Muzyk, kulturysta, piłkarz, aktor, czyli quo vadis KSW? "Mamy poczucie smaku i jakiejś tam wiedzy".

Tu zawalczył muzyk z kulturystą, tam piłkarz. Teraz do boju wchodzi aktor. By dołączyć do świata wojowników nie trzeba przez lata wylewać siódmych potów na matach. Drogę otwiera też popularność. Bez tzw. freak fightów MMA pewnie nie byłoby w Polsce tam gdzie jest. Ostatnio jednak celebrytów w KSW zrobiło się więcej. "Wiemy co robić by nie zamącić, ale dodać przyprawy do tego kotła, w którym to wszystko się gotuje" - słyszymy u źródła.

Nie ma chyba innej dyscypliny, w której starcie Dawida z Goliatem mogło by być tak emocjonujące. Mecz Niemiec z San Marino dla kibica piłkarskiego to raczej marne widowisko. W starciu Rogera Federera z 358. tenisistą rankingu ATP, wiele też się nie wydarzy. Tu postawienie na środku sportowej areny amatora, laika, lub kogoś wyrwanego z innego świata zawsze budzi spore zainteresowanie. Mecz piłkarski reprezentacji artystów i polityków z ekipą księży Archidiecezji Warszawskiej tłumów nie przyciągnął. A gdyby tak Andrzej Nejman, czy Ryszard Kalisz mieli wejść do klatki...

Co tam Nejman. Młodzież filmowych bohaterów ma innych. Organizatorzy poznańskiej Extra Gali: „Night of Champions” zdecydowali się na wpuszczenie na ring gwiazdę filmów na YouTube, ważącego ponad 110 kg Piotra Witczaka (znany, lub nie znany jako Bonus BGC). Ten stanął w szranki z ważącym 70 kg Andrzejem Michalczykiem, zawodnikiem stójkowym. Nazwiska obu panów i tak mało mówią? W hali w Poznaniu na ich walkę przyszło tyle ludzi  ile na organizowany tam w tym roku pięściarski pojedynek Krzysztofa Włodarczyka. Dodajmy tylko, że potężny Witczak swój debiut w MMA przegrał. Dość szybko.

Jak to będzie wyglądać?

Oczywiście można dyskutować czy taki freak fight ma głębszy sens. Większe emocje u kibiców wywołuje informacja o nim niż sam pojedynek, ale dziwnych zestawień na światowych galach nie brakuje. Czasem nawet przekraczają one granice dobrego smaku. Jak inaczej określić walkę Kyle'a Maynarda, cierpiącego na amputację wrodzoną?

Na gali Auburn Fight Night 31-letni wówczas Amerykanin, który nie ma rąk i nóg wyszedł do oktagonu i próbował rywalizować z pełnosprawnym przeciwnikiem. Dobrze, że ten podszedł do pojedynku dość spokojnie. 

Innym razem na Pride Fighting Championships do ringu zaproszono niejakiego Emmanuela Yarborougha i Daiju Takase. Ten pierwszy to zawodnik sumo, zapaśnik, człowiek który próbował nawet swoich sił w UFC. Yarborough ważył wtedy ponad 270 kg. Rywala dobrano mu oczywiście małego i jeszcze nie opierzonego, tak można określić wchodzącego w świat K1 i MMA, 79 kilowego Japończyka. Wielkim widowiskiem walka nie była, chociaż pewnie każdy kto słyszy o niej pierwszy raz zastanawia się nad rozstrzygnięciem. To właśnie jeden z motorów napędowych freak figtów, czyli pytanie „jak to będzie wyglądać? Odpowiedź to zwykle: „dziwnie”. W tym przypadku wygrał mały Takase. Udało mu się wytrącić Amerykanina z równowagi. Olbrzym leżąc na plecach dostał sporo ciosów w głowę, więc odklepał.

Z freaka do zawodnika, czyli Pudzianowski

Oczywiście są to skrajne przykłady freak fightów, zwykle budowanych na zasadach przeciwieństw, pojęć „najmniejszy” lub „największy” czy też „najsilniejszy”. Czasem po prostu „znany”. Konstrukcja popularna również na polskim podwórku. Czy właśnie nie w ten sposób w KSW pojawił się Mariusz Pudzianowski?

- Jak freak fighty się zaczynały to byłem zły. Przychodził chłop znikąd i zarabiał trzy razy większe pieniądze ode mnie – wspomina Jan Błachowicz, wtedy gwiazda KSW, teraz zawodnik UFC. - Z czasem zrozumiałem, że bez tego MMA nie byłoby w miejscu w którym jest. Jest popyt, to jest podaż. Dzięki temu i zwykli zawodnicy zaczęli zarabiać lepiej. Też byliśmy rozpoznawalni, łatwiej nam było znaleźć sponsorów, więc wszystko zaczęło funkcjonować lepiej – wyjaśnia nam Błachowicz.

Pudzianowski dla KSW okazał się strzałem w dziesiątkę. Mistrz świata strongmanów był powszechnie znany, imponował siłą. Twierdził, że sporty walki uprawiał amatorsko. Jego wejście na zawodowy ring budziło ogromną ciekawość, każdy zastanawiał się w jaki sposób przyłoży Marcinowi Najmanowi. To był jeden z lepszych polskich freak fightów. Nie chodzi oczywiście o 43 sekundowe kopanie i dobijanie polskiego boksera, ale same zainteresowanie i emocje jakie ta szarża Pudziana powodowała. Pudzian miał jeszcze kilka walk freakowych, ale w którymś momencie stał się po prostu zawodnikiem MMA. 

- Jego walki nie są już jak pod budką z piwem. Widać, że ciosy są przemyślane, wszystko jest poukładane, jest jakaś taktyka. On stał się prawdziwym zawodnikiem – chwali Błachowicz.

- Pamiętam jak chciałem go nauczyć czegoś w parterze, to powiedział, że nie, bo on lubi łapać i rzucać – wspomina pierwszy trener „Pudziana” Mirosław Okniński. Po prawie 9 latach na macie sam „Dominatora” docenia. - To mega bohater. Taką otoczkę zresztą sam wykreował na zewnątrz. Jakby go zabrakło, to MMA mogłoby przygasnąć – kwituje.

By do przygaśnięcia dyscypliny nie dopuścić działacze KSW cały czas starali się, by pod ich szyldem biły się kolejne rozpoznawalne, czy oryginalne postacie. Zakontraktowano zatem kulturystę Roberta Burneikę, rapera Pawła Mikołajuwa czyli Popka, a przez ringi KSW przewinął się też znany z twardej gry piłkarz Jacek Wiśniewski. Dano mu szansę, bo kiedyś trenował boks. W realiach MMA jednak nie zabłysnął, przegrał swoją pierwszą walkę przez TKO w 1. rundzie i ze sportów walki zniknął. 

- My ciągle szukamy i testujemy. Okazało się, że to akurat nie był dobry wybór. Błędów nie popełnia tylko ten co nic nie robi -  komentuje to Kawulski. Jeśli chodzi o dwóch pozostałych zawodników, to jest zadowolony.

- Dobry promotor potrafi tak ustawić freak fight, że nie jest on odgrzewanym kotletem, ale czymś co elektryzuje ludzi. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy zestawienie Burneiki z Popkiem miało sens, to tylko przypomnę, że wraz z innymi walkami gali Colloseum, na Narodowym zostały pobite wszystkie możliwe rekordy. Od sprzedaży biletów po PPV – zaznacza założyciel KSW.

Według naszych informacji galę przed telewizorami zdecydowało się wykupić dobrze ponad 200 tysięcy osób. Żadne inne wydarzenie w Polsce nadawane w tym systemie nie miało więcej widzów. Na największy, sportowy, polski obiekt przyszło natomiast 57766 osób.

Wszyscy je mają...

Jeśli chodzi o ringowe zestawienia nie mających wiele wspólnego z MMA osób, to są one praktykowane niemal w każdej naszej federacji. To nieistniejące już MMA Attack pierwsze sięgnęło po Burneikę, który walczył z Marcinem Najmanem. Potem za rywala dobrano mu striptizera Dawida Ozdobę, co skończyło się jedną z najgorszych walk w tej dyscyplinie. Właściwie skutkowało, jej brakiem. Ozdoba uciekał po klatce, został zdyskwalifikowany za unikanie pojedynku.

Organizacja Fight Exclusive Night postawiła właśnie na pojedynek dwóch raperów. Na polu walki spotkają się Arab, czyli Gabriel Al-Sulwi i Ruby, czyli Bartłomiej Brzeziński (członek hip-hopowej grupy Ganja Mafia)

PLMMA czas temu sięgnęła po Pawła Trybałę, znanego z reality show w jednej z muzycznych telewizji. „Trybson” dla tej organizacji stoczył już 5 walk. - Ma duży potencjał, ale trzeba go jeszcze rozwijać i budować. Za dwa trzy lata może być marketingową maszyną - ocenił właściciel federacji. Pod okiem Oknińskiego ćwiczy też mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów Szymon Kołecki. - Jest trudniej niż zakładałem – mówił nam gdy rozmawialiśmy z nim po kilku miesiącach treningów. Godziny spędzone na macie dają jednak efekty. Kołecki wygrał swoje dwie pierwsze walki, w grudniu ma bić się na Torwarze. Zresztą może zadebiutuje tam też dziennikarza z branży, Jacek Adamczyk, niegdyś redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego”.

Także samo KSW ostatnio znów poszerza swoją celebrycko - zawodniczą bazę. Podpisało umowę z Tomaszem Oświecińskim dość charakterystycznym aktorem, znanym m.in. z „Pitbulla”. Rozpoznawalnych z mediów twarzy, w największej polskiej federacji jest teraz więcej. Co to oznacza? 

- Wiemy co robić by nie zamącić, ale dodać przyprawy do tego kotła, w którym to wszystko się gotuje – uspakaja Kawulski. -Staramy się trzymać symetrię. Na naszych hitowych galach masz jeden, góra dwa freak fighty i 8 czy 9 walk sportowych. Często to sport wypełnia gale, a freak'owe starcia je dopełniają. Dobór tych walk i ich proporcje to nasze know-how – dodaje.

Oświeciński wpisuje się w pewną strategię KSW. Człowieka z innej bajki, ale jednak obytego w boju. Judo trenował za młodu. Nie jeden raz na ulicy sam mógł sprawdzić siłę swoich pięści. Może jakiś potencjał w nim jest. Zresztą z naszych informacji wynika, że zwerbowaniem „Stracha” zainteresowane było nie tylko KSW. 

 UFC tylko trochę

Jak sprawa celebrytów wygląda w największej organizacji MMA na świecie? Raczej spokojnie. Największą robotę jeśli chodzi o popularyzacje MMA, ale też rekordowe zarobki, wniósł do świata Dana White'a Brock Lesnar. Człowiek wyglądem i swoją rozpoznawalnością przypominający nieco Pudzianowskiego. Tylko, że Lesnar był znakomitym zapaśnikiem. Potem został pięciokrotnym mistrzem WWE (World Wrestling Entertainment ) – najbardziej prestiżowej federacji wrestlingu na świecie. Chociaż wrestling to bardziej teatr niż prawdziwe walki, to jednak by tam występować, umiejętności,  kondycję czy poziom wytrenowania, trzeba mieć wysoki. Lesnar radził tam sobie kapitalnie, zresztą tak jak po przejściu do MMA. Mistrzowski pas UFC zdobył w swojej trzeciej walce. Jego pojedynki są do tej pory jednymi z najchętniej wykupywanych transmisji PPV w historii organizacji. Rewanżowe stracie z Frankiem Mirem na UFC 100 zakupiło 1,6 miliona kibiców. To  drugi w historii najlepiej oglądany pojedynek tej organizacji.

Na chwilę do UFC zajrzał też pewny siebie bokser James Toney. Zmierzył się z legendą UFC Randy'm Couturem, przegrał w 1. rundzie przez poddanie. Organizacja po tej walce zrezygnowała  z dalszej współpracy z Toneyem. Zawodnik za kilka minut w klatce dostał pół miliona dolarów. Zwycięski weteran UFC połowę mniej.

Zresztą nie tak dawno UFC, zorganizowała walkę kolejnemu wrestlerowi CM Punkowi, znanemu z  WWE. Jego gaża w MMA też sięgnęła pół miliona dolarów. Punk po dwóch minutach został uduszony przez rywala, który wzbogacił się w sumie o 30 tys. dolarów. Krótkie spięcie na macie było słabym widowiskiem, więc nie wiadomo czy działacze UFC dalej będą chcieli korzystać z usług gwiazdy. No chyba, że jeszcze raz spojrzą na wyniki sprzedaży PPV gali UFC 203, na której walczył. Szacuje się, że dzięki wrestlerowi dostęp do transmisji kupiło ok 200 tyś osób więcej. To przyniosło organizatorom dodatkowe 5 mln dolarów zysku. Zainwestowanie pół miliona na zawodnika nie wydawało się zatem złym pomysłem. Zastrzyk gotówki miły, ale nie niezbędny. Zresztą na przestrzeni  dwudziestu czterech lat działalności UFC starcia freaków, czy ludzi znanych z innych rzeczy, można by policzyć na palcach jednej ręki.

- Oni idą mocno sportowo. Nie muszą sięgać po aktorów piosenkarzy i innych celebrytów. Tworzą własne wielkie gwiazdy z Conorem McGregorem, Rondą Rausey czy Aśką Jędrzejczyk na czele – ocenia Łukasz Jurkowski komentator MMA, który w tym roku powrócił do walk w klatce.

Granica, której...

Wracając na polskie podwórko nie da się nie zauważyć, że w KSW ludzi spoza oktagonów zrobiło się sporo. Popek, Oświeciński są na umowach. Burneika, też pozostaje w grze. Do tego tercetu może dołączyć też znany bokser, o czym pierwszy poinformował Sport.pl. Rozmowy w tej sprawie trwają.

- W tym dziwnym miksie, który serwujemy, mamy poczucie smaku i jakiejś tam wiedzy. Jak braliśmy Popka to on miał już trzy walki w dobrej angielskiej federacji. Burneika był po dwóch zwycięstwach. Raczej szukamy w obszarze osób które naszym zdaniem są predestynowane, by się bić, a czasem są znane w innej dziedzinie. Chętnie zobaczylibyśmy u nas Tomasza Adamka, jeśli zgodzi się na naszą propozycję, to drzwi w KSW są dla niego otwarte – wyjaśnia Kawulski.

- KSW przyzwyczaiło się do szybkiej sprzedaży biletów na swoje gale i olbrzymiego nimi zainteresowania. Może jest jakiś mały kryzys frontmanów. Nie wiadomo co dalej z Mamedem Chalidowem, nie wiadomo co z Marcinem Różalskim. Trudno teraz wykreować nową gwiazdę, bo to zajmuje dwa, trzy lata. Oni cały czas szukają sposobów by zainteresować sobą ludzi. Celebryci robią to szybciej – zauważa Jurkowski. 

- Poszliśmy drogą, która jest rozsądniejsza. Zapraszamy do oglądania MMA wszystkich. Tych co się na tym sporcie znają i nie znają. Przyciągamy ich różnymi trikami. Nie czarujemy, że robimy tu tylko sport. Mamy scenę na konfrontację różnych ludzi – tłumaczy dalej Kawulski. Zaznacza przy tym, że granica w zapraszaniu do oktagonów jednak istnieje.

- Michał Żebrowski w oktagonie KSW się nie pojawi - ucina zaczepiany o jednego z najpopularniejszych polskich aktorów.

Quo vadis KSW? Na razie na te pytanie jednoznacznie odpowiedzieć trudno. Choć na myśl, może przez Żebrowskiego czy Oświecińskiego, ciśnie się odpowiedź filmowa. „Na dobre i na złe”?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.