Były trener Błachowicza: Janek może pokonać każdego. Wciąż nie pokazał całego potencjału, jaki w nim drzemie [ROZMOWA]

Zwycięstwo z Ronaldo Souzą automatycznie nie zapewni Jankowi Błachowiczowi walki o pas UFC. Wpierw kibice muszą uwierzyć, że pretendent do pasa może pokonać mistrza. Żeby ktokolwiek uwierzył, że Janek może się postawić Jon Jonsowi, to musiałby pokonać Souzę bardzo wyraźnie, czyli np. przez nokaut. Wymęczona wygrana na punkty nie przyniesie mu raczej walki o pas. Nie chodzi tylko o zwycięstwo. Chodzi o wygraną w dobrym stylu - mówi nam Andrei Molchanov, dziewięciokrotny mistrz świata w tajskim boksie i były trener Błachowicza.

Antoni Partum: Już w najbliższy weekend Jan Błachowicz (24-8) zmierzy się z Ronaldo Souzą (26-7) w walce wieczoru gali UFC 164 Sao Paulo. Kto jest faworytem? 

Andrei Molchanou: Całym sercem jestem za Jankiem. I myślę, podobnie jak bukmacherzy, że Janek jest faworytem. Ale trzeba pamiętać, że Janek miewa nierówną formę. Czasami daje świetne walki, czasami słabe. Niewątpliwie mobilizuje się na wielkie nazwiska, więc liczę, że i tym razem pokaże klasę.

 

Najsilniejszą stroną Souzy jest parter, ale Brazylijczyk potrafi też znokautować. Gdzie Janek powinien szukać swojej szansy?

- Brazylijczyk jest znany z umiejętności parterowych, ale potrafi też bić się w stójce. Wystarczy spojrzeć na jego nokauty. Myślę jednak, że Janek może się z nim mierzyć w obu płaszczyznach.

Jeśli Błachowicz wygra, to dostanie walkę o pas z Jonem Jonsem (25-1)?

- W UFC rządzi nie tylko sport, ale i polityka. To jest po prostu biznes, nic osobistego. Właściciele UFC chcą mieć hitową walkę. John Jones też chce godnych rywali. No i przede wszystkim kibice pragną wielkiej walki. Takiej, żeby kibice wierzyli, że pretendent do pasa może pokonać mistrza. Żeby ktokolwiek uwierzył, że Janek może się postawić Jonsowi, to musiałby pokonać Souzę bardzo wyraźnie, czyli np. przez nokaut. Wymęczona wygrana na punkty nie przyniesie mu raczej walki o pas. Nie chodzi tylko o zwycięstwo. Chodzi o wygraną w dobrym stylu.

Załóżmy, że dojdzie do walki Błachowicza z Jonem Jonsem. Czy Polak ma jakiekolwiek szansę na zwycięstwo z Amerykaninem?

- Szanse są zawsze. Szczególnie w sportach walki, gdzie czasami jeden cios może zadecydować o wygranej. Na papierze Jon Jones jest murowanym faworytem i przewyższa Janka pod każdym względem. Ale rekordy nie walczą, a ludzie. Jakby do tej walki doszło, to byłbym całym sercem za Jankiem.

Poza tym uważam, że Janek wciąż nie wykorzystał potencjału, jaki w nim drzemie. Ma warunki, aby nokautować ludzi, a w UFC rzadko kiedy z tego korzystał. Ma tylko dwa nokauty w UFC. Stać go na znacznie więcej, niż widzieliśmy do tej pory. Ze swoimi warunkami fizycznymi [188 cm i 91 kg] mógłby dominować w dywizji półciężkiej.

 

W latach 2008-11 trenowałeś Janka Błachowicza. Jak go wspominasz?

- Bardzo dobrze. Przyjemny i pogodny chłopak. No i ciężko trenował. Poznaliśmy się, gdy prowadziłem grupę zawodową od stójki u olimpijczyka Pawła Nastuli. Janek już wtedy był gwiazdą KSW i pojawił się u mnie na treningu. Pokazałem mu kilka białoruskich sztuczek [śmiech]. W trakcie jednej rundy posadziłem Janka chyba ze trzy razy ciosami na wątrobę. Po treningu Janek podszedł do mnie i poprosił, żebym zaczął go szkolić. No i sukcesy przyszły niemal od razu.

To czemu przestaliście? 

- Nie mogłem mu tyle poświęcać czasu, co wcześniej, bo nie utrzymywałem się ze sportów walki. Musiałem wręcz do tego dopłacać, więc można powiedzieć, że działałem wręcz charytatywnie. Na szczęście miałem różne swoje biznesy, które pochłaniały mi mnóstwo czasu. Mogę jednak powiedzieć, że pod moim okiem Janek wygrał cztery walki, wszystkie przed czasem! Przegrał tylko jedną [z Rameau Thierry Sokoudjou na KSW 15].

Kownackiemu brakuje goli i asyst. Ale w klubie go uspokajają:

Zobacz wideo

A czym się teraz zajmujesz?

-Rozwijam kilka projektów biznesowych na całym świecie. Ostatnio zajmuje się też technologią blockchain [ zdecentralizowana i rozproszona baza danych w modelu open source w sieci internetowej o architekturze peer-to-peer (P2P) bez centralnych komputerów i niemająca scentralizowanego miejsca przechowywania danych, służąca do księgowania poszczególnych transakcji]. To międzynarodowa korporacja credits.com , w której pełnię funkcję, jak to się mówi korporacyjnym językiem, dyrektora ds. rozwoju biznesu. Przyglądamy się polskiemu środowisku sportowemu i mamy plany w zrealizowaniu ambitnego, innowacyjnego, a zarazem technologicznego projektu, który może być związany z polskim środowiskiem MMA. Możemy występować jako partner techniczny oraz inwestor. Szczegółów nie mogę jednak jeszcze zdradzić.

A co ze sportem?

- Wciąż mam ambicję i lubię wyzwania. Zawsze lubiłem pracować z underdogami i nowicjuszami. Lubię sprawiać niespodzianki, co jako trener już udowodniłem. Teraz mam pod skrzydłem 16-letniego Krzyśka Molchanowa. Nie jest z mojej rodziny, a ma takie samo nazwisko. Traktuję to jako znak, bo widzę, że drzemie w nim wielki talent. Na razie ograniczyłem pracę z zawodowcami. Współpracuję z tylko z nielicznymi. Nie mam czasu, aby tracić czas. Zależy mi na wykreowaniu prawdziwego mistrza. Obecnie współpracuję z kilkoma zawodowcami z MMA i kickboxingu, m.in. z Konradem Dziczkiem, który wygrał trzy ostatnie walki przez nokaut. Wszystkie w pierwszej rundzie. Trenuję także z Patrykiem Mołeckim, który codziennie robi wielkie postępy. Jest także Mateusz Żukowski, który w tym roku sensacyjnie znokautował też mistrza świata z Białorusi na zasadach K-1. Pokazuje im swoje „Flow Intelligent System”.

Co to jest?

- To mój autorski system walki oparty na wieloletnim doświadczeniu i bacznym obserwowaniu takich dziedzin jak: biochemika, anatomia czy psychologia. No i oczywiście sportów walki. Ale trzeba też mieć coś w głowie, żeby to zrozumieć, stąd w nazwie inteligencja [śmiech]

Andrei Molchanov (ur. 1982): na przełomie wieków dziewięć razy został mistrzem świata w tajskim boksie. Karierę zakończył w 2007 roku. Kilka lat wcześniej zamieszkał na stałe w Polsce. Obecnie zajmuje się trenerką i spełnia się w biznesie. W przeszłości współpracował z Janem Błachowiczem, Maciejem Miszkinem, Marcinem Różalskim, Piotrem Strusem czy Arkadiuszem Wrzoskiem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.