Czy szachy czeka rewolucja? "Szachy losowe są coraz popularniejsze i mogą kiedyś wyprzeć tradycyjne rozgrywki"

- Każda partia w "szachach losowych" wymaga większej kreatywności. Myślę, że szachy mogą pójść w tę stronę. FIDE [Międzynarodowa Federacja Szachowa] od nowego roku wprowadzi ranking szachów losowych. A to pierwszy krok przed organizacją cyklicznych mistrzostw świata w tej odmianie i jej popularyzacji - mówi o przyszłości szachów Ryszard Królikowski, sędzia szachowy klasy międzynarodowej.

Antoni Partum: Czy szachy umierają?

Ryszard Królikowski: - Absolutnie nie. Skąd takie pytanie?

José Raúl Capablanca, jeden z pierwszych mistrzów świata, powiedział kiedyś że szachy umrą na remis. Magnus Carlsen został mistrzem świata po dogrywce, wcześniej zremisował wszystkie dwanaście partii meczu z Fabianem Caruaną.

- Szachy nie tylko nie umierają, ale stale rośnie ich popularność i poziom. Rośnie także liczba arcymistrzów. A co do meczu Carlsena z Caruaną, to trzeba pamiętać, że obaj nie chcieli zbytnio ryzykować. W trakcie gry wybierali głównie bezpieczne rozwiązania. Zremisowali dwanaście partii, bo są niemal dokładnie na tym samym poziomie. Carlsena dzieliła od Caruany minimalna, podkreślam minimalna, różnica punktowa w rankingu ELO (2835:2832). Natomiast w szachach szybkich i błyskawicznych przewaga Norwega jest wyraźna, dlatego było mu na rękę, aby doprowadzić do dogrywki. Dostosował się po prostu do regulaminu. Jego celem sportowym było obronić tytuł, i ten cel osiągnął.

Pamiętajmy też, mecze kiedyś były toczone na dłuższym dystansie. To od razu powoduje zmianę taktyki. Przypominają mi się lata 80. i pojedynek Anatolija Karpowa z Garrim Kasparowem, uznawany za jeden z najbardziej kontrowersyjnych w historii. Regulamin meczu nie ograniczał liczby rozegranych partii, grano po prostu do sześciu zwycięstw. Karpow rozpoczął mecz w doskonałej formie, po dziewięciu partiach miał cztery wygrane i żadnej przegranej. I gdy już wszyscy spodziewali się jego gładkiej wygranej, to Kasparow zaczął dzielnie stawiać opór i zremisował siedemnaście kolejnych partii. Karpow wygrał następną i był już o krok od wygrania całego meczu. Nastąpiła wówczas kolejna seria remisów, aż w końcu Kasparow wygrał partię nr 36. Karpow był już kompletnie wyczerpany, niezdolny do wskoczenia na najwyższe obroty. W kolejnych kilku partiach Kasparow odniósł dwa zwycięstwa i po pięciu (!) miesiącach zmagań - przy stanie 5:3 dla Karpowa - mecz został przerwany i uznany za nierozstrzygnięty. Karpow prowadził, ale wydawało się, że gdyby grano dalej, mógłby wygrać Kasparow. Przez sporą część kibiców został nawet uznany za pokrzywdzonego tą decyzją. Wówczas zmienił się regulamin, wyznaczono maksymalną liczbę partii na 24. Mecz Kasparow-Karpow był za długi, zdążył już całemu światu spowszednieć.

Czy szachy zyskały na tamtych zmianach?

- Trudno to ocenić. Na pewno zmiany są determinowane walką o medialność. Kilkunastodniowy pojedynek lepiej się sprzeda w mediach. W dzisiejszym świecie ważne jest, aby jak najszybciej wyłonić mistrza.

Jaka przyszłość czeka szachy?

- Nie wydaje mi się, aby sytuacja remisowych meczów w starciach o mistrzostwo świata miała się notorycznie powtarzać. Bardzo powszechnie krytykuje się natomiast dogrywkę w szybkim tempie w „klasycznym” meczu. Do odpowiedniej komisji FIDE należy korekta regulaminu. Choćby kolejne partie na poprzednim tempie, ale po dwie dziennie, a w przypadku braku rozstrzygnięcia po dwóch czy trzech dniach - gra do pierwszej wygranej. Ale bez dni wolnych i w reżimie dwóch gier dziennie.

Pozostaje też rozwiązanie, na które wpadł Bobby Fischer. Amerykanin był nie tylko fantastycznym szachistą, ale i wizjonerem. Wymyślił odmianę szachów nazywaną „szachami losowymi” bądź „szachami Fischera”, lub „szachami 960”. To odmiana szachów, którą zaproponował już w latach 90. Polega na tym, że figury są umieszczone losowo na pierwszej i ósmej linii, jedynie pionki są rozstawione normalnie. 

Jakie są zalety tej odmiany?

- Od tradycyjnych szachów oprócz rozstawienia różni się jedynie zasadą roszady. Natomiast cel gry i zakres ruchu figur się nie zmienia. To największa przewaga „szachów Fischera” nad wszystkimi innymi odmianami. Właśnie szachy ”960” mogą rozwiązać problem partii remisowych, bo przez różnorodne rozstawienie figur, zawodnicy nie mogą korzystać z utartych schematów. 960 ustawień początkowych sprawia, że odpada cały bagaż teorii debiutów.
Każda partia wymaga więcej kreatywności. I myślę, że szachy mogą pójść w tę stronę. I nie tylko ja tak myślę, bo FIDE [Międzynarodowa Federacja Szachowa] od tego roku wprowadzi ranking szachów losowych. A to pierwszy krok przed organizacją cyklicznych mistrzostw świata w tej odmianie i jej popularyzacji.

A co sądzą o niej sami zawodnicy?

- Kluczowe jest to, jak w niej wypadają. Okazuje się, że czołowi zawodnicy są również faworytami w tego typu partiach. ”Szachy 960” mogą w przyszłości zrewolucjonizować ten sport. Choć zanim będziemy mówili o końcu szachów tradycyjnych, to spójrzmy na liczby. Po pierwszych czterech turach istnieje 313 miliardów możliwych sytuacji na szachownicy. Po dziesięciu turach liczba rozwiązań liczona jest już w kwadrylionach. 

Gdyby w październiku w olimpiadzie szachowej Polacy wygrali przynajmniej jedną z czterech remisowych partii z Indiami, zdobyliby złoto. Ostatecznie zajęli czwarte miejsce. Jak pan ocenia kondycję polskich szachów?

 - Jest dość dobrze, a na pewno najlepiej od 1939 r., kiedy nasi szachiści zdobyli w Buenos Aires srebro, minimalnie przegrywając z zawodnikami Niemiec. W ogóle tamten okres to niesamowita historia. Gdy trwały rozgrywki w Buenos Aires, to nadeszła informacja o II wojnie światowej. Wielu szachistów, którzy brali udział w tamtej olimpiadzie, już nie wróciło do swoich krajów. Ba, a nawet Argentyna, m.in. dzięki Polakom, których naturalizowała, stała się silną reprezentacją. Jej liderem był Mieczysław Najdorf, polski szachista pochodzenia żydowskiego, a od 1944 roku obywatel Argentyny. To był jeden z najlepszych zawodników na świecie, ale wówczas nie był już Mieczysławem, a Miguelem Najdorfem. Niestety II wojna światowa, z oczywistych względów, zakończyła naszą piękną kartę w historii szachów.

Skąd się wziął obecny sukces Polaków?

- Z tego, że szachy są coraz popularniejsze. Gdy trafiłem do klubu szachowego, to byłem w ósmej klasie podstawówki i byłem wówczas prawie najmłodszy. A teraz? Zawody odbywają się już dla przedszkolaków. I to nie tylko zawody lokalne. Już 49 Polakom przyznano najwyższy szachowy tytuł arcymistrza [z tego 37 jest aktywnych], więc absolutnie nie mamy się czego wstydzić. Sukces napędziła także zmiana pokoleniowa. Mamy odmłodzoną kadrę, pełną utalentowanych zawodników, na czele której jest nr 1 listy FIDE do lat 20 Jan-Krzysztof Duda. Grając w drużynie Polski na pierwszej szachownicy na Olimpiadzie w Batumi, zremisował m.in. z Siergiejem Karjakinem, byłym pretendentem do tytułu, z Viswanathanem Anandem, byłym mistrzem świata, oraz z Caruaną. 

W latach 90. była duża posucha. Ale w ostatnich latach Polski Związek Szachowy prężnie działa. Szachy zostały już wprowadzone jako obowiązkowe zajęcia do ponad tysiąca szkół. Dlatego teraz PZSzach może monitorować wielką liczbę dzieci i starać się wyciągać największe talenty. Idziemy w dobrą stronę, aby powtórzyć sukcesy z lat 30. Trzeba jednak wiedzieć, że świat nie stoi w miejscu i podobne programy edukacyjne jak u nas nie są już niczym nadzwyczajnym.

Jest pan sędzią szachowym od wielu lat. Jak często łapie się oszustów w zawodach?

- Zawsze znajdzie się ktoś, kto z tylko sobie znanych pobudek będzie starał się oszukiwać. Miniaturyzacja urządzeń elektronicznych, wzrastająca moc obliczeniowa specjalnych aplikacji itp. dają szanse na krótkotrwałe sukcesy bazujące na nieuczciwości. Jest to poważny problem, ale też niekiedy wyolbrzymiany. Począwszy od istotnych rozgrywek juniorów, aż po turnieje elity organizatorzy starają się, żeby rozgrywki nie budziły podejrzeń. Zawodnicy to rozumieją i akceptują, chociaż niekiedy są sprawdzani prawie jak na lotnisku. Większym problemem jest tzw. doping elektroniczny, który może być użyty w grze online, ale to nie jest problem najważniejszych turniejów.

Jak zaradzić oszustwom online?

- Trudno. Ale są przypadki, że analizując grę danego „oszusta” da się sprawdzić czy przypadkiem w każdej partii nie gra w ten sam sposób, w jaki napisana jest lista ruchów i rozwiązań danego programu. Jeśli nie jesteś zbyt dobry, ale oszukujesz, to twój styl gry w końcu ciebie zdradzi. Większość prestiżowych turniejów odbywa się jednak na żywo, dlatego wówczas ten problem jest marginalny. Poza tym szachy są dla mnie grą psychologiczną. Ważny jest kontakt na żywo z rywalem. Oczywiście nie można go zagadywać, obrażać czy rozpraszać, ale czasem już samo spojrzenie wystarczy, aby kogoś zdekoncentrować. Poza tym każdy amator szachów może w nich znaleźć coś dla siebie. Są gry online, turnieje bezpośrednie błyskawiczne (poniżej 10 minut na partię), szybkie i klasyczne. Ludzie analizują partie mistrzów, układają i rozwiązują zadania, są nawet próby łączenia szachów w dwubój np. z tenisem stołowym lub z boksem. Pan pyta o śmierć szachów, a ja znam wiele wypadków powrotów do gry po kilkunastu i więcej latach. Szachy uzależniają.

Ryszard Królikowski (ur. 1969 r.) to szanowana postać w polskim środowisku szachowym. Jest sędzią klasy międzynarodowej (FIDE Arbiter 2008), a także sędzią w 
rozwiązywaniu zagadek szachowych (FIDE Solving Judge 2013). Oprócz tego jest działaczem i problemistą szachowym. Kandydat na mistrza w grze praktycznej oraz trzykrotny (razem z drużyną) medalista ME w rozwiązywaniu zadań szachowych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.