Nanga Parbat. Elisabeth Revol, czyli kobieta ze stali

Francuska alpinistka, uratowana przez polski zespół, jest niezwykłą kobietą. Gdyby uparcie i konsekwentnie nie schodziła, akcja ratunkowa mogłaby się nie powieść. Pokonała samotnie ponad tysiąc metrów w nocy i mrozie. Mimo głodu i odmrożeń do końca walczyła o przetrwanie.

Historia akcji ratunkowej na Nanga Parbat to gotowy scenariusz na film. Polacy dokonali niemożliwego. Denis Urubko, Adam Bielecki, Jarosław Botor i Piotr Tomala to bohaterowie o wielkich sercach i nadludzkiej sile. W ciągu kilku godzin zdołali się wspiąć w górę i w dół dwa kilometry, żeby ratować życie francuskiej alpinistki. To czyn bez precedensu.

Nie mam wątpliwości, że polscy alpiniści zostaną uhonorowani za wykazany heroizm. Przejdą do historii ratownictwa wysokogórskiego.

Jednak ich tytaniczny wysiłek być może poszedłby na marne, gdyby nie determinacja Elisabeth Revol. Mała ciałem z wielką siłą - tak należy ją scharakteryzować. Samotnie pokonała ponad tysiąc metrów w dół. Na nieludzkiej ziemi.

Zaczęła schodzić, gdy zrozumiała, co się dzieje z Tomkiem Mackiewiczem. Z informacji przekazanych przez jej wieloletniego partnera wspinaczkowego Ludovica Giambiasego wynika, że "Czapkins" był w stanie agonalnym, gdy postanowiła go zostawić. Jeśli dla Polaka nie było ratunku, to nie miała innego wyjścia.

Schodzenie rozpoczęła w piątek w nocy. Droga z wysokości 7200 m n.p.m. do 6100 m n.p.m. zajęła jej trochę ponad dobę. Noc spędziła na pułapie 6700 m n.p.m., ale nie zmrużyła oka. Prawdopodobnie nie chciała zasnąć z obawy przed zamarznięciem. Miała odmrożone palce, była głodna i spragniona. To cud, że nie doznała hipotermii i choroby wysokościowej.

Otuchy dodawał jej Giambiasi, korespondowała z nim w dramatycznych chwilach. Dla himalaistów będących w kryzysie kontakt z drugim człowiekiem jest szalenie istotny. Historia zna przypadki alpinistów, którzy się poddali, bo nie potrafili odnaleźć motywacji do walki o życie. Francuz zachował się odpowiedzialnie, wspierał ją, zapewniając, że pomoc nadchodzi.

Revol była konsekwentna. Nie słysząc i nie widząc nadlatujących helikopterów, wzięła sprawy w swoje ręce. W nocy z soboty na niedzielę zaczęła obniżać wysokość. Wyczerpana i zziębnięta zeszła sześćset metrów, dotarła do "Orlego Gniazda" na wysokości ok. 6050 m n.p.m. Tam spotkała Polaków.

Nie była w stanie korzystać z lin poręczowych w ścianie Kinshofera. Kończyny odmówiły posłuszeństwa. Polacy opuścili ją na linach sto metrów w dół. Kuluar, którym ewakuowano Revol, nazwany od imienia niemieckiego alpinisty Toniego Kinshofera, to najtrudniejszy fragment między obozem I a II. Jest jednym z największych wyzwań czekających na himalaistów wspinających się flanką Diamir. Jego pierwszego przejścia dokonali w 1962 r. Toni Kinshofer, Siegfried Loew i Anderl Mannhardt.

Akcja ratunkowa przebiegła sprawnie, o poranku ratownicy wraz z Revol znaleźli się w bazie. Chwilę po 9 rano byli już w helikopterze, który przetransportował himalaistkę do szpitala.

Dla Elisabeth Revol była to trzecia próba zdobycia Nanga Parbat, czyli dziewiątej pod względem wysokości góry świata. Z napływających doniesień wynika, że polsko-francuski zespół stanął na szczycie. Jeśli tak się stało, to Nanga została złamana zimą po raz drugi w historii. Pierwszego wejścia o tej porze roku dokonali w lutym 2016 r. Simone Moro, Alex Txikon i Muhammad Ali.

38-letnia himalaistka ma ciekawe cv górskie. W 2008 r. w ciągu szesnastu dni stanęła na szczycie trzech ośmiotysięczników - zdobyła Broad Peak (8051 m n.p.m.), Gaszerbrum I (8068 m n.p.m.) i Gaszerbrum II (8035 m n.p.m.). Dziewięć lat później samotnie osiągnęła wierzchołek Lhotse (8516 m n.p.m.)-, na który weszła bez dodatkowego tlenu. Uczestniczyła też w wyprawach na Annapurnę (8091 m n.p.m.), Manaslu (8156 m n.p.m.) i Mount Everest (8848 m n.p.m.). Z tego ostatniego szczytu wycofała się, osiągając wysokość 8500 m n.p.m.

Copyright © Agora SA