KSW. Damian Janikowski, czyli medalista olimpijski w zapasach, który podbija polskie MMA. "Wciąż się mogę wiele nauczyć" [ROZMOWA]

Damian Janikowski to były zapaśnik i żołnierz, a obecnie zawodnik MMA. W 2012 roku na igrzyskach olimpijskich w Londynie zdobył brąz, a teraz planuje podbić federację KSW. Na swoim koncie ma już dwie wygrane walki. W sobotę może dopisać kolejne zwycięstwo do rekordu. Podczas gali KSW 43 we Wrocławiu rywalem Janikowskiego będzie Yannick "Czarna Mamba" Bahati (28 lat, 8-3, 4 KO). - Każda kolejna walka jest coraz większym wyzwaniem. Nie mam taryfy ulgowej w KSW, ale wcale jej nie potrzebuję - mówi nam Damian Janikowski.
Janikowski Janikowski KUBA ATYS

Antoni Partum: W swojej drugiej walce dla KSW zmierzyłeś się z Antonim Chmielewskim, najbardziej doświadczonym zawodnikiem w polskim MMA. W klatce nie miałeś żadnych problemów i pewnie wygrałeś. Spodziewałeś się trudniejszej przeprawy?
Damian Janikowski: - Wywierałem presję od początku pojedynku, a Antek myślał, że się zaraz "wystrzelam". Planował skończyć mnie w drugiej rundzie, kiedy opadnę z sił. Nic jednak bardziej mylnego. Byłem świetnie przygotowany do tej walki pod względem kondycyjnym i siłowym. Zresztą sami widzieliście, że Antek się przeliczył. I choć może mam bardziej ubogą technikę MMA od niego, to pokazałem serce i siłę olimpijczyka.

Twój pierwszy rywal w MMA Gerardo Julio Gallegos chyba nie był zbyt wymagający. Walka z Chmielewskim miała być znacznie trudniejsza, ale też okazała się dla ciebie łatwa. Teoretycznie, teraz znowu poprzeczka idzie do góry, zmierzysz się z Yannickiem Bahatim, kolejnym niewygodnym rywalem. Nie masz taryfy ulgowej w KSW, ale chyba wcale jej nie potrzebujesz.
- Nie rozumiem deprecjonowania umiejętności mojego pierwszego rywala. Tylko przypomnę, że Gallegos przed naszą walką - na poprzednich pięć pojedynków - zanotował aż cztery zwycięstwa. I każde z nich przed czasem! Może w Polsce nie był znany i ceniony, ale w swoim stanie Kentucky (USA) jest naprawdę szanowany.

A co do taryfy ulgowej, to masz rację, nie jest mi potrzebna. Yannick Bahati to mistrz dwóch organizacji, więc mam do niego jakiś szacunek jako do sportowca, choć zaczął mnie już irytować. Te jego zaczepki są naprawdę słabe. Gdybym chciał się bawić w jego gierki psychologiczne, to bym go zjadł. Nie miałby ze mną szans, ale nie chcę się wdawać w bezsensowny trash talk. Pragnę pokazać klasę prawdziwego sportowca. Z nim rozliczę się dopiero w oktagonie. Na razie on jest mocny tylko w gębie.

Damian Janikowski na plakacie reklamującym KSW 43 Damian Janikowski na plakacie reklamującym KSW 43 fot. Sebastian Rudnicki

Bahati twierdzi, że jesteś "tylko zapaśnikiem". Czujesz się już pełnoprawnym zawodnikiem MMA?
- No pewnie, głupie pytanie. Mój poprzedni rywal to samo mówił, a jednak pokazałem duży wachlarz umiejętności. Poza tym, skoro walczę w klatce, to przecież znaczy, że jestem zawodnikiem MMA. Co chcesz usłyszeć, że czuję się kolarzem?

Analizowałeś już ostatnie walki Bahatiego?
- Tak, ale nie były to zbyt ładne dla oka pojedynki. Walczy różnie. Raz idzie do przodu i wywiera presję, a raz cofa się i chowa za podwójną garda. Ale mnie jego styl mało obchodzi. Skupiam się głównie na sobie. 

Czy podpisując kontrakt z KSW spodziewałeś się, że już twój trzeci pojedynek dla federacji będzie walką wieczoru? [Ostatecznie zmieniono Fight Card, walka Janikowskiego będzie drugą od końca]
- Walka jak walka. Skoro gala odbywa się we Wrocławiu, moim rodzimym mieście, to właścicieli federacji nie mogli chyba wybrać kogoś innego. KSW chce mnie promować i na mnie stawiać, a ja się tylko z tego cieszę. I swoimi walkami udowadniam, że się nie mylą. Teraz też nie będą żałowali.

Zależy ci na efektownej walce, czy interesuje cię tylko jej wynik?
- Lepiej brzydko wygrać, niż ładnie przegrać. Liczy się tylko zwycięstwo.

Umiesz określić procentowo: ile wykorzystałeś już swojego potencjału, a ile wciąż możesz się jeszcze nauczyć?
- Marginesu zostało bardzo dużo. Mam dopiero 28-lat, więc przede mną jeszcze kilka lat rozwoju. Może to brzmi jak frazes, ale na każdym treningu uczę się czegoś nowego. Dlatego przed każdymi zajęciami z Robertem Joczem cieszę się jak małe dziecko.

Jako olimpijczyk miałeś mnóstwo badań na obecność dopingu. W KSW nie masz żadnych. Ostatnio rozmawiałem z Marianem Ziółkowskim, zawodnikiem federacji FEN, który stwierdził, że w europejskim MMA większość zawodników zażywa różne wspomagacze. Przeszkadza ci to?
- Zawodnicy nic na to nie poradzą, że nie ma badań, bo o tym decydują właściciele federacji. Dlatego uważam, że skoro nie ma badań, to nie można o kimś mówić, że na pewno bierze. Jakby wpadł na testach, to byłaby inna gadka. Ale jeżeli ktoś uważa, że brak testów antydopingowych jest nie fair, to niech może po prostu przestanie walczyć? Albo walcz na tyle na ile możesz, albo może sam się spróbuj wspomóc, proste.

Ja cały czas trenowałem będąc czysty, choć pamiętam jeszcze z czasów moich występach w zapasach, że wychodziłem do walki z zawodnikami, po których było widać, że formy nie zbudowali na jabłkach czy bananach. A po pojedynkach okazywało się, że wpadali na testach. Wtedy pojawia się żal i niemoc, ale my z tym nic nie zrobimy. Taki jest ten świat. Nikt nikogo nie zmusza do walk. Jak się komuś nie podoba, to niech zmieni dyscyplinę, gdzie są testy antydopingowe.

Załóżmy, że wygrasz z Bahatim. Rzucisz wtedy wyzwanie największym gwiazdom KSW? Spekuluje się, w niedalekiej przyszłości mógłbyś się zmierzyć z Michałem Materlą.
- Nie jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, żeby po wygranych walkach rzucać komuś wyzwania. To byłoby słabe. Poza tym to KSW najlepiej wie, z kim mam się mierzyć.

Przyjąłbyś ofertę walki z Materlą?
- No pewnie, że tak. Mogę przed kimś czuć respekt, ale na pewno nie strach.

Od kiedy trafiłeś do KSW znacząco zwiększyła się twoja popularność. Sporo udzielasz się w mediach społecznościowych. Nie są to jednak tylko zdjęcia z treningów czy wakacji. W odróżnieniu od wielu innych sportowców, ty zabierasz głos w ważnych sprawach.

- Nie boję się wyrażać własnego zdania. Byłem w "rodzinie olimpijskiej" i naprawdę żywo interesowałem się sukcesami Polaków w innych dyscyplinach. Dlatego dobrze znam ten świat od środka. Medaliści olimpijscy często nie są dobrze traktowani przez komitet olimpijski i związki.
Gdy jesteś na topie to wielu cię klepie po plecach i udaje przyjaciół. Ale jak przegrasz, lub nie zdobędziesz kwalifikacji olimpijskich, to od razu się odwracają. Część kibiców i mediów nagle o tobie zapomina. Fajnie, że w wieku 40-lat dostanę świadczenie olimpijskie [około 3 tysięcy złoty], ale do tego czasu - gdybym nie przeszedł do MMA- to nie miałbym za co utrzymać rodziny.
A przecież bycie olimpijczykiem to wiele wyrzeczeń. Może miałem mniej czasu wolnego niż moi rówieśnicy, ale całkowicie poświęcając się karierze sportowej stałem się medalistą olimpijskim, a także zwiedziłem kawał świata reprezentując mój kraj. A to piękne uczucie.

Od kiedy przeszedłem do MMA, mam znacznie więcej wolnego czasu. Kiedyś - jeszcze jako zapaśnik - dom był dla mnie jak hotel, praktycznie tylko w nim spałem. Teraz mam dwa treningi dziennie, a resztę czasu spędzam w domu. Podczas zapaśniczej kariery ciągle były jakieś wyjazdy na turnieje, czy zgrupowania kadry Polski. Teraz tego nie ma. Nigdy nie miałem takiego komfortu jak obecnie. Zyskała na tym moja rodzina.

rozmawiał: Antoni Partum

FIGHT CARD KSW 43

Karta walk KSW 43:

Damian Janikowski (2-0, 2 KO) - Yannick Bahati (8-3, 4 KO, 3 SUB)
Michał Andryszak (20-6, 13 KO, 6 SUB) - Philip de Freis (14-6, 1 KO, 11 SUB)
Roberto Soldic (13-2, 11 KO, 1 SUB) - Dricus Du Plessis (11-1, 3 KO, 8 SUB)
Artur Sowiński (18-9, 6 KO, 7 SUB) - Salahdine Parnasse (10-0-1, 1 KO, 4 SUB)
Łukasz Chlewicki (14-7-1, 5 KO, 1 SUB) - Norman Parke (23-6-1, 4 KO, 12 SUB)
Michał Michalski (6-2, 2 KO, 1 SUB) - David Zawada (15-3, 11 KO, 2 SUB)
Kamil Selwa (10-6, 2 KO, 4 SUB) - Antun Racic (20-8-1, 13 SUB)
Maciej Kazieczko (3-1, 2 KO) - Maciej Kaliciński (3-0, 3 KO)

Copyright © Agora SA