UFC. Conor McGregor - dziecko oktagonu, brat luksusu, tatuś rywali

Conor McGregor (19-2) w swojej ostatniej walce zmiótł Jose Aldo (25-2) w 13 sekund i został mistrzem wagi piórkowej UFC. Irlandczyk zapowiadał, że zakończy tym samym historię tej kategorii i zbuduje tam imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi. Tak samo jak jako pryszczaty nastolatek zapowiadał wejście do najsłynniejszej organizacji MMA. Dziś jest wytatuowanym hipsterem z rudą brodą, który podczas mistrzowskiej gali zarobił dla UFC prawie 100 mln dolarów. Gali, podczas której w końcu się zmierzyli. Walka trwała 13 sekund. McGregor znokautował Aldo pierwszym ciosem.

Dzień przed walką wychudzony McGregor otulony irlandzką flagą wszedł na scenę w Las Vegas podczas oficjalnego ważenia przed walką roku. Ściągnął ubranie, pokazał wysuszone ciało pokryte tatuażami i ryknął, gdy waga wskazała 65 kilogramów. Tysiące kibiców zaczęło śpiewać typowe kibicowskie pieśni.

Aldo od początku zachowywał spokój, wyczekując momentu, by wreszcie, po kilkunastu miesiącach prowokacji Irlandczyka, samemu przystąpić do psychologicznego ataku. Do zdjęcia ustawił się tak samo, jak McGregor zrobił to na konferencji prasowej. Obydwu zawodników znowu trzeba było rozdzielać.

- Nie chcę już o nim rozmawiać. Chcę tylko podziękować irlandzkim kibicom, że przyjechali tutaj w tak wielkiej liczbie - powiedział spikerowi, a tysiące Irlandczyków znowu zawrzało.

Chodź do tatusia

O Aldo McGregor wypowiadał się na wszystkie możliwe sposoby. Filmik na YouTube pokazujący wszystkie jego obelgi wobec Brazylijczyka trwa przeszło siedem minut.

Zaczyna się od darcia zdjęcia Aldo, rzucania rzutkami w jego podobiznę, potem jest kradzież mistrzowskiego pasa. - W innych czasach napadłbym na koniu na jego fawelę i zabił wszystkich niezdolnych do pracy - mówił na konferencji prasowej. Opowiadał, że czuje od niego strach, a to zapach, który go podnieca. W programach telewizyjnych wzywał Brazylijczyka, by usiadł mu na kolanach, by podszedł do "tatusia".

Grożenie nie tylko zakończeniem kariery rywala i wagi piórkowej, ale też i śmiercią na stałe weszło do jego repertuaru. Ostatecznie przeszedł do deprecjonowania Aldo jako zawodnika, wypominał mu zapadniętą lewą stronę twarzy. - Nie martw się, to będzie szybkie. Ja tak naprawdę cię kocham. Kocham cię jak moją dziwkę - mówił na konferencji zapowiadającej galę UFC 194.

Zarobi dla firmy 200 milionów

Walczyć mieli już w lipcu, ale na dwa tygodnie przed galą Aldo wycofał się z powodu kontuzji. Rywalem McGregora awaryjnie został Chad Mendes. Irlandczyk wygrał, z wielkimi problemami, w drugiej rundzie przez techniczny nokaut i został tymczasowym mistrzem wagi piórkowej. Nazajutrz Dana White, szef UFC, mówił o najlepszej gali w historii firmy. Najlepszej, a więc takiej na której zarobiono najwięcej.

- Opuszczam Irlandię na Zachodnie Wybrzeże, by zunifikować swój pas i przewodzić bezprecedensowemu eventowi wartemu 90-100 milionów dolarów. Wraz z UFC 189 będzie to blisko 200 milionów dolarów przychodu wygenerowanego dla tej spółki. Wszystko w mniej niż sześć miesięcy. Nie jestem człowiekiem firmy. To ja jestem firmą - pisał niedawno na swoim Facebooku.

Przez całe życie się bronił

UFC opiera się na dwóch filarach - sporcie i rozrywce, budowaniu napięcia. Żyje z takich historii jak McGregor. Siedem lat temu łysy i pryszczaty Irlandczyk opowiadał w wywiadach, że będzie mistrzem UFC, że pokona Jose Aldo. Nikt go nie znał, poza najbliższymi znajomymi. Karierę zawodnika MMA dopiero zaczynał.

Przez rok dzielił walki z pracą hydraulika. Pierwszy samochód - Opel Astra - po miesiącu musiał zwrócić, bo nie miał jak zapłacić kredytu. Za młodu jego treningi bokserskie szły w parze z kopaniem w piłkę. To dwie rzeczy, które każdy młody Irlandczyk powinien umieć. McGregor będzie opowiadał w wywiadach, że od początku życia musiał się bronić. Zawsze spodziewał się walki.

Szef nigdy go nie widział

Klucz francuski odrzucił zaraz po tym, gdy UFC przyjechało do Dublina w 2009 roku. Wtedy zobaczył swoje marzenia. Walczył w mniej lub bardziej znanych dublińskich eventach (z bilansem 12-2) aż w końcu, dwa lata temu, podpisał pierwszy kontrakt z najsłynniejszą organizacją MMA na świecie. Dana White zaryzykował, bo nigdy w walce McGregora nie widział - opierał się tylko na ustnym przekazie. Decyzji nigdy nie pożałował. W niewiele ponad rok McGregor przeszedł drogę od zawodnika z eliminacji do headlinera.

- Kto wszedł na szczyt sztuk walki w ten sposób? Nikt z Irlandii. I zrobić to tak szybko? Nigdy nie zapomnę ile mnie to kosztowało. Nie zapomnę skąd jestem. Nigdy, przenigdy nie zapomnę trudnych czasów. Muszę się tak szczypać, bo jestem otoczony luksusem. Ale to luksus zbudowany na wyrzeczeniach - mówił Guardianowi.

Luksusowy hipster

Instagram McGregora to połączenie trzech światów - sztuk walki, hipsterstwa i luksusu rodem z marzeń nastolatków. Irlandczyk wygląda niemal jak typowy bywalec knajp z Placu Zbawiciela. Ma modną fryzurę, bujną brodę i, przede wszystkim, tatuaże. Co walkę przybywa ich coraz więcej. Na klatce piersiowej ma goryla w koronie jedzącego wytatuowane ze wszystkimi anatomicznymi szczegółami serce. Poniżej białego tygrysa, a pomiędzy wielki napis "MCGREGOR". Kolorowy tusz jest też na rękach, w tym na lewej, którą zadaje swoje najważniejsze ciosy.

Luksus to kolejne samochody. Utratę opla astry odbił sobie kupując mercedesa, cadillaca, range rovera i trzy BMW. Do tego masa pieniędzy. McGregor lubi chwalić się banknotami. Jego zdjęcie w sejfie bankowym na tle góry dolarów z podpisem "zarobek w tym tygodniu" polubiło prawie 75 tys. ludzi. Najpewniej wydał je na garnitury, bo wszędzie pokazuje się w opinających jego muskulaturę ubraniach prosto z Włoch i Francji.

Filozof ruchu

UFC kocha McGregora, bo Irlanczyk jak mało kto do swojej walki potrafi dorobić ideologię. Większość zawodników jest pełna pokory dla swoich rywali, a rozmowy z nimi to skupianie się na treningowych detalach. McGregor nie dość, że prowokuje przeciwników, pokazuje im przed walką środkowy palec, stale do nich mówi, to poza oktagonem wchodzi na tory filozofa.

- Kiedy wychodzę do walki czuję się jakbym zrywał łańcuchy obowiązków medialnych. Gdy stawiam stopy na płótnie oktagonu czuję się wolny - opowiadał po walce z Mendesem.

- Moja obsesja to ruch. Jestem zafascynowany Cirque de Soleil, kontrolą mojego ciała. Ja nie czuję się już zawodnikiem mieszanych sztuk walki. Czuję się mistrzem ruchu. W Los Angeles, gdy robiłem podciągnięcia, spotkałem dwóch bezdomnych. Nauczyli mnie malutkiego detalu, szczególiku, który sprawił, że wszystko zacząłem robić błyskawicznie - mówił portalowi Fightland gimnastykując się na tle kalifornijskiego słońca.

Od dłuższego czasu na media społecznościowe wrzuca filmy z treningów z Ido Portalem, "trenerem ruchu". To właściwie subtelny taniec, wyginanie ciała we wszystkich płaszczyznach. Na konferencji prasowej przed walką z Aldo McGregor powiedział, że "będzie jak duch", pojawiać się będzie i znikać.

 

Śpiewa mu Sinnead O'Connor

Wizerunek McGregora kończy się i zaczyna w Dublinie. To on w równym stopniu co irlandzkie reprezentacje rugby i piłki nożnej pobudza wyobraźnię kibiców. - Ślady moich przodków odnajduję na polu bitwy. Irlandczycy wciąż walczą, bo jesteśmy pokrzywdzonym narodem - opowiada.

Do walki z Mendesem wychodził, gdy Sinnead O'Connor śpiewała "Foggy Dew", pieśń opowiadającą o powstaniu wielkanocnym z 1916 roku, zagrzewającą lud do walki nie dla króla Wielkiej Brytanii podczas I wojny światowej, ale dla irlandzkiego narodu, jeszcze wtedy podległego Jerzemu V.

Gdy tylko pojawia się w rodzinnym Dublinie, natychmiast otacza go wianuszek fanów z życzeniem selfie. Jego walki w Las Vegas ogląda kilkanaście tysięcy Irlandczyków, zdzierających gardło jak na meczach piłki nożnej. UFC szybko podłapało narrację i przychylność tłumu, twarz McGregora w tym tygodniu widać było na każdym rogu Las Vegas, kolejnym po irlandzkiej stolicy mieście, które należy już do 27-latka.

Do McGregora należy już niemal całe UFC. Brazylijczyka nie pokonał nikt od dekady, a po raz pierwszy przystąpił on do walki w roli czarnego konia. Teraz wymagania wobec Irlandczyka są wielkie. Ostatnie takie miała Ronda Rousey, gdy przechodziła przez medialny młyn przed walką z Holly Holm. Cudowne dziecko oktagonu jednak przegrało, przestrzegając wszystkich przed nadmiernym pompowaniem McGregora.

Ale młyn UFC McGregora przemieli i tak. To pierwsza gwiazda firmy z Europy, co oznacza, że gale organizować będzie można na stadionach, choćby na 82 tysięcznym Croke Park w Dublinie. I zarabiać na bramkach nie kilka, ale kilkadziesiąt milionów dolarów.

Twitter zrobił listę najpopularniejszych sportowych ćwierknięć 2015 r. [ZOBACZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.