Martin Lewandowski: - Do niedawna były trzy opcje: albo zakończy karierę, albo będzie zawodnikiem federacji KSW lub ACB [czeczeńska organizacja MMA – red.]. Teraz wyszliśmy z nową propozycją. Mamed jest historią KSW, naszą największą gwiazdą, a zarazem przyjacielem. Dlatego zrobiliśmy małe ustępstwo, aby równocześnie był zawodnikiem KSW i ACB. W Polsce walczyłby w KSW, a za granicą dla ACB. Mamed jest silnie związany ze swoją rodzimą organizacją, a my to rozumiemy. Liczę, że jego przyszłość wyjaśni się w ciągu kilku najbliższych dni.
- Jeszcze za mało czasu minęło, aby to realnie ocenić. Na tą chwilę nie widzę żadnych skutków ubocznych. Znam Michała i logika mi podpowiadała, że to niemożliwe, aby miał cokolwiek wspólnego z zarzutami. Jako młody chłopak może i był ”bad boyem”, ale zarzuty prokuratury, to - dla mnie i większości środowiska - zwykłe pomówienie. Rozlała się duża fala hejtu, ale też wiele osób go broniło. Michał dał się poznać jako doskonały zawodnik. A ja jestem tu od tego, aby właśnie oceniać go od strony sportowej. Tak wiec na koniec roku dostałby ode mnie ocenę celującą (śmiech). Wierzę, że prawdziwi fani sportu oceniają przede wszystkim sportowe aspekty zawodnika i jak widzę komentarze na temat Michała, tak właśnie jest i to mnie cieszy.. Dla mnie jego pobyt w areszcie, to tak jakby miał kontuzję. Nic w jego kontrakcie się nie zmieniło. Odrzucił ofertę UFC, a jego następna walka będzie na KSW w Dublinie [22 października] i będzie to jedna z głównych walk wieczoru.
- Podobno jest w znakomicie formie. Na sparingach wszystkich miażdży, dlatego zupełnie nie obawiam się o jego dyspozycję. Przeciwnika jeszcze nie zdradzę, ale na pewno będzie to ktoś wymagający, bo Michał nigdy nie brał łatwych walk
- W każdej firmie nachodzi taki moment, że trzeba dokonać „wymiany pokoleniowej”. Zakładając, że Mamed nadal będzie walczyć, a Pudzian wciąż się bije - to i tak nie nastąpi to super szybko. Mówimy tu o perspektywie 2-3 lat. Pojawiają się nowi bohaterowie, którzy zdobywają serca fanów, np. Artur Sowiński, Tomasz Narkun, Mateusz Gamrot czy Borys Mańkowski, ale też obserwuję rosnące zainteresowanie zagranicznymi zawodnikami i zawodniczkami: choćby Fernando Rodriguesem, Ariane Lipski. Kreujemy nowe gwiazdy, a oni sami budują się dając świetne walki.
- Jasne tylko oni są w klatce KSW dłużej. Wszystko wymaga czasu. Liczę, że: Gamrot, Mańkowski, Sowiński, Janikowski czy Narkun staną się godnymi następcami .
- Jak walczył Marcin Najman, Przemysław Saleta, czy debiutował Pudzian, to też było dużo lamentu. Ale dzięki temu więcej się o nas mówi. Trafiamy do szerszych kręgów, niż tylko do ludzi z branży MMA. Naszym celem jest promocja MMA wśród wszystkich warstw społecznych i przedstawienie tego sportu, jako pełnoprawnej dyscypliny, która być może kiedyś zagości nawet na igrzyskach olimpijskich... bo takie prace już trwają.
- Popek przyszedł do nas jako raper, muzyk, a nie zawodnik. Hardkorowy Koksu, jako kulturysta z siłowni, który pożera te swoje ”stejki”. A Oświeciński jako aktor. Jest to bardzo rozpoznawalna postać, dzięki której dotrzemy do nowych środowisk, np. filmowego. I spopularyzujemy swój brend. Nie uderza to w nasz prestiż.
Zróbmy takie porównanie: przeciętnego człowieka z branży MMA interesuje około 30-40 procent walk na galach UFC, jeżeli zastosujemy tą samą matematykę i wrzucimy tam te wszystkie „kontrowersyjne” walki na KSW to nie odbiegamy od „światowych standardów”. Nie mówiąc o tym, że wielokrotnie te standardy po prostu znacznie wyprzedzamy – patrz ostatnia gala KSW 39 Colosseum, na której każda walka była istnym hitem i była to druga największa gala w całej historii światowego MMA. Poza tym, maksymalnie dopuszczamy jeden tzw. Freak Fight na jednej gali. Pozostałych osiem pojedynków prezentuje duży poziom sportowy. A walki wieczoru - najwyższy. Naprawdę nie doszukiwałbym się w tym problemu.
- Jest bardzo duża szansa, że w 2018 roku zobaczymy go w klatce. Jak mnie zaczął obserwować na Twitterze, to już poczułem, że coś się święci (śmiech). Spotkaliśmy się i bardzo konkretnie pogadaliśmy. Kiedy by mógł zadebiutować, z kim, jak się czuje w innych płaszczyznach niż stójka, a także za ile pieniędzy by wszedł do klatki. Nie mamy podpisanej umowy, ale czuję, że u nas powalczy.
To tak jak było z Damianem Janikowskim [medalista olimpijski w zapasach, który zaczął trenować MMA - red]. Rozmawiałem z nim cztery lata przed debiutem w MMA. Ale czułem, że w końcu do nas trafi. Podobnie mam teraz ze Szpilką. Chociaż liczę, że nie będzie mnie trzymał aż tyle czasu, co Damian (śmiech). Szpila w grudniu ma mieć walkę z Krzysztofem Zimnochem. Ona nam dużo powie.
- To prawda. Wasilewski był pierwszym, który przy okazji pierwszego od ponad 12 lat poważnego kryzysu, wbijał nóż w plecy. O jego zachowani w środowisku było zawsze głośno, ale po maju zeszłego roku odczułem to na własnej skórze. Jest to wyraz jego niemocy i zazdrości. Przedstawił się, jako człowiek o niskich instynktach, braku klasy. Jak widać pozycja nie zawsze idzie w parze z poziomem.
Organizowaliśmy kilka gal PBN (Polsat Boxing Night). Byliśmy producentem zewnętrznym tych gal - na zlecenie telewizji Polsat. Uznali bowiem, że ludzie z MMA lepiej zorganizują galę bokserską. Wasilewski, Andrzej Gmitruk i Tomasz Babiloński po prostu dostarczali zawodników na imprezę, a my zajmowaliśmy się resztą. Boks to nie jest dla nas konkurencja, prędzej rywalizacja. MMA i boks mogą koegzystować ze sobą. Różnego rodzaju dane mówią, że fan pięściarstwa to raczej starszy kibic, a MMA - jako współczesna odsłona sportów walki - zgarnia także młodych fanów, ale oczywiście nie tylko.
- Myślę, że zaczęła się era MMA. W oczach kibiców boks jest mniej atrakcyjny. To kibice pięściarstwa zaczynają się interesować MMA, a nie na odwrót. Nawet żeby powstał taki hit, jak Floyd Mayweather Jr. kontra Connor McGregor, to ludzie z boksu, musieli sięgnąć po zawodnika MMA. Widowiskowość MMA sprawia, że tłumi boks. Walki są bardziej realistyczne, bo nie są prowadzone tylko w jednej płaszczyźnie. Boks bywa nudny, a MMA jest dynamiczne i mniej przewidywalne. Spójrz też na karty walk podczas gal bokserskich. Pierwsze pojedynki - oprócz znajomych i rodziny zawodników - nikogo innego nie obchodzą i to jest smutne. Kolejne walki przyciągają tylko zagorzałych fanów pięściarstwa. Zwykłych sympatyków sportu zazwyczaj interesuje tylko walka wieczoru. To na nich są budowane imprezy. U nas jest inaczej.
Od początku stawialiśmy na to, by nasi kibice otrzymywali rozrywkę porównywalną z wyjściem do kina. Trzy godziny wydarzenia mają być ciekawe, a nie tylko ostatnia godzina. Jeżeli coś jeszcze ciekawego przyjdzie nam zobaczyć w polskim boksie, to będzie zasługa Mariana Kmity [dyrektora ds. sportu w Telewizji Polsat] i Mateusza Borka. To Kmita wymyślił Polsat Boxing Night jako święto boksu. Starał się, aby było dużo ciekawych walk. Chce, aby różni promotorzy wystawiali tam swoich zawodników. I takie działanie ma sens. Osobiście uważam, że jedyna nadzieje dla polskiego boksu leży właśnie w rękach Mariana Kmity i Mateusza Borka, którzy naprawdę z pasji dźwigają ten sport w górę.
- Sądzę, że na pewnych polach już to się dzieje. MMA wyprzedza Boks w popularności. Dowody? Pobiliśmy rekord sprzedaży PPV, rekord sprzedanych biletów, o KSW słyszy się częściej w mediach, rynek MMA jest znaczenie bardziej dynamiczny. Boks ma ponad stuletnią tradycję, związek sportowy, itp. A pomimo tego - publiczność i tak chętniej i częściej wybiera MMA. Słyszałeś kiedyś o forum bokserskim? Targom poświęconym tylko jednej dyscyplinie? A MMA w taki krótkim czasie egzystencji na rynku doczekało się „forum MMA”. To o czymś świadczy.
- Jesteśmy drudzy lub trzeci, zależy co bierzemy pod uwagę. Jeśli chodzi o rozpoznawalność marki, tu jesteśmy za UFC. Biorąc pod uwagę sprzedaż PPV – jesteśmy numerem dwa, ale w tym roku chyba nawet numerem 1. Pod względem frekwencji to jesteśmy zdecydowanymi liderami – Zrobiliśmy bowiem większą galę niż kiedykolwiek udało się to zrobić UFC. W Polsce tu chyba już nikt nie ma złudzeń, że jesteśmy niekwestionowanymi "numer 1" biorąc również pod uwagę ofensywę UFC w Polsce
Dzisiejsze MMA powstało dzięki UFC. Dana White [prezydent UFC – red.] podbił już chyba wszystkie kontynenty. Nie da rady już ich doścignąć. Nie mam też jednak ambicji,. UFC działa na rynku, który jest znacznie liczniejszy, PPV jest normą, a sport częścią stylu życia. Jest to po prostu znacznie bardziej chłonny sportowo rynek.
- (śmiech) Teraz jest dobrze, a na Narodowym znacząco pobiliśmy polski rekord PPV [dotychczasowym rekordem była walka Tomasza Adamka z Witalijem Kliczko. Zostało wykupione około 200 tysięcy PPV – red.]. Być może popełniliśmy błąd, że za późno wprowadziliśmy PPV. Początkowo robiliśmy galę w otwartym Polsacie, więc ludzie się przyzwyczaili, że zawsze będzie za darmo. Chwilę to zajęło, żeby przekonać fana do wykupienia transmisji.
- Według badań, bariera psychologiczna zaczyna się dopiero powyżej tej kwoty. Ale czy 40 zł to dużo? Rzadko kiedy samemu ogląda się takie wydarzenia. Jeśli podzielisz koszt PPV na kolegów i znajomych, to zbitka wychodzi po kilka złotych. Obecnie robimy produkcje takiej jakości, że nie da się uniknąć PPV. Kiedyś koszt gali w 70 % to była organizacja i produkcja. Resztę pochłaniały wypłaty dla zawodników. Dziś jest na odwrót. Najdrożsi są zawodnicy i ich zarobki.
- Wydaję mi się, że już minął mit o UFC. Oni mają taki przemiał i produkują tyle gal, że nie mogą mieć samych topowych zawodników. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że chcieli nasze gwiazdy. Składali oferty Mamedowi, Materli, ale żaden z nich nie podpisał z nimi kontraktu. Nasza kontrpropozycja okazała się atrakcyjniejsza. Poza tym pamiętajmy, że prawie wszystkie znaczące nazwiska, które walczyły lub walczą w UFC, to zawodnicy po KSW.
UFC głównie zarabia w Stanach. Nie patrzą na Polskę pod kątem zarobku, czy wpływów z PPV. Chcą po prostu zaznaczyć swoją obecność. Ale to też oczywiście ma sens.
- Gdybyśmy robili ją w Polsce, a nie w Dublinie – to mógłbyś tworzyć spiskowe teorie. Ale uwierz mi, że negocjowanie wolnego terminu w obcym kraju jest piekielnie trudne. Akurat ta data była wolna, więc ją zaklepaliśmy. Gdy rezerwowaliśmy halę nie wiedzieliśmy kiedy UFC ma galę. Ale przecież nie musimy patrzyć na konkurencje, bo jesteśmy wystarczająco silnym brandem. Poza tym, prawie co tydzień jest organizowana jakaś gala MMA na świecie.
- Wtedy wysypał mi się termin gali w Częstochowie, więc musieliśmy szybko znaleźć zastępstwo. Padło na Torwar. Tyle. Przecież czasem robimy też mniejsze imprezy inie zawsze chodzi o to, żeby ścigać się w ilościach sprzedanych biletów. Ok, była tam kolizja, FEN mogło to tak odebrać, ale jeśli mam być szczery, to ostatnia rzecz o jakiej myślę przy organizacji gali, to kiedy FEN robi imprezę. Nie są dla nas żadną konkurencją. Oni są lata świetlne od nas,..
- Po pierwsze, prawie każdy polski zawodnik MMA chce trafić do KSW. Po drugie, FEN jest jak chińska podróbka KSW, nie obrażając Chińczyków. My też się wzorujemy na najlepszych, kiedyś na Pride [japońska federacja MMA – red.], Nie jesteśmy jednak niesmaczną czyjąś kopią, tak jak niektóre polskie organizacje. My inspirujemy się najlepszymi, ale robimy to po swojemu.
- Żeby w pełni profesjonalnie badać, to trzeba zapłacić około 5-10 tysięcy złotych za jednego zawodnika. do tego potrzeba struktur. Ludzi, którzy profesjonalnie się tym zajmą. Nie martw się, wraz z Maćkiem Kawulskim [współwłaściciel KSW - red.] już o tym poważnie myślimy. Polaków możemy łatwo badać, ale zagranicznych zawodników już trudniej, bo trzeba mieć ludzi za granicą do przeprowadzenia takich kontroli . Nie zależy nam na wyrywkowych badaniach.
Czekaliśmy z klatką kilka lat, podobnie z wprowadzeniem łokci do zasad walk, to teraz naszym celem są badania. Nie jest to nasz główny priorytet, ale temat został już poruszony. Także spokojnie, jak coś robimy to tylko w pełni fachowo i odpowiedzialnie.
Rozmawiał Antoni Partum