To już pewne. Kowalkiewicz swoją najbliższą walkę stoczy na UFC Fight Night 118, 21 października w Gdańsku. To o czym mówiło się od dłuższego czasu, właśnie potwierdzili przedstawiciele federacji. Dla łodzianki to znakomita wiadomość. Przed polską publicznością będzie miała okazje zaprezentować się po prawie trzech latach przerwy.
- Nalegałam na działaczy UFC już od pewnego czasu. Bardzo chciałam walki w Polsce, rzeczywiście dawno tu nie walczyłam. Udało się. Cieszę się podwójnie. Po pierwsze dlatego, że jestem patriotką. Do swoich walk zawsze wychodzę z polską flagą. Teraz będę mogła zawalczyć przed własną publicznością, a to będzie dodatkowa mobilizacja – tłumaczy nam Kowalkiewicz. Zresztą samo Trójmiasto jeśli chodzi o MMA, zapadło jej w pamięć.
- Gdańsk, czy Trójmiasto to dla mnie miejsce szczególne. Tu zaczynałam swoją przygodę z zawodowym MMA, tu zdobyłam pas KSW, to dla mnie też szczęśliwe miejsce – dodaje.
Chociaż Kowalkiewicz liczyła na walkę w ojczyźnie, z jej organizacją były pewne problemy.
- W terminie polskiej gali, nikt nie chciał ze mną walczyć. Działaczom UFC trudno było znaleźć, zdrową, niekontuzjowaną i mocną rywalkę. Zdecydowano się zatem na zakontraktowanie zawodniczki z Invicty – tłumaczy.
Jodie Esquibel, bo o niej mowa, dla największej, kobiecej federacji walczyła od 2013 roku. Miała tam nawet niedawno bić się o pas wagi słomkowej. W zawodowej karierze wygrała 6 razy, a przegrała dwukrotnie.
- Znam jej bilans, wiem, że kiedyś była dobrą bokserka. Jeszcze nie oglądałam jej walk, ale już opowiadali mi o niej moi trenerzy. Podkreślają, że jest wszechstronna i niezwykle odporna na ciosy. Można jej z twarzy zrobić pomidorową, a i tak będzie stała – obrazuje Kowalkiewicz.
31-letnia zawodniczka, mówi, że od swojej ostatniej, czerwcowej walki na UFC 212, praktycznie cały czas jest w treningu. Operacja Esquibel zatem trwa. Czy po dobrej, ale przegranej walce o pas z Joanną Jędrzejczyk i niedawnej porażce z Claudią Gadelhą, do kolejnej walki dla UFC, będzie przystępowała z większą presją?
- To nie były porażki. Porażka to by była jakbym siedziała na kanapie z założonymi rękami. Ja cały czas natomiast robię to co kocham. Trenuję i walczę dla UFC. Oczywiście te walki nie poszły tak jak tego chciałam. Po prostu je jednak przegrałam. Przeanalizowałam wyciągnęłam z tego wnioski i tyle. Oczywiście wolałabym mieć, tak jak do niedawna, jedynie zwycięski bilans, ale tego już nie zmienię. Teraz przez to mogę być jedynie bardziej zmobilizowana.
Pojedynek Kowalkiewicz na UFC w Gdańsku, to kolejna walka z udziałem Polaka. Na październikowej gali w oktagonie mamy zobaczyć także Jana Błachowicza, Oskara Piechotę, Damiana Stasiaka, Adama Wieczorka czy Marcina Helda.