Poprzez ukończenie bostońskiego maratonu Micah Herndon chciał uczcić pamięć kolegów poległych w Afganistanie. Kryzys dopadł weterana po osiągnięciu 22. mili (35 kilometra). Herndon znalazł się na ziemi i nie miał sił by wstać – ani myślał jednak rezygnować.
Wycieńczony Herndon nie chciał, by pomogły mu służby medyczne i na czworakach przebył ostatnie kilometry maratonu. Czołgając się wymieniał nazwiska kolegów z armii. „Ballard, Hamer, Juarez” – powtarzał. Przy wsparciu publiczności były żołnierz piechoty morskiej ostatecznie przekroczył linię mety. Dopiero wtedy zgodził się, by zajęli się nim lekarze.
Jak informują dziennikarze CBS, Herndon nigdy wcześniej nie brał udziału w maratonie. Pomimo ogromnego wyczerpania Amerykanin ukończył bieg ze świetnym czasem – 3:38.