Adam Bielecki i Denis Urubko odnaleźli Francuzkę aż osiem godzin przed pierwotnie zakładanym czasem. To niewiarygodny wyczyn. Jak do tego doszło?
Ambasada organizuje na jutro rano (ok. 10:00) śmigłowiec.
- Michal Leksinski (@michalleksinski) 27 stycznia 2018
Warunki pogodowe uniemożliwiają dalszą akcję ratunkową.
Śmigłowiec ma zabrać E. oraz 4 Himalaistów do Skardu. Elisabeth poleci do Islamabadu, członkowie ekipy będą oczekiwać na transport do bazy pod K2. #NangaParbat
Tuż przed godz. 13 w sobotę polskiego czasu himalaiści dotarli helikopterem pod Nangę Parbat, a akcję ratunkową rozpoczęli od wysokości 4600 m n.p.m. W rozmowie ze stacją TVN24, Rafał Fronia - w czasie Zimowej Narodowej Wyprawy na K2 pełni rolę wspinacza i prognostyka - ocenił, że dojście do Revol zajmie około 16 godzin. W górę wyszli Urubko i Bielecki, wtedy byli na wysokości 5200 m n.p.m., a Francuzka zaczęła schodzić. Pozostali dwaj himalaiści czekają niżej z niezbędnym sprzętem.
Tuż przed godz. 19 nowe informacje przekazał Ludovic Giambiasi - wieloletni partner wspinaczkowy Revol.
- Jesteśmy pewni, że akcja ratunkowa postępuje. O godz. 18.40 Adam i Denis byli na wysokości 5900 m n.p.m. O 16.45 otrzymałem wiadomość od Elizabeth: "Ciągle idę na dół. Proszę jutro o helikopter" - napisał Giambiasi. I dodał: - Pogoda na razie jest dobra. Musimy jednak ewakuować wszystkich do godz. 11., gdyż zbliża się burza śnieżna.
Kolejne, wspaniałe, informacje Giambiasi podał przed godz. 22.00 czasu polskiego. Bielecki i Urubko znaleźli Revol.
- Elisabeth ma odmrożone ręce i nogi. Z zejściem będzie trudno. Będą ją powoli opuszczać. Mam nadzieję, że nad ranem dotrą do Jarka Botora i Piotra Tomali - powiedział Janusz Majer, szef Polskiego Himalaizmu Zimowego.
Około północy rozpoczęła się akcja opuszczania Elisabeth Revol, która ma odmrożone nogi. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to do bazy - gdzie czekają na nich Bator i Tomala - dotrą o świcie czasu polskiego.
Akcja ratunkowa Mackiewicza nie będzie już kontynuowana z nocy z soboty na niedzielę. Zespół podjął taką decyzję ze względu na fatalną pogodę i wysokość, która naraziłaby ekipę ratunkową na duże niebezpieczeństwo. Priorytetem zostaje sprowadzenie Revol.
To straszna i bolesna decyzja. Jesteśmy w głębokim smutku. Wszystkie nasze myśli łączą się z Tomaszem i jego rodziną - napisał Ludovic Giambiasi przyjaciel Francuzki.
W jakim stanie jest Mackiewicz?
- Tomasz ma odmrożone nogi i nie może chodzić. Na dodatek cierpi na ślepotę śnieżną. Revol zostawiła go w namiocie - takie informacje na antenie TVN24 podała Anna Solska, żona Mackiewicza.
Do góry wyszli Denis Urubko i Adam Bielecki. Obaj himalaiści od lat słyną z szybkości i nadzwyczajnej wydolności, ale nikt się nie spodziewał, że w ciągu niespełna czterech godzin dotrą aż na wysokość 5900 m n.p.m. Polacy zderzyli się ze stumetrowym wertykalnym kominem, nazywanym ścianą Kinshofera. Jest to najtrudniejszy fragment drogi między obozem I i II. Ale podążali z pomocą w niewiarygodnie szybkim tempie. Revol także wykonała wspaniałą pracę.
- Wciąż schodzę, poproszę o helikopter o poranku - napisała w SMS-ie do swojego przyjaciela i wieloletniego partnera wspinaczkowego Ludovica Giambiasego.
Plan zakładał, że akcja ratunkowa rozpocznie się w sobotę o czwartej nad ranem. Niestety warunki atmosferyczne uniemożliwiały poderwanie śmigłowców, przez co poszkodowani tkwili w niepewności. Finalnie, ok. 14:30 polskiego czasu, maszyny wylądowały u stóp Nagiej Góry, na wysokości około 4500 m n.p.m., i rozpoczęła się walka o życie.
Adam Bielecki, na nagranym przez siebie filmie mówił., że będą nalegać, aby mogli desantować się na wysokości ok. 6500 m n.p.m., ale plan nie wypalił. Żaden z pilotów nie chciał podjąć ryzyka sterowania maszyną tak wysoko, w niesprzyjających warunkach (w czasie lądowania nad Nanga Parbat nadciągnęła mgła). W niedzielę ma zostać podjęta próba wysłania śmigłowców wyżej, celem zlokalizowania Tomasza Mackiewicza. Wiemy też, że z chwilą, w której francuska alpinistka znajdzie się w śmigłowcu, zostanie przetransportowana do szpitala w Islamabadzie, celem wyleczenia odmrożeń, a następnie wróci do ojczyzny.
Pogoda na Nagiej Górze jest kapryśna. Zdarza się, że na każdej ze ścian panują inne warunki - na stronie Diamir może padać śnieg, a na Rupal - ostro świecić słońce.
W lutym 2016 r. doszło do ciekawej sytuacji, ponieważ członkowie wyprawy, która jako pierwsza w historii osiągnęła wierzchołek Nanga Parbat zimą, dysponowali innymi prognozami. A wspinali się razem. Na szczyt weszli wówczas Simone Moro, Alex Txikon i Muhammad Ali.
Niestety prognozy na niedzielny poranek nie napawają optymizmem. Francuski wspinacz, Ludovic Giambiasi, informuje na Facebooku, że ewakuacja wszystkich poszkodowanych musi nastąpić do niedzieli do 11., ponieważ nad Nangę nadciąga burza śnieżna. Towarzyszyć jej ma huraganowy wiatr i nawet minus 68 st. C.
Dotarliśmy w sobotę do zaskakujących informacji. Aż trzy źródła potwierdziły, że Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol w czwartek stanęli na szczycie góry.
I choć polsko-francuski zespół dokonał drugiego w historii zimowego wejścia na ten szczyt, to sukces jest połowiczny. Trwa walka o życie. Świętować będzie można pod warunkiem szczęśliwego powrotu do domów. Wszyscy muszą zejść cali i zdrowi.
Po ewakuacji Revol podjęte zostaną kolejne decyzje. Na razie akcja ratowania Mackiewicza jest przerwana. Niestety z 'Czapkinsem' nie ma kontaktu, nie wiemy, w jakim jest stanie. Na pewno ma poważne odmrożenia i ślepotę lodowcową, co potwierdziła Revol. Ale miała tez powiedzieć, że zostawiła go w namiocie. Liczy się każda godzina.
Mam do Pakistańczyków ogromny żal. Kim trzeba być, żeby przedkładać banknoty nad życie? I tak wydusiliby te pieniądze, takie mechanizmy nimi kierują. Nie mają w sobie za grosz empatii - ocenił w rozmowie ze Sport.pl brak podjęcia natychmiastowej pomocy przez władze Pakistanu Piotr Pustelnik, prezes Polskiego Związku Alpinizmu, zdobywca korony Kimalajów i Karakorum
Śmieszne jest to, że państwo, w którego granicach znajdują się góry wysokie, nie dysponuje wykwalifikowaną służbą ratowniczą, jednocześnie dysponując bombami masowego rażenia. Skoro maszyny prowadzą piloci chętni zrzucić bombę gdziekolwiek, twierdząc jednocześnie, że nie da się wylądować w danym miejscu, bo wieje wiatr, to brzmi jak żart - dodał.