Bartek Ogłaza: Widzowie lubią adrenalinę i my im ją dajemy

- To jest niesamowite wrażenie, ale mało co widzę i słyszę - nawet muzyki, którą wybrałem sobie na przejazd. Liczy się tylko motocykl i moje umiejętności. Jestem w pełni skoncentrowany na tym, co do mnie należy - mówi o jeździe w motocrossie Bartek Ogłaza.

Czy ten rok jest rokiem przełomowym w Twojej karierze? Startowałeś we wrześniu na zawodach w Warszawie wspólnie z Travisem Pastraną, Ronnie Rennerem i Matem Rebeaud a już za dwa tygodnie kolejne zawody w Katowicach z udziałem gwiazd FMX.

Bartek Ogłaza: -To świetni zawodnicy, z którymi poznałem się już wcześniej. Ciężko dotrzymać im kroku. Fajnie będzie spotkać się ponownie i polatać. Myślę, ze każdy rok dla mnie jest przełomowy. Nie zatrzymałem się w rozwoju sportowym i nadal powiększam swoja trick listę.

W naszym kraju sporty motorowe odzyskują dawny blask. Jednak na ich uprawianie nie decyduje się zbyt wiele osób. Jeszcze niedawno popularniejszy od FMX był żużel, wyścigi a mimo wszystko wybrałeś inną drogę. Co spowodowało, że zacząłeś uprawiać FMX, kilka lat temu dyscyplinę znaną głownie z amerykańskich telewizji i internetu?

-Sporty motocyklowe staja się bardziej popularne, co mnie naprawdę cieszy. Myślę, że brak sponsorów to jedna i podstawowa kwestia, ale inną sprawą jest liczba kontuzji, które trzeba zaliczyć w drodze na szczyt. Na dzisiejszym poziomie Freestyle Motocrossu to już nie jest zabawa i dojście do poziomu, na którym wypadki zdarzają się stosunkowo rzadko, jest trudne i bolesne.

Skąd bierze się w ostatnich miesiącach taka popularność Freestyle Motocrossu? Zawody na stadionie X-lecia obejrzało ponad 35 tysięcy widzów, teraz w Spodku trybuny także będą wypełnione.

-FMX to ciągle nowy sport w naszym kraju. Widzowie lubią adrenalinę i my im jej dostarczamy. Myślę, że to świetne widowisko i wspaniały sport.

Jesteś człowiekiem, który nigdy nie narzeka na złośliwości losu, no chyba że są to kontuzje. Nigdy nie słyszałem od Ciebie narzekań na finanse, sprawy związane z logistyką, co jest nagminne u innych zawodników uprawiających podobne dyscypliny. Mam wrażenie, że w twoim przypadku pasja jest ponad wszystkim!

-Moje życie jest ciekawe i nie mam prawa narzekać. Pieniądze psują ludzi, ja uwielbiam motocykle i jeździć na nich. Nie lubię siedzieć w domu - chyba, że z przyjaciółmi. Kontuzje to nieciekawa sprawa, ale kiedy po każdym wypadku powracam na motocykl to już o tym nie myślę. Zaczyna się nowy rozdział, który rozpoczynam jako silniejszy człowiek. Do szczęścia potrzebne mi są dwa kółka!

Kontuzje zawsze pojawiają się przy okazji wywiadów, Mike Jones - człowiek który tworzył FMX, blisko 30 razy był połamany. Jak to wygląda w Twoim przypadku?

-Złamana ręka, którą skręcono na 8 śrub. Złamana kość piszczelowa, skręcona na 4 śruby. Złamany nadgarstek, obojczyk i nos. Wybite kilka zębów, Roztrzaskana rzepka kolanowa. Sporo wstrząśnień i wybitych kości.

Wiele z osób, które pierwszy raz styka się ze skakaniem i kręceniem salt na motocyklu, jest zszokowana możliwościami zawodników. Jaki jest sposób przygotowania fizycznego kierowcy? Jak wygląda twój trening nie tylko ten na motocyklu?

- Najwięcej daje sama jazda na motocyklu. W wolnych chwilach chodzę na basen a na co dzień dużo jeżdżę na rowerze. Na torze jestem 405 razy w tygodniu, w zależności od pogody, każda sesja trwa 2-3 godziny.

Rok temu skoczyłeś salto w tył - najtrudniejszy trick. Ile czasu trwało przygotowanie się do jego wykonania na zawodach?

-Z powodu braku odpowiednich warunków dosyć długo podchodziłem do tematu. Pierwsza próba skończyła się potłuczeniami i połamanym kaskiem. Następnie z Liborem Podmolem, super zawodnikiem i moim przyjacielem z Czech, skakaliśmy do specjalnego basenu wypełnionego gąbkami. Backflipa na krótki dystans uczyłem się przez 5 dni a salto na 21 metrów opanowałem w jeden dzień. Sama ewolucja nie jest szczególnie trudna, przed jej wykonaniem powstrzymuje tylko strach. Jak każdy trick, również Backflip się czasem nudzi i trzeba wymyślić coś nowego.

Co czuje zawodnik stojący na podjeździe przed wyjazdem na arenę?

- To jest niesamowite wrażenie, ale mało co widzę i słyszę - nawet muzyki, którą wybrałem sobie na przejazd. Liczy się tylko motocykl i moje umiejętności. Jestem w pełni skoncentrowany na tym, co do mnie należy.

Jak ważny jest dla Ciebie scenariusz przejazdu? Czy masz tak jak inni zawodnicy opis przejazdu z poszczególnymi trickami, na kierownicy?

- Kiedyś myślałem, że nie potrzebuję trick listy, którą teraz zawsze mam przyklejoną na kierownicy. Łatwo się zgubić! Muszę być skupiony na ewolucjach a nie na tym, co się dzieje w danej chwili. W przejeździe jest mało czasu i trzeba się streszczać.

Atmosfera podczas zawodów FMX jest niepowtarzalna, śmiem twierdzić, że publiczność bawi się lepiej niż na innych widowiskach sportowych. Chustki, piły motorowe, klaksony - to atrybuty fana FMX. Często zawodnicy "ulegają" tej atmosferze i po przejeździe bawią się z kibicami. Czujesz wrzawę i niesamowity doping w trakcie jazdy? Lepiej startować na otwartych obiektach czy w zamkniętych halach jak Spodek?

- W halach jest większy hałas i do tego świetna atmosfera. Na otwartych obiektach też niczego sobie i oczywiście możemy skakać dużo dalej. Lubię jeden i drugi typ obiektów.

Startujesz na zawodach w Czechach, w Niemczech a w Polsce częściej są to pokazy? Ilu zawodników uprawia w tej chwili FMX w naszym kraju?

- Jest kilkanaście osób próbujących tej dyscypliny, ale do zawodowstwa to bardzo długa droga. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni i będzie można pojechać wspólnie na zawody międzynarodowe w polskim teamie.

Copyright © Agora SA