Kolarstwo górskie. Jak kolarze z Polski oszukują czas

Nogi jak z waty, wilczy apetyt nad ranem, poobiednie ?odloty?. By tego uniknąć podróż za ocean trzeba traktować jak ciężki trening. Jeśli nie, szanse sportowców zmieniających strefy czasowe - zwłaszcza w konkurencjach wytrzymałościowych - maleją o kilkadziesiąt procent

Co kryje walizka Mai Włoszczowskiej? ?

Zasady są żelazne: unikać snu w samolocie, spożywać jak najwięcej płynów nawet za cenę częstych wizyt w toalecie, traktować każdą minutę lotu jak ciężki wytrzymałościowy trening. - Nie można wpaść na lotnisko w ostatniej chwili, trzeba być wypoczętym do podróży. Jazda samochodem po nocach, permanentny stres mogą być dla sportowca gwoździem do trumny - mówi dr Robert Pietruszyński, kardiolog, specjalista medycyny sportowej, opiekujący się reprezentacją polskich kolarzy górskich, a wcześniej lekarz misji olimpijskiej w Atenach i Pekinie.

Zgodnie z zaleceniami Maja Włoszczowska i pozostali członkowie polskiej ekipy, którą od dziś do soboty czekają w kanadyjskim Mont-Sainte-Anne mistrzostwa świata, spotkała się na Okęciu dzień przed odlotem. Przyjechali wprost z miesięcznego zgrupowania w Zieleńcu, gdzie przez ostatnie pięć dni trener kadry minimalizował obciążenia treningowe. Przez ostatnie noce kolarze dostali też nakaz wysypiania się ponad miarę - bez nastawiania budzika.

Wszystko po to, by w czasie dziewięciogodzinnej podróży samolotem na Zachód nie kłaść się spać, co jest u sportowców wcale nierzadkim błędem kardynalnym. Najlepiej też zaplanować podróż tak, by dotrzeć do celu przed zmierzchem. - W przypadku Kanady zyskujemy sześć godzin, a więc opóźniamy zegar biologiczny. Trzeba wytrwać do następnej nocy czasu lokalnego i dopiero wtedy nadrobić sen - dodaje dr Pietruszyński. - Podczas lotu transoceanicznego trzeba pamiętać też o ćwiczeniach, w końcu organizm reaguje na podróż jak podczas mocnej jednostki treningowej. Niedopuszczalnym jest siedzenie non-stop. Wiem, że może to drażnić pozostałych pasażerów i załogę samolotu, ale im więcej chodzimy po pokładzie, tym lepiej.

Biada tym, którzy nie dotrzymają powyższych zaleceń i skuszą się na małą drzemkę. Zapłacą za to później słoną cenę - nogi jak z waty, wilczy apetyt nad ranem, wczesne wybudzenia i poobiednie "odloty". Dla sportowca oznacza to nawet obniżenie szans na sukces nawet o kilkadziesiąt procent.

Dr Pietruszyński: - Przy sześciu godzinach różnicy z Warszawą organizm potrzebuje na adaptację przynajmniej trzech dni. Nie wszystkim przychodzi to bez trudu, dlatego niektórych oprócz problemów ze snem dotykają zaburzenia jelitowe, biegunki, rozdrażnienie, zmęczenie i obniżenie wydolności, co w przypadku kolarzy ma szczególne znaczenie. Niektórzy pomagają sobie kofeiną w dzień i melatoniną w nocy, która działając na szyszynkę, przywraca równowagę i reguluje biorytm. Żadna farmakologia nie zastąpi jednak naturalnej adaptacji. Należy wychodzić na słońce, poddać się wysiłkowi fizycznemu w odpowiednich strefach tlenowych. Nie będę zdradzał, jak to jest z naszymi kolarzami, bo to tajemnica kuchni.

Adaptacja Mai Włoszczowskiej przebiega na razie bez większego problemu. Zresztą jest zaprawiona w bojach, bo w Pekinie, gdzie w 2008 roku na igrzyskach wywalczyła srebrny medal, musiała przestawiać się o sześć godzin w drugą stronę, przyspieszając zegar biologiczny. - Wtedy już na miesiąc przed wyjazdem przesunęliśmy dobę o trzy godziny - wspomina Andrzej Piątek, trener kadry. - Budziliśmy wtedy Maję o piątej nad ranem.

- A teraz moja aklimatyzacja wciąż trwa - mówi "Gazecie" liderka grupy CCC Polkowice. - W niedzielę na treningu mocno chciało mi się spać, bo była godz. 22 polskiego czasu. Budzę się w nocy, a od piątej nad ranem już w ogóle nie śpię. Ale to normalne, za dwa dni będzie ok. Na razie wyjątkowo chce mi się pić, w niedzielę wypiłam około pięciu litrów różnych płynów. Ale to chyba wina wszechobecnej klimatyzacji w hotelu.

Teraz polscy kolarze mogą czuć przewagę nad innymi zawodnikami, głównie z Europy, także z innego powodu. Mont-Sainte-Anne w Zatoce Świętego Wawrzyńca położone jest na podobnej szerokości geograficznej co Zieleniec. Temperatura i wilgotność powietrza są więc podobne do tych z ostatniego zgrupowania.

Wyścig elity kobiet, w którym wystartuje Maja, zaplanowano w sobotę na godz. 11 miejscowego czasu. - W Polsce będzie wtedy 17, więc nie ma żadnego problemu. Jej organizm zniesie ekstremalny wysiłek bez problemu.

Podyskutuj z autorem na jego blogu iwanczyk.blox.pl ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA