Elizabeth Revol udzieliła długiego wywiadu. "Powiedziałam Tomkowi, że przyleci po niego helikopter"

Elizabeth Revol udzieliła długiego wywiadu portalowi Ouest-France. Francuzka wraz z Tomaszem Mackiewiczem zdobyła Nangę Parbat, ale prawdziwy dramat zaczął się podczas zejścia z góry. Revol została uratowana przez grupę polskich himalaistów, niestety na uratowanie Mackiewicza nie było szans.
Elizabeth Revol i Tomasz Mackiewicz Elizabeth Revol i Tomasz Mackiewicz https://twitter.com/tomekmaz/

Czwarta próba

Revol obecnie przebywa w szpitalu w Sallanches we francuskich Alpach. Obecnie lekarze walczą o to, by uniknąć amputacji palców obu rąk oraz lewej stopy. Ma odmrożenia III i IV stopnia.

Nanga Parbat często jest nazywana "zabójczą górą" ze względu na ogromne ryzyko, jakie niesie ze sobą próba jej zdobycia. - Zaakceptowaliśmy to ryzyko. To była moja czwarta zimowa próba, za to siódma dla Tomka.

Zdobycie szczytu i początek dramatu

Revol zdobyła szczyt z Mackiewiczem w czwartek 25 stycznia ok. godziny 18.00. Radość była jednak bardzo krótka. - Tomek powiedział mi, że nie widzi niczego - zdradziła Revol. Oboje natychmiast zaczęli schodzić z góry, ale nie było to łatwe. - W pewnym momencie nie mógł oddychać i zdjął z twarzy maskę zabezpieczającą przed niską temperaturą. Zaczął zamarzać. Jego nos stał się biały, a potem ręce i stopy.

Objawy choroby

Mackiewicz nie miał sił na to, by powrócić do obozu. Następnego dnia rano sytuacja była jeszcze bardziej dramatyczna. - Z jego ust ciągle ciekła krew - powiedziała Revol. Były to objawy ogólnego obrzęku i choroby wysokościowej. Śmiertelnej, jeśli chory nie trafi natychmiast pod opiekę lekarza.

Mackiewicz wierzył, że zostanie uratowany

- Wtedy ostrzegłam wszystkich, ponieważ Tomek nie mógł zejść samemu - powiedziała Revol. - Przekazano mi, że powinnam zejść na wysokość 6000 metrów. Wtedy helikopter wziąłby Tomka z wysokości 7200 m. To nie była moja decyzja, zostało mi to narzucone.

Wtedy Revol powiedziała Mackiewiczowi: - Słuchaj, helikoptery przylecą popołudniem, ale ja muszę zejść. Przyjdzie po ciebie ratunek.

Francuzka wysłała swoją lokalizację, zabezpieczyła Polaka najlepiej jak to możliwe i zeszła "nie biorąc ze sobą niczego, nawet namiotu. Helikoptery miały przylecieć popołudniu". Działo się to w piątek, a Revol została uratowana dopiero w niedzielę.

Trzymała stopę na przeraźliwym mrozie

Revol cały czas wierzyła, że pomoc nadejdzie bardzo szybko. Jednak musiała spędzić noc na wysokości 6800 m. - Drżałam z zimna, ale nie byłam zdesperowana. Bardziej bałam się o Tomka, który był w gorszym stanie - mówi Revol.

I wtedy Francuzka miała halucynacje. Wyobraziła sobie, że ktoś przyniósł jej gorącą herbatę, a ona w ramach podziękowania musiała oddać buta. Z tego względu trzymała stopę na przeraźliwym mrozie (temperatura przekraczała -60 stopni Celsjusza) przez pięć godzin. Teraz Revol może ją stracić. Francuzka postanowiła potem zupełnie się nie ruszać, by nie tracić ciepła.

Denis Urubko, Elizabeth Revol i Adam Bielecki Denis Urubko, Elizabeth Revol i Adam Bielecki Facebook Adama Bieleckiego

Moment ratunku

Revol zdecydowała się zejść jeszcze niżej gdy dowiedziała się, że ratunek przyjdzie dopiero w niedzielę. - Wtedy zaczęła się walka o życie - powiedziała. Nie odczytała wiadomości, że będzie ją ratowało dwóch Polaków (Adam Bielecki i Denis Urubko, w akcji ratowniczej brali udział jeszcze Jarosław Botor i Piotr Tomala).

Gdy Francuzka zobaczyła dwa światełka (pochodzące od lampek na głowach ratowników) zaczęła krzyczeć. - To były ogromne emocje - przyznała wzruszona. Teraz Revol zamierza wrócić do zdrowia i chciałaby spotkać się z dziećmi Tomasza Mackiewicza.

Jak udowodnić światu, że zdobyło się ośmiotysięcznik?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.