Szachy. Magnus Carlsen - Fabiano Caruana. Giganci wciąż remisują. "Jeszcze nigdy nie doszło do takiej sytuacji"

W Londynie trwa pojedynek o mistrzostwo świata w szachach pomiędzy obrońcą tytułu Magnusem Carlsenem, 27-letnim Norwegiem, a rok młodszym Fabiano Caruaną ze Stanów Zjednoczonych. Faworytem miał być Carlsen, tymczasem wszystkie dziesięć (z dwunastu) partii zakończyło się remisami. Jeszcze nigdy nie doszło do takiej sytuacji, by na początku starcia mistrzowskiego padło aż tyle remisów.

Carlsen to zdecydowanie najpopularniejszy szachista na świecie. Nic dziwnego, bo arcymistrzem został jako 13 latek, a już siedem lat później został najmłodszym w historii liderem światowego rankingu. W 2013 roku zdobył mistrzostwo świata i teraz broni go już po raz trzeci. W Londynie rywalizuje z Fabiano Caruaną, Amerykaninem włoskiego pochodzenia. Obaj są genialnymi szachistami, ale różnią się znacząco.

Caruana podczas gry - w odróżnieniu od Norwega - przypomina nieco komputer. Amerykanin w mgnieniu oka jest w stanie przeanalizować setki wariantów na sekundę i gra niczym komputerowy program.  - Codziennie na świecie rozgrywane są setki meczów. Wszystkie są dostępne w internecie i w wielu z nich można znaleźć ciekawe rozwiązania. Nie można tego lekceważyć - mówi Caruana. Natomiast Carlsen woli wybierać zaskakujące rozwiązania, daje się ponieść fantazji i często działa spontanicznie. 

- Carlsen jest zawodnikiem, który podchodzi do gry bardzo praktycznie. O ile inni szykują się do partii wiele godzin, wkuwają warianty, powtarzają teorie, tak on stawia bardziej na świeżość. Gra intuicyjnie, unika teorii. Dla niego liczy się prosta pozycja i sama rywalizacja. Caruana opiera swą grę na teorii, przygotowuje dużo wariantów. Stara się wszystko przeliczać, co skutkuje tym, że dość często jak na ten poziom wpada w niedoczasz – mówi arcymistrz Kamil Mitoń, trener Jana Dudy (czołowego polskiego szachisty), cytowany przez TVP Sport.

I dodaje: - Norweg też dobrze kalkuluje, obdarzony większym talentem ma lepsze czucie gry, ale można się spodziewać, że będzie unikał teoretycznych sporów, będzie schodził z tych torów i szukał gry praktycznej. Takiej, gdzie trzeba od samego początku myśleć i grać samemu. Na pewno będzie się starał wybijać rywala z przygotowania przedmeczowego – zauważył.

Obaj znają się doskonale, ale podobno prywatnie nie przepadają za sobą, co tylko dodaje pikanterii temu starciu. Tym bardziej, że szachy w dużej mierze są po prostu bitwą psychologiczną. Przed starciem o mistrzostwo świata w Londynie rozegrali ze sobą w szachach klasycznych wiele spotkań: pięć razy zwyciężył Caruana, Carlsen wygrał dwa razy więcej, a trzynaście partii zakończyło się remisem.

Carlsen i Caruana nie chcą ryzykować

Dlatego to Carlsen był uważany za faworyta tuż przed ich londyńskim starciem. Tymczasem po dziesięciu (z dwunastu) partiach wciąż jest remis.  

- Obaj szachiści są niemal na tym samym poziomie, dlatego nawet tak duża liczba remisów nie może nas szokować. Tym bardziej, że w tym pojedynku Carlsen i Caruana nie są skłonni ryzykować i właściwie zdecydowana większość ich ruchów jest stosunkowo bezpieczna - mówi nam Ryszard Królikowski, sędzia szachowy i działacz mazowieckiego związku szachowego.

I dodaje: - To najdłuższa seria remisów w historii, licząc starcia o mistrzostwo świata, które rozpoczeły się od remisu. W latach 80. podczas pierwszego starcia Karpowa z Kasparowem padło aż 17 remisów z rzędu, ale wówczas Karpow na początku rywalizacji wygrał pięć partii. Dlatego później po prostu przyjął taktykę bezpieczną, dążącą do remisów.

Mecz składa się z 12 partii i potrwa przynajmniej do 26 listopada. Jeśli wynik będzie remisowy, to dwa dni później zwycięzcę wyłoni dogrywka w szachach szybkich. W szachach szybkich, czyli takich, gdzie suma czasu do namysłu każdego gracza oraz sześćdziesięciokrotności ewentualnego czasu doliczanego za każde posunięcie wynosi minimum 10 minut, ale jest mniejsza niż godzina (partie z sumą mniejszą niż 10 minut nazywane są błyskawicznymi). Jeśli dojdzie do dogrywki, to faworytem będzie już Carlsen, który jest aktualnym mistrzem świata także w tej kategorii. Wicemistrzem z 2014 roku jest, a jakże inaczej, Caruana.

Pula nagród turnieju wynosi milion euro, a zwycięzca otrzyma 60 procent tej kwoty, powiększonej o wpływy z pay-per-view, tradycyjnych biletów oraz reklam. Takie pieniądze prawdopodobnie większe wrażenie robią na Amerykaninowi, bo Carlsen dorobił się na szachach już co najmniej ośmiu milionów dolarów. Ba, poznał nawet Billa Gates`a.  W sumie to nie tylko go poznał, ale i pokonał. By wygrać z jednym z najbogatszych ludzi na ziemi potrzebował tylko dziewięciu ruchów, nad którymi myślał zaledwie 12 sekund.

Stacie Caruany z Carlsenem ma także wymiar symboliczny. Szachy przez wiele lat były domeną Rosjan. Ich dominację, na krótki okres, przerwał w latach 70. Bobby Fisher, który w „meczu stulecia” pokonał radzieckiego arcymistrza Borisa Spasskiego. Wówczas, w trakcie zimnej wojny, Stany Zjednoczone dały pstryczka w nos ZSRR. A właściwie nie dały pstryczka, a wręcz zdzieliły po twarzy Rosjan, bo na Wschodzie porażka Spasskiego została przyjęta niemal jak klęska narodowa.

Później Rosjanie odzyskali dominacje. Przez lata rządzili, m.in Kasparow i Karpow. W 2008 roku najlepszy okazał się Viswanathan Anand, ale w 2013 roku Hindus został zdetronizowany właśnie przez Carlsena. Teraz nie można porównywać pojedynku Norwega z Amerykaninem do ”meczu stulecia”, ale jednak stawka wciąż jest duża. Czy Amerykanie znowu sprawią niespodziankę i pokonają reprezentanta Europy?

José Raúl Capablanca, legendarny kubański szachista, powiedział kiedyś, że "szachy w końcu umrą na remis". Czy pojedynek Carlsena z Caruaną właśnie tego nie potwierdza?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.