Górskie wyzwanie w szczytnym celu. W ten sposób pomógł sportowcowi

Zdobył najwyższy szczyt Polski i przeszedł całą Orlą Perć. Wszystko jednego dnia. Nie dla sprawdzenia własnych granic wytrzymałości, przede wszystkim dla drugiego człowieka. Maciej Starowicz dzięki swemu wyczynowi zebrał pieniądze na leczenie sportowca Tomasza Brzeskiego. Ten niedawno uległ poważnemu wypadkowi.

Tomka Brzeskiego i Macieja Starowicza łączy jedno. Zamiłowanie do gór. To one dają im radość, adrenalinę, ale też są niebezpieczne.

Tej ostatniej rzeczy doświadczył niedawno Tomasz Brzeski. Podczas zawodów skiturowych rozgrywanych 1 kwietnia w Tatrach miał bardzo poważny wypadek. Podczas zjazdu wpadł na skałę. Uderzenie było mocne. Nie wytrzymał nawet kask sportowca. Brzeski doznał urazów głowy i twarzy. Przewieziono go do szpitala, gdzie przez kilka tygodni leżał w śpiączce farmakologicznej. O sprawie zrobiło się głośno w mediach. O tragedii zawodnika Starowicz dowiedział się z telewizyjnego reportażu, szybko postanowił pomóc.

Chciał zasilić konta „Fundacji na ratunek" która prowadziła zbiórkę pieniędzy na leczenie i rehabilitacje Brzeskiego.

Namówił kilka lokalnych firm, że jeśli on zrobi coś spektakularnego, to one włączą się w pomoc dla sportowca. Do akcji przystąpiły Polskie Koleje Linowe, Wyższa Szkoła Biznesu z Nowego Sącza, Fakro, Zet Transport, Wiśniowski i Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska z Nowego Sącza.

Starowicz zadanie postawił przed sobą ambitne. Postanowił w ciągu jednego dnia przejść jeden z najtrudniejszych polskich szlaków, czyli całą Orlą Perć oraz zdobyć najwyższy szczyt w Polsce -  Rysy.

Do realizacji planu przystąpił 9 sierpnia. O 3:30 nad ranem wyszedł ze stacji na Kasprowym Wierchu, po półtorej godzinie był już na Świnicy. Przed ósmą zdobył Kozi Wierch, po południu przyszedł do schroniska nad Morskim Okiem, by odpocząć i ruszyć w kierunku najwyższego polskiego szczytu. Po drodze obejrzał jeszcze akcję TOPRu. Ratownicy musieli pomóc turystce, która podczas wspinaczki złamała nogę.

Maciej Starowicz w akcji dla  Tomasza BrzeskiegoMaciej Starowicz w akcji dla Tomasza Brzeskiego fot. archiwum Macieja Starowicza



On szczęśliwie i bez problemów szedł jednak dalej. Mimo obolałych nóg i dużego zmęczenia Rysy zdobył jako ostatni tego dnia, tuż po godzinie 18:00. Cała wyprawa skończyła się późną nocą, do domu wrócił bezpiecznie. Górska trasa, którą pokonał wyniosła około 28 kilometrów. Zrealizowanie planu oznaczało ponad 10 tysięcy złotych na konto fundacji wspierającej leczenie Brzeskiego. 

- Wspaniała wycieczka, która zostanie mi w pamięci do końca życia! W ciężkich chwilach myślałem o Tomku o tym, że nie mogę teraz zrezygnować, że muszę zaliczyć całą tą trasę i wówczas otrzymywałem pokłady nowej energii, która doprowadziła mnie na sam szczyt. Będąc w drodze na Rysy, dokładnie przy łańcuchach zapytałem jednego z turystów ile jeszcze zostało mi na szczyt, usłyszałem następującą odpowiedź: "dasz radę, zostało Ci jakieś 30 minut, wycofując się teraz, to będzie wielka plama na honorze" wyglądało na to jakby czytał w moich myślach” relacjonował swoje zmagania Starowicz.

Brzyski był pod wrażeniem jego wyczynu. Obaj panowie mają się niebawem spotkać.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.