Lance Armstrong: Ikona spadła na bruk

Amerykańska Agencja Antydopingowa (USADA) pozbawiła siedmiokrotnego zwycięzcę Tour de France wszystkich triumfów w Wielkiej Pętli. Został też przez nią dożywotnio zdyskwalifikowany. Wcześniej kolarz stwierdził, że jest zmęczony wieloletnią walką o dobre imię.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

40-letni Armstrong, jeden z największych sportowców, człowiek-legenda, który zwalczył raka i wrócił do triumfów w sporcie, napisał oświadczenie na swojej stronie lancearmstrong.com, tuż przed oficjalnym upłynięciem terminu wniesienia wniosku o podjęciu się obrony. - Nadchodzi czas, kiedy trzeba sobie powiedzieć "Wystarczy tego!" - napisał.

Wkrótce potem rzeczniczka WADA Annie Skinner zapowiedziała, że agencja pozbawi go siedmiu tytułów i wykluczy dożywotnio z kolarstwa. To ostatnie nie jest dojmujące - Armstrong już zakończył karierę. Decyzja zapadła już w piątek.

Amerykanin od lat zmagał się z oskarżeniami i już bardzo mało kibiców kolarstwa wierzyło, że jeździł czysty. Sam akt kary jest więc egzekucją legendy, ostatnim ciosem, w sensie sportowym śmiertelnym.

- Zły dzień dla nas, którzy kochają sport i sportowych bohaterów. I jednocześnie łamiący serce przypadek, jak sportowa kultura zwycięstwa za wszelką cenę niszczy sprawiedliwą, bezpieczną i szczerą rywalizację. Dla czystych sportowców jest to jednocześnie upewniający znak, że jest nadzieja na wyrównaną walkę bez użycia dopingu - powiedział dyrektor USADA Travis Trygart.

Pozbawienie trofeów Armstronga w Wielkiej Pętli, zdobytych w niebywałej serii od 1999 roku do 2005, to najbardziej wstrząsający przypadek w sporcie, co najmniej od czasu Bena Johnsona, przyłapanego na dopingu po zwycięstwie w finale 100 m w igrzyskach w Seulu w 1988 roku

Różnica jest taka, że Armstronga, mimo 500-600 badań, nikt nigdy nie przyłapał na użyciu "koksu", dzięki czemu mógł przez lata się zdecydowanie się bronić, a nawet atakować tych, którzy zarzucali mu oszustwo. Nawet dwuletnie śledztwo agenta federalnego Jeffa Nowitzky'ego, odpowiedzialnego za skazanie Marion Jones i wykrycie afery BALCo, nie przyniosło efektów i zostało zamknięte.

Ale USADA nie potrzebuje materialnych dowodów takich jak Nowitzky.

W czerwcu agencja przysłała Armstrongowi list oficjalnie informujący o oskarżeniu go (i pięciu innych kolarzy) o użycie dopingu i konspirację w celu ukrycia procederu. W 15-stronicowym liście agencja pisze, że ma dowody na dokonywanie przez Amerykanina zakazanej transfuzji krwi nawet w 2009 i 2010 roku, kiedy wrócił do ścigania się po długiej przerwie. Mało tego, agenci antydopingowi oświadczyli, że mają dowody na używanie przez kolarza dopingu również przed tym okresem. Najstarsze pochodzą z 1996 roku, czyli na trzy lata przed jego pierwszym triumfem w Tour de France. Oskarżenia dotyczą użycia EPO, testosteronu, innych sterydów, hormonu wzrostu. Agencja ma zeznania około 10 świadków - w tym pozbawionego za doping zwycięstwa w Tour de France Floyda Landisa, kolegi Armstronga z zespołu - którzy twierdzą nie tylko, że wielki kolarz sam się faszerował, ale też szkolił innych jak to robić i jak unikać wpadki w latach 1999-2005.

To wszystko razem musiało zrobić na Armstrongu przygniatające wrażenie.

Amerykanin, który od czerwca nieskutecznie negocjował z USADA zostawienie w spokoju jego tytułów, a ostatnio w sądzie powszechnym próbował równie nieskutecznie zablokować proces antydopingowy w końcu się poddał. Napisał, że to co robi agencja jest niesprawiedliwe i jednostronne, oraz że znów nie ma fizycznych dowodów na "dziwaczne i haniebne oskarżenia". i zakończył zdaniem: - Dziś zamykam ten rozdział.

Nie zamknie go agencja. Wkrótce prawdopodobnie wyjdą na jaw zeznania świadków, dane dotyczące tego co brał, jak i kiedy, przed jakim zwycięstwem. Wtedy ikona rzeczywiście dosięgnie bruku.

Jan Ullrich: ? Nie interesują mnie jego tytuły

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.