Królowa poddań, miłośniczka Chopina, przyjaciółka Miszki. Oto Rose Namajunas, pogromczyni Joanny Jędrzejczyk

Nad Bałtyk przyjeżdża często, w wolnych chwilach gra Chopina. Na walki zabiera swego psa, bo "to pozwala zająć głowę czymś innym". Swemu narzeczonemu na dzień dobry sprzedała prawy prosty. Ma czarne pasy taekwondo i karate, niebieski w jiu-jitsu. I teraz ma też pas mistrzyni UFC w wadze słomkowej. Zabrała go Joannie Jędrzejczyk, nokautując Polkę na UFC 217. - Ten pas nic dla mnie nie znaczy. Ważne, żeby być dobrą osobą - mówi Namajunas

Niecałe dwie minuty trwała siódma walka Jędrzejczyk z mistrzowską stawką w UFC. Rywalka, o której było wiadomo, że jest bardzo groźna w parterze, zaskoczyła Polkę świetnymi lewymi na szczękę. Po drugim takim ciosie Jędrzejczyk nie była w stanie kontynuować walki.

- To nierealne, czuję się jak w jakimś filmie - mówiła nowa mistrzyni tuż po walce, w rozmowie przeprowadzonej w ringu. Odbierając pas Amerykanka rozpłakała się ze wzruszenia. Ale szybko opanowała emocje i już chwili tłumaczyła, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Ten pas nic dla mnie nie znaczy. Ważne, żeby być dobrą osobą - przekonywała. Czy Namajunas jest takim człowiekiem? 

Mistrzyni wszystkiego, królowa poddań

Na salę treningową pierwszy raz przyszła w wieku pięciu lat. Przegląd sportów walki zaczęła od taekwondo. Dziecięcy czarny pas zrobiła w cztery lata. Od razu było widać u niej duży talent. Ponieważ nigdy nie zadowalała się tym co już miała, zapisała się też na karate. Ćwiczyła je na zmianę z jiu-jitsu. Czarny i niebieski pas w pierwszej i drugiej dyscyplinie był jej kolejnymi sukcesami. MMA pojawiło się na rozkładzie, kiedy miała 16 lat.

By zarabiać pracowała wtedy w szkolnej restauracji, ale niebawem jej ręce zaczęły generować pieniądze nie przez podawanie posiłków, a poddawanie rywalek. Walki amatorskie, w których nota bene odniosła komplet czterech zwycięstw, szybko zmieniły się w zawodowe. Walczyła dla Invicty. Pojawiła się tam z rozmachem. Jej dwa pierwsze starcia to dwie wygrane przez poddania, zresztą okrzyknięte poddaniami wieczoru. Po kolejnej przegranej walce, przeniosła się do UFC. Wystąpiła w programie The Ultimate Fighter, ale w finale nie dała rady dobrze znanej Carli Esparzie.

Potem triumfowała już prawie w każdym starciu. Pięć z sześciu wygranych, nastąpiło po poddaniach. - Dobrze czuje się w tym elemencie – przyznaje niemal w każdym wywiadzie.

Jedyną osobą, z którą Namajunas przegrała od 2015 roku była Karolina Kowalkiewicz. Uległa jej po niejednogłośnej decyzji sędziów.

Po porażce z Polką Namajunas pojechała na miesiąc do Indonezji. Cel wizyty? „Studiowanie i lepsze poznanie siebie” – jak przyznaje to była lekcja życia. Szczegółów podróży jednak nie zdradziła.

- Wiem zza kulis, że miewała problemy prywatne, które przekładały się na jej sferę mentalną. Siła fizyczna jest w naszej dyscyplinie istotna, jednak musi być poparta odpowiednim przygotowaniem psychicznym – mówiła o Rose Joanna Jędrzejczyk w niedawnym wywiadzie dla Sport.pl.

Jeśli chodzi o treningi, to Amerykanka spędziła wtedy miesiąc na sparingach z Walentiną Szewczenko, jedną z lepszych, cenionych zawodniczek UFC. Reprezentantka Peru, o rosyjskim pochodzeniu jeszcze podczas amatorskiej kariery, trzykrotnie pokonywała Jędrzejczyk w muay thai, chociaż jak wspomina Polka w dwóch wygranych mocno pomogli jej sędziowie.

Okres przygotowawczy okazał się wtedy owocny, bo Namajunas w swej kolejnej, ostatniej walce przed starciem z Jędrzejczyk, była lepsza od mocnej Michelle Waterson. Jakżeby inaczej - poddała ją w drugiej rundzie. Przed walką z Asią, Szewczenko też pomagała Rose.

W twarz na dzień dobry

Narzeczonym Namajunas jest Pat Berry. Zawodowy kickbokser i była gwiazda UFC. Uściślając - para jest obecnie w czasowej separacji, ale o tym za moment. Nie jest natomiast zaskoczeniem, że ta dwójka spotkała się na sali treningowej. Romantyzmu w tym wielkiego nie było. Rose znienacka uderzyła go w twarz, gdy ten akurat robił swoje ćwiczenia. Był mocno zdziwiony, ale taka właśnie jest Rose. Czasem zrobi coś, tylko po to by sprawdzić czy jej się to uda. Czasem ta zasada obowiązuje też w oktagonach. Warto sobie przypomnieć jak podczas Invicta 5 fruwała w powietrzu i założyła swojej rywalce, Kathinie Lowe, dźwignię na ramię.

 

 Wracając do jej sympatii - cios w twarz zaowocował trwającym sześć lat związkiem. Para zresztą obijała się regularnie, bo często razem sparowała. Rok temu Barry przestał pojawiać się w narożniku Rose. Ta wyprowadziła się od niego z domu. To pokłosie aresztowania zawodnika przez policję, po tym jak pijany wsiadł za kierownicę. Wyjście na pizzę z Brockiem Lesnarem skończyło się zbyt dużą liczbą wypitych kieliszków. Media już wcześniej informowały, że Barry ma problemy nie tylko z procentami. Podczas aresztowania Rose była na ostatniej prostej przed przygotowaniami do ważnej walki z Karoliną Kowalkiewicz, a cała sytuacja mocno ją dotknęła. Barry mówił potem, że porażkę z Polką bierze na siebie, że to było dla Rose za wiele. - To był mój pie****ny błąd – stwierdził i dodał, że gdyby nie jego zachowanie Namajunas byłaby już mistrzynią świata.

Miszka, by się uśmiechnąć

Od pewnego czasu na swoje treningi, otwarte pokazy UFC i wyjazdy na gale, Amerykanka zabiera psa. Miszka jest bardzo przyjacielska i towarzyska, o czym miała okazje przekonać się ekipa Sport.pl przed galą UFC 211 w Dallas. Pies chodził za swoją panią po hotelowych korytarzach, witał się z innymi gośćmi i merdał ogonem gdy Rose szła z nim pobiegać. Zawodniczka nie zabiera go na samą galę, wtedy Miszka zostaje w hotelowym pokoju. Jej obecność na czas przygotowań jest jednak dla zawodniczki niezwykle ważna.

- Przygotowania do walki zajmują dużo czasu, ale nie zostawiam jej wtedy samej. Poza tym, jak nie trenuję, to staram się zresetować. Ona pozwala mi zająć głowę czymś innym. Jak na nią patrzę, to zawsze się uśmiecham, więc jest też jednym z moich trenerów i pomocników podczas przygotowań – mówiła nam Rose w maju tego roku.

Miszka to zatem czworonożny przyjaciel i terapeuta w jednym.

A w głowie Chopin

Mama Rose gra na fortepianie, tata był artystą. Nie ma co się dziwić, że ich córka skończyła Wyższą Szkołę Sztuk Pięknych w Milwaukee. Ta w Stanach przygotowuje studentów do kariery muzycznej, teatralnej, tanecznej. Jakby nie było, przed publicznością Rose występuje często, nie na scenie, ale w klatce. Po jednej z wygranych walk zdarzyło się jej w oktagonie zatańczyć. Szkoła zatem na coś się przydała. Zresztą sporty walki i muzyka to dwie miłości Namajunas. Pierwszy raz na pianinie zagrała w wieku pięciu lat, wtedy rozpoczęła też treningi. Po jakimś czasie to one wydały się jej ciekawsze niż nieustanne naciskanie białych i czarnych klawiszy. Słuch jednak ma znakomity. Do tej pory gdy słyszy piosenkę, po kilkunastu sekundach jest w stanie ją odtworzyć. Muzyka to teraz dla niej hobby i odskocznia od codziennych brzuszków, przysiadów, obaleń, poddań, i prawych prostych. Siadając przy instrumencie najbardziej lubi grać... Chopina!

 

W wolnych chwilach Namajunas lubi też gotować, rysować i zajmować się swoim ogródkiem.

Powrót na Litwę

Rodzina Rose pochodzi z Litwy. Jej mama wyjechała do Stanów Zjednoczonych podczas okupacji kraju przez Sowietów. Dziewczyna urodziła się w Milwaukee. Wtedy do USA przybyły też jej dwie babcie. Pomogły w opiece nad niemowlakiem i wróciły do ojczyzny. Rose pierwszy raz odwiedziła je na Litwie w wieku 19 lat, poznała wtedy też pozostałą cześć swojej rodziny. Była tym faktem poruszona. Na zadane niegdyś pytanie o swoich bohaterów odpowiedziała, że są nimi jej babcia i mama. Do tej pory Litwę stara się odwiedzać kiedy się da, chociaż nie jest to łatwe. Wydmy nad Bałtykiem i same morze bardzo się jej podobało. Warto dodać, że dziadek Namajunas był zapaśnikiem. Geny i predyspozycje do walki nie wzięły się znikąd.

Włosy to tak istotna sprawa?

Rose przed świętami Bożego Narodzenia w 2015 roku, ogoliła głowę na łyso. Jej nowy image nieco wszystkich zaskoczył. Do tej pory miała długie blond włosy. Czy na ścięcie zdecydowała się ze względów praktycznych? Dziennikarze postanowili dopytać ją podczas najbliższej nadarzającej się okazji. Rose odpowiedziała w swoim stylu.

-  Dlaczego włosy to tak istotna sprawa. Po co się takimi rzeczmi zajmujecie? Takie własnie jest społeczeństwo, wszyscy skupiają się na dziwnych rzeczach, a nie tych ważnych. Dlatego właśnie je ściełam – odpowiedziała niczym wykładowca. Od tego czasu o włosy już nikt nie pytał, ale o jej ciało i urodę tak.

W wakacje tego roku pozowała bowiem bez ubrań dla magazynu “Women’s Health”.

- Wokół mnie jest mnóstwo rzeczy, których nie możemy okiełznać. Moje ciało, umysł, dusza to te nieliczne rzeczy, które poddają się mojej kontroli. Wszystkie blizny, siniaki oraz mięśnie to historia tego co już zrobiłam – wyjaśniła Amerykanka. Dodała, że nawet jej zmasakrowany po jednej z walk palec, który do tej pory wygląda jak „nadęty indyk” przypomina jej o tym, że zapracował na dom i kilka innych rzeczy, które niezależnie jakie by były, są dla niej piękne, bo są własne. Oryginalne i filozoficzne podejście do świata. Oryginalne jak sama Rose.

- Nauka mieszanych sztuk walki, to nie tylko uczenie się jak wygrywać walki, ale też poszerzanie swojej wiedzy, sposób życia. To nie jest zwykła praca – powiedziała kiedyś. Trudno się z tym nie zgodzić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.