Mamed Khalidov wróci? Od "nareszcie przegrałem" do "już teraz jest mi ciężko" droga była krótka

Mamed Khalidov po starciu z Tomaszem Narkunem na KSW 46 wyraził chęć wycofania się z MMA. Konstruktywna porażka w Łodzi i chęć naprawienia swego błędu przerodziły się w jego przypadku w poczucie bezsilności w Gliwicach. Mimo to, o legendę MMA walka będzie trwać. "On wróci" - słyszeliśmy po zakończeniu smutnej gali.

Zwycięstwo zbytnio Narkuna nie cieszyło, przynajmniej na początku. Jakby chciał powiedzieć przepraszam – całemu światu i Mamedowi. Denerwował się, gdy jego legendarny rywal miał przemówić, a grupka kibiców w Arenie Gliwice zaczęła gwizdać. Zresztą do tego niezrozumiałego braku szacunku dla mistrza odnosił się też w kuluarowych rozmowach. Sam na długo klęczącego na macie zawodnika patrzył ze smutkiem. Patrzył i pocieszał.

Mamed Khalidov usłyszał słowa podziękowania

- Powiedziałem mu, że dla mnie zawsze będzie mistrzem. Jak zaczynałem przygodę ze sportami walki to wzorowałem się właśnie na nim. W głębi serca czuję jednak smutek, że mistrzowie odchodzą i że ja się do tego przyczyniłem – powiedział pytany przez nas o wydarzenia z klatki.

Mamed ze sceny schodził jednak słysząc „dziękujemy”, bo po swojej deklaracji od kibiców na Śląsku dostał też słowa wsparcia. Do szatni szedł jednak w milczeniu, pocieszał go trener Paweł Derlacz. Zresztą szkoleniowiec Arrachionu dość długo dyskutował też z Szymonem Bońkowskim, drugim trenerem olsztyńskiego klubu. Panowie podpytywali u sędziów, jak rozkładały się punkty w poszczególnych rundach i co zadecydowało o porażce.

Trenerzy KhalidovaTrenerzy Khalidova Kacper Sosnowski

Dwóch arbitrów przyznało pierwszą rundę Mamedowi, a kolejne Narkunowi. Jeden widział całkowitą dominację zawodnika ze Stargardu Szczecińskiego.

Wielkiego znaczenia to jednak nie miało, bo porażka z marca – która w opinii Mameda była wypadkiem przy pracy – okazała się czymś więcej niż tylko jednorazową pomyłką, dekoncentracją czy jak nazwał to sam zawodnik - zapłatą za prosty błąd, który popełnił. A wydawało się, że tamta przegrana może byłemu mistrzowi kat. średniej w pewien sposób pomóc. Przysłużyła się, ale w podjęciu smutnej decyzji.

Mamed Khalivod: Przegrana w 1. walce wydawała się konstruktywna

-Nareszcie przegrałem. Nareszcie! Jak ja się cieszę – mówił Khalidov po walce w Łodzi na KSW 42. Pewnie lekko ironicznie. Może też nieco prawdziwie. Zwycięzcę oklaskiwano, ale wrażenie, że Mamed przegrał tę walkę dziwnie i trochę pechowo pozostawało.

Mający przewagę i dwukrotnie kładący Narkuna na deski Khalidov, w 3. rundzie został przez niego nieoczekiwanie uduszony i to gdy był na górze, w parterze.

Wydarzenia z marca trzeba przypomnieć. Wtedy dla wszystkich wydawały się konstruktywnym scenariuszem. Dla kibiców i właścicieli KSW szansą na kolejne wielkie emocje, bo rewanż z punktu widzenia sprzedaży PPV, czystej ludzkiej ciekawości i zapytań "czy to się może powtórzyć" był nieunikniony. Z perspektywy sportowej, widzianej szczególnie oczami Mameda, był też zastrzykiem motywacyjnym, czymś, co na nowo mogło pobudzić go do pracy, przypomnieć o dawnej pasji. Mamed niedawno przyznał, że zaczynało mu już brakować motywacji. Że chciał odpocząć, poszukać wyzwań. Oczywiście znajdował je jak zmiótł z ringu Luka Barnatta, czy bił się na Stadionie Narodowym, ale marcowa porażka i przerwa w 8 letniej monotonii czempiona, mogła dać nowy zapał.

Mamed Khalivod: Od „nareszcie przegrałem” do „ już teraz jest mi ciężko”

Przed rewanżem, podczas KSW 46 w Gliwicach Mamed był jak zwykle mocno rozluźniony. Leżał w fotelach przed telebimem na wielkiej hali przylegającej do głównej areny wydarzeń i oglądał pierwsze walki gali. Dzień wcześniej na ważeniu starał się zdominować wyższego i cięższego rywala, może nawet go nieco sprowokować. Przy bardziej przejętym sytuacją Narkunie, wyglądał na człowieka, który idzie po zwycięstwo.

Jednak pierwsza runda pokazała, że droga ta będzie ciężka, a iść trzeba będzie na chwiejnych nogach. „Żyrafa” mocno obił lewe udo Mameda. Khalidov odwdzięczył się czerwieniąc łydkę rywala. W drugiej rundzie dotknął też jego oka. Walka zastała przerwana, a rywal był mocno zdenerwowany. Po gongu kończonym drugą odsłonę obaj panowie jeszcze dość złośliwie wymienili się kilkoma ciosami, co zapowiadało dużą dawkę emocji. Trzecia, epicka runda była popisem obu stron w parterze. Olsztynianinowi z kilogramami rywala walczyć było trudno, ale gromkie brawa po tej walce były zasłużone. Werdykt 38-latka nie skrzywdził, chociaż był trudny do przełknięcia. 

Mamed Khalivod: Od „nareszcie przegrałem” do „już teraz jest mi ciężko” droga była krótka

- Z nimi się szarpać, to nie ma sensu. Nadszedł czas młodych. Ściągam te rękawice. Jak się było tyle lat na szczycie, to już teraz jest ciężko – mówił na gorąco Khalidov.

–  Nic konstruktywnego mu nie powiem. To każdy sam musi przetrawić. Dużo ludzi gadało będzie jakieś pierdoły, motywacyjne gówno, ale to nie ma sensu – mówił Jan Błachowicz, pytany przez nas czy coś jest w stanie zmienić decyzję Mameda.

- Smutna chwila. Budujemy ten sport razem od samego początku i można powiedzieć coś się skończyło. Mam nadzieję, że to pod wpływem emocji związanych z tym pojedynkiem – dodawał Michał Materla, który kiedyś z Khalidovem przegrał.   

- Nie martwię się, bo to tylko chwilowe. On wróci – zapewniał Karol Bedorf. Dodawał, że nie chce mówić o wszystkim co się stało, ale ma pewne przeczucie.

- Oczywiście, że będziemy z nim rozmawiać. Tego typu decyzje powinno się podejmować na spokojnie – mówił w programie „Bez uników” Martin Lewandowski, współwłaściciel KSW. O legendę polskiego MMA batalia będzie zatem jeszcze się toczyła. Druga walka dotycząca jego przyszłości pewnie rozegra się w jego głowie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.