie piątego miejsca w klasyfikacji generalnej Giro d'Italia Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), najlepszy z Polaków. Transmisja z 20. etapu Giro d'Italia w sobotę w Eurosporcie od 12.30. Relacja na żywo w Sport.pl.

W czwartek Niemiec był 12. w jeździe indywidualnej na czas (18. etap - 20,6 km z Mori do Polsy). Zachował piąte miejsce w klasyfikacji generalnej.

19. etap został odwołany, do końca pozostały więc tylko dwa, w tym jeden górski (również może zostać anulowany, przynajmniej w części). Niemiec ma 36 sekund przewagi nad szóstym Rafałem Majką (Saxo Bank-Tinkoff), 38 nad siódmym Carlosem Betancurem (Ag2r-La Mondiale) i duże szanse na obronę swojej pozycji w "generalce" i pobicia rekordu Polski we włoskim wyścigu. Jak dotąd najlepszy był Zenon Jaskuła - dziewiąty w 1991 roku.

Konrad Mazur: Jakie wrażenia po etapie, po którym utrzymał pan piąte miejsce w klasyfikacji generalnej?

Przemysław Niemiec: - Lekko nie było. Mogłoby się wydawać, że ta czasówka była łatwa, bo zaledwie 20-kilometrowa, ale osiągane przez kolarzy wyniki w granicach 50 minut pokazują, jak ciężki był to etap. Dodatkowo pod koniec zepsuła się pogoda. Deszcz, a szczególnie wiatr, mocno przeszkadzał w wykręceniu dobrego czasu. Nie spodziewałem się takich warunków atmosferycznych, dlatego założyłem "sliki" [opony do jazdy po suchej nawierzchni - przyp. KM]. Jak się później okazało, musiałem bardzo uważać na zjazdach i ostrych zakrętach, by nie wypaść z trasy.

Jestem jednak bardzo zadowolony. Obroniłem swoją lokatę w klasyfikacji generalnej, więc z optymizmem patrzę w przyszłość.

Skoro nastroje i forma dopisują, czy możemy liczyć na pański atak na podium?

- Spokojnie. Zespół postawił nam jasny cel - mamy zrobić wszystko, by Michele Scarponi [obecnie czwarty w "generalce" - KM] wskoczył na podium. Jest blisko, więc na tym muszę się skupić. Poza tym moja obecna pozycja w pełni zaspokaja szefów Lampre-Merida. Piąte miejsce to prestiż i dodatkowe punkty w klasyfikacji drużyn World Touru.

Poza tym śnieg leżący w górach nie pozwala odrabiać strat. Zobaczymy, co organizatorzy przygotują na weekend. Gdy będziemy znać dokładną trasę tych odcinków, przemyślimy naszą strategię.

Paradoksalnie może się pan cieszyć z załamania pogody. Zachowanie piątego miejsca będzie łatwiejsze

- Tak i nie. Góry to góry, trzeba uważać na każdym podjeździe - pilnować tych, którzy będą chcieli zaatakować. Na pewno nie śpię spokojnie. Ci, którzy w klasyfikacji generalnej są za mną, są równie mocni co czołowa piątka.

Tak samo silni jak Nibali? Zwycięstwo Włocha - absolutnego dominatora w tym roku - jest niezagrożone, prawda?

- W czwartek pokazał swoją siłę. Zrobił coś niebywałego - prawie dogonił na trasie Evansa [Australijczyk wyjechał na trasę trzy minuty przed Nibalim - KM]. Miał najgorsze warunki atmosferyczne - jechał w ulewie i przy mocnym wietrze - a jednak był poza zasięgiem.

Swoją siłę pokazał też Majka. Piąty na czasówce odzyskał białą koszulkę lidera klasyfikacji młodzieżowej. Utrzyma ją do końca?

- Myślę, że tak. Jego czwartkowy występ pokazał, na co go stać. Idą z Betancurem łeb w łeb, ale to Rafał ma przewagę psychologiczną. Wystarczy, by go pilnował, jechał rozsądnie i bardzo czujnie.

Betancur nie jest jednak łatwym rywalem. Stać go - zresztą jak każdego z Kolumbijczyków - na szalony atak w najmniej oczekiwanym momencie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.