Dokumenty, rozliczenia, paragrafy i koszty zmiany narodowości. Oto kulisy sporu Shelton z Polskim Związkiem Szermierczym

"Pokrywaliśmy jej koszty" vs. "za wszystko płaciłam sama" - to wersje dwóch stron w sporze Aleksandry Shelton z Polskim Związkiem Szermierczym. Szpadzistka, która we wrześniu zamieniła flagę polską na amerykańską, w niedawnych wywiadach o rodzimym związku wypowiadała się z goryczą. Sport.pl dotarł do dokumentów, rozliczeń i faktów, które na sprawę rzucają nowe światło.
Zobacz wideo

Końcówka stycznia, Puchar Świata w szabli kobiet w Salt Lake City. Ekipa USA już w pierwszej rundzie trafiła na Polskę. Aleksandra Shelton musiała stanąć naprzeciw swych niedawnych koleżanek, z którymi kilka miesięcy wcześniej jeździła na obozy przygotowawcze. 28 sierpnia do Polskiego Związku Szermierczego przesłała jednak maila z informacją, że rezygnuje z dalszych występów w reprezentacji Polski.

"W związku ze zmianą stanu cywilnego, poprzez zawarcie związku małżeńskiego z obywatelem Stanów Zjednoczonych oraz posiadaniem podwójnego obywatelstwa niniejszym informuję o podjęciu przeze mnie decyzji o zmianie dotychczasowej reprezentacji i przejściu do Amerykańskiego Związku Szermierczego" – czytamy w dokumencie. Shelton w ubiegłym roku wyszła za mąż za Amerykanina. Do USA się też przeprowadziła. Na wspomnianych zawodach zapewne nie było jej łatwo. Wspierał ją trener Edward „Ed” Korfanty, niegdyś polski szermierz, który od wielu lat z sukcesami prowadzi amerykańskie szablistki. „Ola dawaj” – zachęcał swoją „nową”, ale dobrze mu znaną  podopieczną w starciu z Sylwią Matuszak. To właśnie „Ed” trenował Shelton nie tylko przez ostatnie miesiące. Współpracował z nią w sumie od dekady. Szablistka miała bowiem zatwierdzony przez PZSzer indywidualny program przygotowań.

"Pokrywaliśmy koszty" vs. "za wszystko płaciłam sama"

Związek zaakceptował, że Polka sporo czasu będzie spędzała za granicą i nie będzie brała udziału we wszystkich zgrupowaniach kadry. - Ona ma i miała bardzo dużą wiarę w Edwarda Korfantego. Nie mogę sportowcowi tej wiary odbierać. Trzymałem kciuki tym bardziej, że to służyło przecież Polsce - mówi nam prezes PZSzerm Adam Konopka. - Pokrywaliśmy zresztą koszty przelotów do USA – dodawał.

Z perspektywy zawodniczki tak różowo to nie wyglądało. Shelton pytana przez nas m.in o te kwestie, robi wielkie oczy. Zapewnia, że za loty i życie w USA płaciła sama. Miesięcznie kosztowało ją to około 5 tys. dolarów. Nie chce jednak w tym temacie się oficjalnie wypowiadać, przynajmniej na razie. Z dokumentów i informacji jakie uzyskaliśmy brak jednak tych, które choćby w minionych dwóch latach dowodziły refundacji biletów do USA przez polską stronę. Związek dopytywany o sprawę doprezycowuje, że refundacja biletów lotniczych „dotyczyła wcześniejszych okresów”.

Przez długi czas wydawało się, że wszystkim stronom chodziło o możliwie najlepsze przygotowanie do igrzysk olimpijskich w Tokio. Chęć spełniania marzeń u nikogo się nie zmieniła, zmieniły się środki dojścia do celu. Shelton (najpierw ustnie, a potem pisemnie) poinformowała związek, że na igrzyska chce jechać jako Amerykanka. Kilka miesięcy później publicznie tłumaczyła swoją decyzję nie przebierając w słowach. - Nie otrzymałam wsparcia ze strony Polskiego Związku Szermierczego, które pozwoliłoby mi na osiąganie zadowalających wyników. Byłam dla nich za stara i niewystarczająco dobra - czytaliśmy w rozmowie z “Magazynem Sportowiec”. Shelton nie wyjaśniła na czym grzechy związku dokładnie polegały. Prezes PZSzer w rozmowie ze Sport.pl oznajmił, że Shelton kłamie. W tej sprawie pojawiało się sporo emocji, niezrozumienia czy zarzutów obu stron, więc najlepiej patrzeć na fakty.

Własne treningi motoryczne z własnej kieszeni

Gdy spojrzymy na karierę Shelton, w oczy rzucają się dwie sprawy. Pierwsza - szablistka była jedną z najlepszych i najbardziej doświadczonych osób w naszej reprezentacji, jedną z nielicznych, która jeździła na każde igrzyska olimpijskie. Druga – swoje największe sukcesy odnosiła jakiś czas temu. Ostatni medal ME przywiozła do kraju w 2013 roku z Zagrzebia. Na MŚ na podium stała natomiast w 2003 roku. Rok po Igrzyskach Olimpijskich w Rio, 24 czerwca 2017 Shelton urodziła synka. Kilka miesięcy przebywała na urlopie macierzyńskim. 8 września powiadomiła PZSzerm o zamiarze powrotu do treningu i reprezentacji. Spotkanie w tej sprawie odbyło się w siedzibie związku. Później telefonicznie i mailowo potwierdzono kolejne ustalenia. Shelton między wrześniem a grudniem z powodu spraw rodzinnych nie mogła jeszcze wziąć udziału w pięciu zgrupowaniach kadry. Rozpoczęła już jednak treningi.

 "Chciałabym prosić o wygenerowanie środków finansowych, które byłyby przeznaczone na moją osobę podczas zgrupowań kadry i które pomogłyby mi w pokryciu kosztów jakie do tej pory poniosłam na treningi przygotowania motorycznego oraz które zabezpieczyłyby koszt dalszych treningów do końca roku” – pisała w listopadzie 2017 roku, wyjaśniając przy tym szczegółowo - i powołując się na wyniki jej badań - jak ważny jest to dla niej aspekt rozwoju. - Treningi przygotowania motorycznego są istotnym elementem mojego wyszkolenia na drodze do moich już piątych Igrzysk Olimpijskich w Tokio 2020 i zdobyciu tego wymarzonego medalu olimpijskiego – brzmiała konkluzja wniosku do PZSzerm.

Wniosek w teorii został zaaprobowany, ale treningi motoryczne nie były wciągnięte w związkowe koszty. Z informacji jakie uzyskaliśmy od zawodniczki wynika, że za całość treningu motorycznego zapłaciła sama. - Poinformowała nas, że trenowała z Dorianem Łomżą, który przygotowywał kiedyś Anitę Włodarczyk i chciałaby dostać zwrot kosztów. To były dla nas spore kwoty. Zaproponowałem, że mamy swojego człowieka od motoryki i może dołączyć do treningów, które on prowadzi. Ówczesna wicemistrzyni świata Ewa Nelip i pozostałe szablistki przygotowywały się z naszym człowiekiem, który jest znacznie tańszy i jest znakomitym fachowcem. Zresztą dziewczyny zdobywały medale – relacjonuje tę sytuację Konopka.

20 grudnia 2017 roku Shelton dostała powołanie na styczniowe zgrupowanie oraz na lutowe zawody PŚ w Baltimore. 11 stycznia wykonano jej badania wysiłkowe. Na wiosnę startowała też m.in w Atenach i była na zgrupowaniu w Spale. W czerwcu walczyła w Tunezji i na ME w Nowym Sadzie. Przed tymi imprezami też była na obozie w Spale. Od 27 do 9 lipca przygotowywała się w USA. W lipcu Instytut Sportu w Warszawie opracował dla niej zalecenia adaptacyjne na MŚ w Chinach. Jak zaznacza nam prezes - specjalnie dla jednej zawodniczki, która podróżowała do Chin z USA, a cała kadra poleciała tam z Polski. Pod koniec lipca odbyły się MŚ w szermierce Wuxi 2018. Polska nie odniosła na nich sukcesów. Shelton indywidualnie zaszła najdalej z Polek (została sklasyfikowana na 14. pozycji). Drużynowo nasze szablistki były 15.

27 lipca odbyła się narada reprezentacji po MŚ z udziałem dyrektora sportowego Ryszarda Sobczaka i trenera Dariusza Nowinowskiego. - To nie było spotkanie, na którym mieliśmy do kogoś jakieś pretensje, tylko zastanawialiśmy się co zrobić, by było lepiej – mówi nam dyrektor generalny związku Jacek Słupski. Miesiąc po tych wydarzeniach Shelton złożyła swój wniosek. Stało się to w momencie, w którym skończyło się jej ministerialne stypendium za igrzyska olimpijskie w Rio. Dzięki szóstemu miejscu na tej imprezie, szpadzistka miesięcznie dostawała 4830 złotych.

Co poszło nie tak ze zmianą reprezentacji?

Shelton, tak jak każdy inny sportowiec, przy zmianie reprezentacji narodowej musiałaby odbyć trzyletnią karencję i nie mogłaby w tym czasie jeździć na międzynarodowe zawody. Karencję ominąć można tylko w dwóch przypadkach. Wydawało się, że nie będzie z tym problemu. Shelton chciała bowiem skorzystać z przepisu 9.2.2 punktu C statusu FIE. "Szermierz, który nabywa nową narodowość w wyniku małżeństwa może reprezentować nowy kraj bez trzyletniego okresu zawieszenia". Zawodniczka wysłała więc pismo do Międzynarodowej Federacji Szermierczej (FIE ) z prośbą o zmianę narodowości i usunięcie karencji przez wzgląd na punkt 9.2.2 C. Federacja jednak takiej zgody nie wydała. Paragrafu ponoć nie zinterpretowano na jej korzyść. Nasze maile i zapytania kierowane od dwóch tygodni do m.in dyrektor generalnej FIE pozostają na razie bez odpowiedzi.

PZSzerm – według relacji osób w nim pracujących – też myślał, że sprawa jest formalnością i przez wzgląd na ślub, reprezentacja straci szpadzistkę z dnia na dzień. Gdy dopytał przedstawicieli FIE o tę kwestię uzyskał jednak inne informacje. - Dowiedzieliśmy się, że ona nie nabyła obywatelstwa przez ślub, ponieważ miała je od 2014 roku, kiedy pierwszy raz wyszła za mąż. Mając dwa obywatelstwa wybrała start na Igrzyskach w Rio w barwach Polski – mówi nam prezes związku. Prawdopodobnie uznano zatem, że nie zaszedł tu warunek mówiący o “nabywaniu nowej narodowości”. Wobec kolejnych punktów statusu FIE jedyną drogą na „pozbycie się” okresu karencji była już tylko zgoda na jej zniesienie wydana przez PZSzer.

Sport.pl otrzymał kopie pisma, którą Shelton przyniosła do związku we wrześniu 2018 roku. Poprosiła prezesa o umieszczenie na nim swojego podpisu. Pismo napisane było w pierwszej osobie. Chodziło w nim o poinformowanie FIE, że polski związek znosi karencję. Oto treść dokumentu napisanego przez Shelton:

Treść dokumentu napisanego przez SheltonTreść dokumentu napisanego przez Shelton Sport.pl

Prezes, który wiedział już, że Shelton nie ma prawa zmienić narodowości pomijając karencję, dokumentu wówczas nie podpisał. Sprawę wniósł pod związkowe obrady. Polski Związek Szermierczy ostatecznie uznał, że może przychylić się do prośby szablistki, jeżeli amerykański związek szermierczy zrekompensuje mu nakłady poniesione na szkolenie Shelton od końca ostatnich igrzysk, aż do momentu złożenia przez nią wniosku o zmianę reprezentacji. Finansowanie wyceniono na 43 tys euro czyli 187 tys złotych. - Nie chcę nikogo uziemiać, ale dlaczego mieliśmy płacić za szkolenie zawodniczki, którą finansowaliśmy z myślą o igrzyskach w Tokio, a która jednak chce jechać na nie, ale pod flagą USA? – mówi nam prezes związku, sugerując, że gdyby w sierpniu 2016 roku wiedział, że Shelton podejmie taką decyzję, to zamiast na nią fundusze kierowałby na inną zawodniczkę.

Amerykanie zapłacić 43 tys euro nie chcieli. W końcu zgłosił się jeden z amerykańskich sponsorów. Ustalono, że przekaże sprzęt sportowy dla PZSzerm za wskazaną kwotę, a ten rozdysponuje go między nasze kluby.  Związek przesłał pismo informujące o zgodzie na zniesienie karencji 3 stycznia 2019 roku. Umowa będzie ważna tylko i wyłącznie jeśli Shelton dostanie zgodę na występ na igrzyskach pod amerykańską flagą – to było zastrzeżenie, które do umowy wniosła ponoć polska strona. - Nie chciałem, żeby były podejrzenia, że chcieliśmy kogoś na coś naciągnąć – mówi nam prezes Konopko. - Pojedzie na igrzyska, my dostaniemy sprzęt. Nie pojedzie, to trudno – dodaje.

Sprawa Shelton nie jest zakończona, bo według przepisów FIE oraz tych międzynarodowych zmiana barw narodowych na igrzyskach musi zostać zaakceptowana dodatkowo przez komitety olimpijskie dwóch krajów. Zgoda amerykańskiego to raczej formalność. Polski jeszcze pisma od Amerykanów w tej sprawie nie dostał. Nie jest znany termin, w którym będzie rozpatrywał sprawę.

187 tysięcy za...

W sprawie dwie strony mają różne podejście do 43 tys. euro (187 tys. złotych) rekompensaty za zmianę barw i zniesienie karencji. PZSzerm wzorem innych polskich federacji myślał nawet o większej sumie. Ostatecznie ustalono że najrozsądniejsze będzie zliczenie kwot, które szły na Shelton i ich odebranie. Jakie to były kwoty i za co?  Prezentujemy poniżej.

Kwoty, które szły na SheltonKwoty, które szły na Shelton Sport.pl

Shelton z tymi wyliczeniami się nie do końca zgadza. A może nie tyle z samymi wyliczeniami, a bardziej z ich filozofią. Jej zdaniem to nie były koszty, które poniósł na nią związek. Chodzi głównie o stypendium sportowe. Na przestrzeni 2,5 roku to 119 tys. złotych. Te pieniądze Shelton dostała bowiem z Ministerstwa Sportu i Turystyki, za 6. miejsce na IO w Rio w drużynie. Traktowała je jako nagrodę, wyraz podziękowania za wykonaną przed igrzyskami pracę. Jeśli w Brazylii nie byłoby jej lub nie byłoby tego miejsca, to nie byłoby też pieniędzy, które jedynie formalnie przepływały przez PZSzerm. Nie licząc stypendium, pozostałe koszty przeznaczone na Shelton zamykają się przez 2,5 roku w kwocie 68 tys. złotych.

Związek podkreśla, że nie chce pieniędzy od zawodniczki, tylko od jej nowej federacji. Shelton w pewnym momencie, chcąc zamknąć spór, przelała polskiej stronie całą kwotę ze swojego konta. Sumę szybko jej jednak zwrócono, choć cała operacja kosztowała PZSzerm około 6 tys. złotych (opłaty za różnicę kursową, przewalutowanie pieniędzy i opłatę za transakcję zagraniczną).

Sprawa między związkiem, a zawodniczką nie jest zakończona. PZSzerm przygotowuje pozew o zniesławienie. Chodzi o słowa w jakich szpadzistka opisywała w mediach tę instytucję. W rozmowie m.in z „Magazynem Sportowiec” mówiła: To był cholerny koszmar. (...) Działacze za to jak ze mną postąpili nie powinni nigdy więcej pracować w sporcie. (...) Działacze używają zawodników do wspierania własnych interesów, a nie używają swoich pozycji do wspierania sportowców. - Pobłażliwość rozzuchwala – powtarza tylko prezes Konopko zaznaczając, że nie wyobraża sobie braku reakcji na słowa szpadzistki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.