Damian Grabowski jest uznawany za czołowego polskiego ciężkiego. "Pitbull" może poszczycić się, że w 2016 roku dostał angaż w UFC. Ale z drugiej strony: walki dla najlepszej organizacji świata brutalnie go zweryfikowały. Dostał trzy szansę. Żadnej nie wykorzystał. Jednak podczas gali KSW 49 pokazał, że na polskim rynku wciąż może być dużym nazwiskiem. W drugiej rundzie walki z Karolem Bedorfem całkowicie zdominował rywala. Tak mocno okładał twarz Bedorfa ciosami, że sędzia musiał przerwać pojedynek. Tym samym "Pitbull" wygrał drugą walkę z rzędu, wcześniej pokonał Jose Rodrigo Guelkę na gali FEN 22. Teraz czeka go bardzo trudne zadanie, bo zmierzy się z aktualnym mistrzem wagi ciężkiej KSW.
- To jest niesamowity gość. Oglądasz jego walkę i znowu jesteś zaskoczony, że zwyciężył. A on przecież wygrał piąty raz z rzędu! - mówi o Brytyjczyku Maciej Kawulski, współwłaściciel federacji KSW.
De Fries zadebiutował w klatce KSW w kwietniu zeszłego roku. I już na dzień dobry Brytyjczyk sprawił sensację, bo w 1. rundzie pokonał Michała Andryszaka, dzięki czemu zdobył pas wagi ciężkiej. Jak się okazało później wygrana z Andryszakiem nie była wcale przypadkowa. Świadczy o tym styl, w jakim De Fries pokonał w kolejnej walce Bedorfa, byłego mistrza KSW, a także Tomasza Narkuna, najlepszego zawodnika kategorii półciężkiej.