Śmierć po wlewie dożylnym i zanieczyszczone odżywki. Doping jest problemem także u amatorów

- Nie myślałam, że można zdobyć medal olimpijski na suchara - mówiła o brązie w Vancouver Luiza Złotkowska. Jan Błachowicz w UFC walczy nie tylko z rywalami. - Mistrz w mojej kategorii był kilka razy łapany i zawieszany za niedozwolone substancje, ale nadal jest mistrzem - wzrusza ramionami. To m.in ci sportowcy zostali ambasadorami ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej "GRAMY FAIR". Jej celem jest pokazanie, że uczciwość popłaca, a igranie ze wspomaganiem może być tragiczne, także na szczeblu amatorskim.
Zobacz wideo

- Ostatnio mieliśmy przykład witaminowego wlewu dożylnego u sportowca amatora. Z powodu m.in zakażenia, zakończył się on śmiercią. Dlatego tak ważna jest edukacja – tłumaczył Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej. Problem sztucznego i niezdrowego wspomagania może dotyczyć właściwie każdego – Zdarzają się przecież przypadki zanieczyszczonych odżywek dla sportowców, czy niebezpieczne specyfiki np. na zredukowanie tkanki tłuszczowej, które ludzie kupują przez internet, nie wiedząc co w nich jest – mówił Sport.pl. Wielokrotnie podkreślał, że problem nielegalnych i szkodzących zdrowiu substancji dotyczy nie tylko zawodowców. Choć tam na co dzień widać go najbardziej.

"Brak obaw o odebranie medalu jest piękny"

O tak ważnych sprawach rozmawiano na spotkaniu na Stadionie Narodowym, do którego przyczynkiem była rozpoczęta w połowie kwietnia kampania wspierana przez Ministerstwo Sportu i Turystyki "GRAMY FAIR". Kierowana jest do profesjonalistów, ale też w dużej części amatorów i młodzieży. Celem – nie tylko promowanie czystości w sporcie, ale też uświadamianie zagrożeń jakie różnego rodzaju doping niesie. Materiały informacyjne, edukacyjne, bilbordy ale też szkolenia w klubach i sportowych fundacjach nie zastąpią tego, co do powiedzenia o dopingu mają ambasadorzy akcji. Wśród 13 z nich jest m.in Angelika Cichocka, Michał Daszek, Joanna Jędrzejczyk, Marcin Lewandowski, Tomasz Majewski, Arkadiusz Malarz, Monika Pyrek, Andrzej Wrona czy Luiza Złotkowska.

Polska panczenistka już w 2010 roku po zdobyciu brązowego medalu w Vancouver powiedziała pamiętne słowa: Nie myślałam, że można zdobyć medal olimpijski na suchara. Chodziło jej oczywiście o niedozwolone wspomaganie.

- Jestem jednak przykładem, że się da – uśmiecha się już teraz. – Mam nadzieję, że moja obecność w tej kampanii uświadomi młodym ludziom, iż nie jest tak źle. Że można tylko siłą własnych mięśni pokonywać tych, którzy chcą cię oszukać – dodała Złotkowska, która cztery lata później z Soczi też wyjeżdżała z medalem, tyle że nawet srebrnym. Swój sukces osiągnęła, na prawdopodobnie najbardziej skandalicznej - jeśli chodzi o nielegalne wspomaganie - olimpijskiej imprezie we współczesnej historii.W Rosji doping sportowców pomagało tuszować państwo.

- W mojej dyscyplinie tych przypadków dopingu rzeczywiście było wiele, a to co wydarzyło się w Soczi bardzo mnie poruszyło. Tuż obok mnie rozgrywała się największa afera w sporcie. Wróciłam do domu i zdałam sobie sprawę, że w tym pokoju do podmiany próbek byłam nawet kiedyś badana. Chcę jednak zaznaczyć, że ten spokój po zdobyciu swojego medalu olimpijskiego, brak obaw o to, że ktoś kiedyś mi go zabierze jest piękny. Pewnie ci, którzy triumfują po dopingu, muszą czuć też strach – dodaje polska panczenistka.

- Na moim przykładzie też widać, że da się wygrywać bez dopingu, choć do szczęścia brakuje mi jeszcze tego wymarzonego pasa UFC – mówił z kolei Jan Błachowicz, uprawiający MMA.

- Mistrz w mojej kategorii (Jon Jones – przyp. red) był kilka razy łapany za niedozwolone substancje, był zawieszany, ale nadal jest mistrzem. Sponsorzy i koledzy się od niego nie odwrócili. Nie mam jednak do niego szacunku. Ktoś nazywa go wielkim zawodnikiem – ma prawo, ja tak nie powiem. Najgorsze jest to, że niektórzy mają przekonanie, że nie da się go zdetronizować bez wspomagania. Jak pokonać kogoś, kto już na starcie ma przewagę. Ja wierzę, że się da i dalej trenuję. Jak mam przechytrzyć rywala to tylko w oktagonie. Oszukam go lewym, a uderzę prawym prostym – tłumaczy nam zawodnik, który był już na trzecim miejscu kategorii półciężkiej.

- Ja pochodzę z dyscypliny, która wytoczyła dopingowi wojnę, ale też większość takich wpadek zanotowało właśnie nasze środowisko – mówiła natomiast Monika Pyrek, medalistka MŚ i ME w skoku o tyczce. - Mam czasem takie myśli, że być może w którymś z moich ważnych startów rywalki wygrywały dzięki nielegalnej pomocy, ale nikogo za rękę nie złapałam. Jestem tylko szczęśliwa, że po zakończeniu kariery mogę powiedzieć, że ja wygrywałam na czysto – dodaje Pyrek.

Jak karać? "Doping dopingowi nierówny"

Na spotkaniu zastanawiano się też nad najskuteczniejszym sposobem walki z dopingiem. Jeśli była zbrodnia musi być i kara. Zdaniem sportowców najlepiej jak najbardziej dotkliwa, nie tylko finansowa, ale też pozbawiająca wolności. Minister Sportu Witold Bańka, który nota bene jest kandydatem Europy na szefa Światowej Agencji Antydopingowej, starał się wyjaśnić, że systemowe rozwiązanie sprawy nie jest łatwe. Każdy przypadek dopingu trzeba traktować indywidualnie.

- Możemy mówić oczywiście o odpowiedzialności finansowej, gdy złapany zawodnik traci sponsora. Tu sprawa jest prosta, często zawarta w kontraktach. Trudniej jest to zrealizować na stopie instytucji – opisywał Bańka. – Czy sportowiec, który wpadł na dopingu powinien zwrócić środki przeznaczone na niego przez ministerstwo? Wszyscy chętnie odpowiedzą, że tak. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Jeśli taki sportowiec był złapany we wrześniu, ale w kwietniu jego badanie nie budziło wątpliwości, to jak i za jaki czas go karzemy? Trudno to dokładnie ustalić i udowodnić przed sądem, że przez całe pół roku oszukiwał – obrazował sprawę minister.

- Jestem za karami finansowymi, ale też takim sformułowaniu przepisów, które w mądry sposób będą odstraszały nieuczciwych. Podobnie jest z karaniem dopingowiczów więzieniem. Wiadomo, że doping dopingowy jest nierówny. Czasem można przy tym wylać dziecko z kąpielą – mówił minister.

W polskim prawie więzienie grozi na razie za podawanie dopingu nieletnim lub podawanie go bez wiedzy zawodnika. Ścigany jest też sam handel środkami dopingowymi. Kara ograniczenia wolności nie jest jednak przewidziana dla samego sportowca, który świadomie używa niedozwolonej substancji. Dla porównania niemieckim sportowcom stosującym doping lub posiadającym środki dopingowe grożą trzy lata za kratami.

Więcej o:
Copyright © Agora SA