Denis Urubko i Adam Bielecki po wielu godzinach nocnej akcji ratunkowej sprowadzili Elisabeth Revol ze zbocza Nanga Parbat (8125 m n.p.m.). Spod ośmiotysięcznika zabrały ich helikoptery. Francuzka jest w ciężkim stanie, los Polaka jest nieznany - kiedy Revol go zostawiała, był w bardzo złym stanie. Temperatura na wys. 7300 m w nocy spada do minus 40 stopni, ale bardzo mocny, wiejący z prędkością przeszło 80 km/godz. wiatr obniża ją do minus 60.
- Udało się niemożliwe. Razem z Elizabeth Revol i Denisem Urubko u podstawy ściany Diamir. Jestem zmęczony, ale bardzo szczęśliwy. Dziękuje za wszystkie ciepłe słowa. Przykro mi, ale nie mieliśmy żadnych szans pomóc Tomkowi - napisał na Facebooku Adam Bielecki, polski himalaista, który wraz z Denisem Urubko po wielu godzinach nocnej akcji ratunkowej sprowadzili Revol ze zbocza.
Facebook Adama Bieleckiego
O heroicznej akcji Polaków rozpisują się media na całym świecie.
To było 30 godzin akcji ratunkowej na Nanga Parbat, które zmieniło historię himalaizmu - napisała włoska "La Gazzetta dello Sport" Włoski dziennik sportowy relacjonując to, co stało się w Himalajach, zaznaczył, że "niebywałym" wydarzeniem było to, iż uczestnicy polskiej wyprawy na K2 opuścili swoją bazę i ruszyli helikopterem na Nanga Parbat, gdzie byli Revol i Mackiewicz.
"Tomek spoczywa na swojej górze. Na zawsze tam pozostanie" - napisano w gazecie, wyraźnie podkreślając, że dotarcie do niego było niemożliwe.
"Time" pisze o "dramatycznej akcji ratunkowej", przypominając, że Nanga Parbat ma przydomek "Zabójcza Góra" - jest jednym z najbardziej wymagających ośmiotysięczników, należy do szczytów wyjątkowo trudno dostępnych i niebezpiecznych.
- Zasłużyła na tę nazwę. Zanim została po raz pierwszy zdobyta w 1953 r., 30 osób zginęło, próbując wejść na szczyt - pisze amerykański tygodnik.
O sytuacji na Nandze informuje także wiele francuskich mediów. W tym "Le Monde", który odnotowuje, iż Denis Urubko i Adam Bielecki dotarli do Revol, ale zwraca też uwagę, że zarówno Revol, jak i Mackiewicz byli przygotowani i doświadczeni. Podkreśla także, że uczestnicy wyprawy na K2 bez chwili namysłu wykazali się aktem solidarności - zdecydowali się ratować Revol i Mackiewicza, gdy tylko pojawiła się informacja o ich problemach.
Gazeta cytuje też (za agencją AFP) pakistańskiego alpinistę Karima Shaha, który jest w kontakcie z uczestnikami wyprawy na K2 (8611 m) pod kierunkiem Krzysztofa Wielickiego. - To sytuacja bez precedensu. Nikt wcześniej nie dokonał takiego wejścia. Większości osób zajmuje to dwa lub trzy dni, a im się udało to zrobić w osiem godzin, w ciemności - mówi Shah.
Dodaje, że kontynuowanie akcji wiązałoby się z niemal pewnym ryzykiem śmierci ratowników.
"Guardian" opisuje zarówno wyprawę Revol i Mackiewicza, jak i akcję ratunkową ze szczegółami. Zwraca uwagę, że Urubko i Bielecki w błyskawicznym tempie pokonali 1000 metrów. "Ale zostali zmuszeni do podjęcia bolesnej decyzji, by nie iść wyżej po Mackiewicza".
"Nadzieja dla Mackiewicza gasła z godziny na godzinę. Rozwiał ją ostatecznie Ludovic Giambiasi, przyjaciel Revol, który ogłosił, że misja ratunkowa się nie odbędzie. I że gdy Bielecki i Urubko zejdą z Revol, odlecą helikopterami do Skardu" - czytamy.
Z kolei hiszpańska "Marca" - dodajmy, że relacjonująca akcję na bieżąco - pisze również o "imponującej" i "szybkiej wspinaczce" ekipy ratunkowej. "Urubko i Bielecki niezwykle szybko dotarli do Elisabeth Revol" - czytamy.
A internetowe wydanie gazety nazywa ratowników "polskimi bohaterami". "Duże doświadczenie Urubki i Bieleckiego pozwoliło na pokonanie w pionie tysiąca metrów w zaledwie osiem godzin, podczas, gdy zwykle zabiera to prawie całą dobę" - zauważyli hiszpańscy dziennikarze.