Tiger Woods - największy powrót w historii sportu? "To tak jakby teraz Jordan wyszedł na parkiet i pokonał LeBrona"

Turnieju Wielkiego Szlema nie wygrał od ponad dekady. Wydawało się, że świat golfa swego dawnego bohatera stracił bezpowrotnie. Ostatnio gnębiły go skandale, problemy załatwiały leki. Od bólu kręgosłupa uwalniały operacje. Po zakończonym w niedzielę turnieju w Auguście zwycięstwa Tigerowi Woodsowi gratulowali jednak Donald Trump, Barack Obama, a wraz z nimi cały świat. - To tak jakby teraz Jordan wyszedł na parkiet i poradził sobie z koszykarzami, z którymi niegdyś walczył - ocenia ten sukces Andrzej Person.
Zobacz wideo

Media za oceanem nazwały to odrodzeniem. "Ten powrót i wygranie Masters po tych wszystkich wzlotach i upadkach jest świadectwem doskonałości, wytrwałości i determinacji" – napisał na swoim Twitterze były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Gratulacje "wielkiemu mistrzowi" złożył też ten obecny - Donald Trump. Miłe słowa dołożyli m.in Serena Williams czy Kobe Bryant.

Wszystko to z jednego powodu. Tiger Woods po jedenastu latach przerwy wygrał kolejny turniej Wielkiego Szlema. Sukces zapewnił mu triumf na polu golfowym w Auguście. Dodajmy, że samo wygranie Masters w jego przypadku nie było czymś niesamowitym. Wprost przeciwnie. Był to jego piąty taki triumf. Jednak ostatnio cieszył się w tym miejscu aż 14 lat temu, w roku 2005. Prasa i portale na świecie szaleją z zachwytu, piszą i mówią w swych serwisach (m.in BBC) o "największym powrocie w sporcie".

- On jest obecnie na wszystkich czołówkach światowych gazet od "Paris Match" przez "Time’a" i "The Guardian", po "New York Times". Wszyscy uznają to niemal za wydarzenie stulecia. U nas o tym raczej cicho. Tymczasem to tak, jakby teraz Michael Jordan wyszedł na boisko i poradził sobie z koszykarzami, którzy obecnie rywalizują w NBA. Pokonał takiego LeBrona Jamesa. Ja wiem, że porównuję inne sporty i jest to inny wysiłek, ale biorę też pod uwagę samo wydarzenie. Po tylu latach wrócił człowiek, który nie jest w stanie posłać piłki tak daleko jak kilku jego kolegów, a mimo to wygrywa. W tym wszystkim trzeba wziąć też pod uwagę, to co ostatnio Woods przeszedł – mówi nam Andrzej Person, były senator, komentator golfa.

W obecnej dekadzie rzeczywiście sporo się u Woodsa działo, raczej tego bardzo złego.

Z pola golfowego do kliniki

Legenda Golfa, która w cyklu PGA Tour odniosła w sumie 80 zwycięstw, człowiek, który liderem rankingu był ponad 8 lat i zarabiał tyle, że na liście najbogatszych sportowców przez długi czas nie miał wielkiej konkurencji, popadł w tarapaty – osobiste i zdrowotne.

Woods w 2009 roku, był bohaterem jednego z najgłośniejszych w sporcie skandalu obyczajowego. Na jaw wyszło, że przykładny mąż i ojciec dwójki dzieci od kilku lat miał romans z panią lekkich obyczajów. Nie jeden romans i nie jedną panią. Kolorowa prasa docierała do kolejnych zwierzeń i informacji o orgiach organizowanych dla niego w Los Angeles, spotkaniach z menedżerką klubu nocnego z Las Vegas i innych historiach z kobietami w tle. Jego nocną jazdę samochodem zakończoną uderzeniem w drzewo i poobijany kijem golfowym samochód łączono - nie jak to opisał z przykrym wypadkiem, w którym żona chciała go wydostać z auta - a bardziej z ucieczką z domu przed jej złością. Po pewnym czasie Woods przyznał się do niewierności i publicznie przeprosił swoją rodzinę. Kolejni sponsorzy zawieszali z nim współpracę, a komentatorzy zapowiadali, że jego kariera może się załamać na kilka lat. Woods zamiast na polu golfowym czas spędzał w klinice leczenia seksualnych uzależnień. Rozwiódł się z żoną, ale z problemami borykał się dłużej. Leczył nie tylko głowę, ale i ciało.

- W to jego odrodzenie nie wierzyłem i ja. On kilka razy schodził przecież z pola pokonany, nie tyle przez przeciwników, a bardziej ból fizyczny. Dwa lata temu karetka zabrała go niemal z pola golfowego, bo po turnieju Masters nie mógł wyjść o własnych siłach z uroczystej kolacji. W Emiratach Arabskich też ledwo chodził. Na US Open w 2008 roku, kiedy by wyłonić zwycięzcę potrzebna była dogrywka, lekarze powiedzieli mu, że jak znów wyjdzie na pole, to już nie da rady z niego zejść, kolano nie wytrzyma. Wyszedł i utykając wytrzymał jeszcze 5 godzin grania – przypomina jego ostatnie, ważne zwycięstwo Person.

- Cieszę się, że to już koniec. Dłużej już nie mogłem grać - ból jest wprost nie do zniesienia – przyznał wtedy Woods, którego grymas na twarzy znaczył więcej niż słowa. Wydawało się, że przez jakiś czas od golfa rzeczywiście odpocznie.

10 lat niebytu z mieszanką leków w tle

Jego kariera załamała się nie na kilka lat, a właściwe na dekadę. W ostatnim czasie raczej głośno było o nim m.in z powodu związania się z amerykańską narciarką Lindsey Vonn (związek trwał dwa lata) oraz drogowym spotkaniu z policją. W połowie roku 2017 zakuto go w kajdanki za prowadzenie samochodu pod wpływem środków odurzających. Jego auto stało na poboczu autostrady, a Woods spał za kierownicą. Mundurowi myśleli, że jest pijany, lub zachowuje się dziwnie po zażyciu narkotyków.

Po dokładnych badaniach okazało się, że taki efekt dały zażyte przez Woodsa leki przeciwbólowe, przeciwlękowe i tabletki nasenne. To, że brał je systematycznie nie obrazowało jego dobrego stanu. Fizyczny ból odczuwał z powodu dolegliwości pleców. 16 miesięcy temu przeszedł 4 operacje kręgosłupa.

“Wrócił i wygrał w innym świecie”

Do poważnego grania wrócił dopiero w 2018 roku. Wygrał już od tego czasu jeden turniej, ale triumf na Auguście ma inny wymiar. Po wygranej Woods utonął w objęciach swojego syna. Podczas imprezy kibicowała mu też Elin Nordegren, jego była żona, która po rozwodzie nie narzekała. Dostała pół miliarda dolarów.

- Jakby z tą żoną teraz tak źle żył, to ona pewnie nie przyleciałaby ze Sztokholmu na te zawody. Dla mnie istotniejsze jest jednak to, że on wrócił i wygrał, kiedy świat golfa jest już w zupełnie innym miejscu niż był 10 lat temu. Z nowym sprzętem, z innym przygotowaniem fizycznym – podkreśla Person, który sugeruje, że to nie koniec powrotu na szczyt.

- Myślę, że on jest w stanie dogonić Jacka Nicklausa i w turniejach Wielkiego Szlema dojść do 18 wygranych – uśmiecha się Person. Do tego potrzeba jeszcze trzech takich zwycięstw. Sezon przed nim.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.