US Open: Hingis na krawędzi

Po dramatycznym meczu, w którym była o krok od porażki, Martina Hingis wygrała z Chorwatką Ivą Majoli. Podobnie Jewgienij Kafelnikow uratował się przed odpadnięciem w ostatniej chwili.

US Open: Hingis na krawędzi

Po dramatycznym meczu, w którym była o krok od porażki, Martina Hingis wygrała z Chorwatką Ivą Majoli. Podobnie Jewgienij Kafelnikow uratował się przed odpadnięciem w ostatniej chwili.

Korespondencja

Adam Romer, Magda Rejniak

Nowy Jork

Mecz Hingis z Majoli był zdecydowanie najlepszym widowiskiem z wszystkich dotychczas rozegranych na US Open 2001. Dotychczas te zawodniczki spotkały się dziewięć razy i Szwajcarka wygrywała siedem razy. Przegrała jednak najważniejsze spotkanie. W 1997 roku w finale French Open uległa Chorwatce 4:6, 2:6.

Nic więc dziwnego, że dramatyzmu nie zabrakło. Szczególnie na tle całego turnieju kobiecego, który jak na razie jest wyjątkowo nudny.

Widzowie na korcie centralnym przez niemal dwie i pół godziny oglądali doskonałe wymiany, przełamania serwisów w najmniej spodziewanym momencie, kontuzję Majoli i wreszcie tie-break w decydującym secie.

- Byłam niemal cały mecz w defensywie, ale Majoli to zawodniczka, która lubi atakować. Jej gra to bezustanne szukanie wygrywających piłek - charakteryzowała swoją rywalkę Hingis.

Szwajcarka zaczęła podobnie, jak poprzednie dwa mecze, ze sporym animuszem. Przełamała Majoli, prowadziła 3:1 i stanęła. Wykorzystała to Chorwatka, narzuciła swój styl gry i po 35 minutach wygrała pierwszego seta. Drugi set był nie mniej emocjonujący i dzięki większej odporności psychicznej Hingis zakończył się jej zwycięstwem.

Decydująca partia rozpoczęła się od trwającego 10 minut gema, w którym ostatecznie, po siedmiu równowagach, Szwajcarka przełamała serwis rywalki.

Majoli poprosiła o czas. Lekarz zabandażował jej prawe udo i okleił prawą dłoń, która była cała otarta od rakiety.

- Przez chwilę myślałam, że może zejdzie z kortu. Widać było, że jest wykończona. Jednak zagrała do końca - opowiadała Hingis po meczu.

Po przerwie wyglądało jakby Chorwatka rzeczywiście miała dosyć. Po dwóch breakach przegrywała 0:3. - Pomyślałam: albo teraz albo nigdy - mówiła na konferencji Majoli i po kilku spektakularnych zagraniach odrobiła oba przełamania, drugie przy stanie 5:4 dla Hingis.

Potem były już tylko nerwy. Obie przegrały swój serwis i o zwycięstwie zadecydować miał tie-break.

Majoli prowadziła już 4:2. W kolejnej piłce zagrała dropszota. Szwajcarka odegrała piłkę i natychmiast pobiegła do loba, którym próbowała ją minąć Chorwatka. Dobiegła i wygrała siódmy punkt tie-breaka. - To był chyba przełomowy moment - przyznała najwyżej rozstawiona. Majoli nie miała już siły. Po chwili przegrała pierwszego meczbola.

Kolejną rywalką Szwajcarki będzie Jelena Dokić, która łatwo pokonała weterankę Arantxę Sanchez-Vicario.

Podobnie jak Hingis, dosłownie w ostatniej chwili od porażki uchronił się Jewgienij Kafielnikow. W 81 minut przegrał dwa sety ze Szwajcarem George Bastlem i w niczym nie przypominał zawodnika z pierwszej dziesiątki ATP. Metamorfoza przyszła w trzecim secie. Rosjanin nagle zaczął trafiać w kort. Ilość jego dobrych zagrań rosła z minuty na minutę, podobnie jak zmieniał się wynik na jego korzyść. W piątym secie załamany Bastl właściwie się już nie bronił.

Pięciosetowy mecz z nieoczekiwanym zakończeniem stoczyli też Nicolas Escude i David Nalbandian. Argentyńczyk, który w głównym turnieju znalazł się po wygraniu eliminacji, pokonał znacznie wyżej notowanego Francuza po trzech godzinach i 52 minutach.

Czwartkowa sesja nocna stała pod znakiem tie-breaków. Najpierw Andre Agassi grał ciężki mecz z młodym Chilijczykiem Nicolasem Massu. Mecz trwał trzy godziny i 20 minut. Po czterech setach i dwóch tie-breakach wygrał Amerykanin.

- Szczerze mówiąc oczekiwałem dziś łatwiejszego meczu. Wiedziałem, że mój rywal jest wybiegany, ale że aż tak? Najważniejsze jest jednak, by twój przeciwnik biegał więcej niż ty - mówił spocony Agassi zaraz po meczu.

Również inny "stary" mistrz - Pete Sampras - musiał się pomęczyć w tie-breaku. Na szczęście dla niego tylko w jednym. Pokonał 19-letniego Brazylijczyka Andre Sa w ostatnim meczu wieczoru i dzięki temu jako jedyny tenisista w historii nocnych sesji US Open jest niepokonany. Dotychczas wygrał 16 spotkań przy sztucznym świetle.

- Może organizatorzy wezmą to pod uwagę i odpowiednio zaplanują moje mecze - żartował zadowolony Amerykanin. Również tie-breakami rozstrzygnięto inne wieczorne mecze. Ramon Delgado musiał wygrać dwa by pokonać Rainera Schuttlera, podobnie jak Greg Rusedski z Jonasem Bjorkmanem. Brytyjscy dziennikarze, których zjechała się do Nowego Jorku cała masa, ekscytują się ewentualnym pojedynkiem swoich dwóch najlepszych tenisistów w 1/16 turnieju. Do tego jednak i Rusedski i Tim Henman muszą wygrać po jednym pojedynku.

Najciekawszym wydarzeniem meczów kobiet był występ 42-letniej Martiny Navratilowej. Zagrała razem z Arantxą Sanchez-Vicario w pierwszej rundzie debla i... wygrała gładko z parą niemiecko-szwajcarską Blanka Lamade-Patty Schnyder.

Copyright © Agora SA