Polska policja wzięła udział w największej w historii obławie na handlarzy dopingiem. 234 aresztowanych

Dziewięć pokątnych laboratoriów dopingowych, 234 aresztowanych, 24 tony sterydów, 17 rozbitych grup przestępczych - właśnie się zakończyła największa międzynarodowa obława antydopingowa. Również z udziałem polskiej policji

Operacją Viribus kierowali włoscy carabinieri, wspierani przez greckich śledczych wyspecjalizowanych w przestępstwach finansowych, ale cała akcja rozlała się na 33 kraje, w tym 23 z Unii Europejskiej, a dalej - od Kolumbii i USA po Ukrainę i Macedonię Północną. Brały w niej udział m.in. Europol, Interpol, Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych oraz Światowa Agencja Antydopingowa. A częścią akcji były nie tylko obławy na nielegalne laboratoria (opróżniono dziewięć takich), rozbijanie zorganizowanych grup przestępczych, zatrzymania (ostatecznie aresztowano 234 osoby, ale zarzuty może usłyszeć blisko 1000), ale też kontrole dopingowe krwi i moczu u sportowców (łącznie blisko 1400).

- WADA brała udział w operacji, ale na poziomie poszczególnych krajów to były działania stricte policyjne, Polska Agencja Antydopingowa nie była zaangażowana. Natomiast polska policja uczestniczyła, ale nie mamy jeszcze danych w jakim zakresie – mówi Sport.pl Michał Rynkowski, szef POLADA, polskiej agencji, która ma też pion śledczy i prowadzi własne dochodzenia dopingowe we współpracy ze służbami (we wtorek podpisała kolejne porozumienie w tej sprawie, z Głównym Inspektorem Sanitarnym). 

Europol informując w poniedziałek o przeprowadzeniu obławy na nielegalnych producentów i handlarzy dopingiem i podrobionymi lekarstwami wymienił Polskę wśród krajów biorących udział w akcji, ale nie zdradził w których krajach odkryto laboratoria i dokonano zatrzymań. Ale jedno z największych nielegalnych laboratoriów dopingowych odkrytych w ostatnich latach było w Polsce, w województwie kujawsko-pomorskim. – Wyjątkowy region pod tym względem – mówią polscy specjaliści od ścigania dopingu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że polscy policjanci w ostatnim czasie rozpracowywali kolejne dopingowe wątki przestępczości zorganizowanej w województwie kujawsko-pomorskim i w warmińsko-mazurskim.

Od dawna już jest jasne, że walka z dopingiem to nie jest tylko problem sportu wyczynowego, nieuczciwych zawodników, trenerów i lekarzy, ale wymaga też rozbijania dużych grup przestępczych, produkujących i rozprowadzających substancje dopingujące wśród sportowców amatorów - w siłowniach, w salonach fitness - ale i hodowców zwierząt. A najgłośniejsze afery dopingowe ostatnich lat wybuchały właśnie wtedy, gdy do walki z dopingiem włączały się rządy, śledczy, celnicy, urzędy ds. leków. Tak było w amerykańskiej aferze Balco, która skończyła się upadkiem wielkiej sprinterki Marion Jones, w sprawie Lance’a Armstronga, w aferze hiszpańskiego doktora Eufemiano Fuentesa czy choćby podczas tegorocznej operacji Aderlass, w której główna obława została przeprowadzona podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld, ale z usług kierującego dopingową grupą przestępczą doktora z Erfurtu Marka Schmidta korzystali nie tylko narciarze. Do tej pory ustalono, że z usług Schmidta i dopingu krwi korzystało co najmniej 21 sportowców z ośmiu krajów i pięciu dyscyplin. W tamtej aferze pojawił się również trop prowadzący do włoskiej mafii.

Więcej o:
Copyright © Agora SA