Polacy rządzą w e-sporcie! Nasz nowy sport narodowy?

Najlepsi dostają 15 tys. euro miesięcznie, a na turniejach zgarniają jeszcze dziesięć razy tyle. Co trzeba robić? Perfekcyjnie rzucać smoke'a na Mirage'u, raszować bombsite i przede wszystkim fragować jak najwięcej. Jednym słowem: mieć skill. Zawodowi gracze komputerowi zarabiają dziś krocie i są idolami kibiców

"Rallen" w czerwcu skończy 23 lata. Zawodowo eliminuje terrorystów. Ewentualnie przechodzi na drugą stronę barykady, podkłada bomby i załatwia ludzi z AT. Świetnie operuje kałasznikowem, glockiem czy snajperką SSG 08. "Rallen", czyli Karol Rodowicz jest profesjonalnym graczem w Counter Strike'a z teamu Kinguin.

W komputerowej grze CS rywalizują dwie pięcioosobowe ekipy, jedni wcielają się w terrorystów, drudzy w antyterrorystów. Zadaniem jednych jest podłożenie bomby, inni muszą ją rozbroić. Ewentualnie uwolnić przetrzymywanych przez rywali zakładników.

- Kiedyś strasznie ganiałem za sportem, zresztą do dziś interesuję się piłką nożną. Ale dostrzegłem, jak wielu innych, szansę w e-sporcie i wybrałem tę drogę. A zaczynałem 10 lat temu, w kafejkach internetowych, grając z kolegami - opowiada "rallen".

Koczowanie po wejściówkę

Dziś e-sport to gigant. Światowy dochód z tego rynku ma w tym roku przekroczyć miliard dolarów. Inwestują w niego potężne firmy, koncerny telewizyjne, znane nazwiska - jak choćby Shaquille O'Neal czy DJ Steve Aoki. Własne e-sportowe sekcje zakładają nawet kluby piłkarskie, jak PSG, Schalke, Manchester City i Legia Warszawa.

Turnieje w "Counter Strike'a", "League of Legends" - starcie zespołów bohaterów, z których każdy posiada różne specjalne zdolności czy "Starcrafta" (strategiczna gra sf) w zeszłym roku oglądało na całym świecie ok. 214 mln osób. W tym ma być ich ok. 240 mln, w 2019 - ponad 300 mln.

Kolejki do hali "Spodek" w Katowicach, gdzie w tym roku po raz piąty odbył się wielki turniej Intel Extreme Masters liczyły kilkaset metrów. Ludzie stali i czekali, choć ani w hali, ani w przylegającym do niej budynku Międzynarodowego Centrum Konferencyjnego, gdzie też odbywały się imprezy towarzyszące, nie było już miejsca.

- Sporo kibiców przychodzi w nocy albo wczesnym rankiem i koczuje pod "Spodkiem". Kolejka ustawia się od rana [do puli darmowych biletów - red.] - opowiadali fani, którzy przyjechali do Katowic. Nasi sąsiedzi z pokoju hostelowego. Zresztą o miejsca do noclegu w Katowicach było równie trudno, co o wejście do "Spodka".

W pierwszej edycji IEM w 2013 roku imprezę odwiedziło 50 tysięcy osób. W zeszłym roku było to 113 tysięcy. W tym prawdopodobnie padnie rekord.

- Patrzę po trybunach i widzę cały przekrój społeczeństwa, łącznie z synami najbogatszych Polaków. Popularność e-sportu rośnie, niedługo będzie tak, że jak pójdziesz na jakąś imprezę do znajomych i powiesz: zajmuję się e-sportem, ktoś odpowie: a, znam, to ten turniej w Spodku. 3-4 lata temu to było nie do pomyślenia - opowiada Adrian Kostrzębski, jeden z organizatorów EMI.

Tłumy fanów

Najlepsi gracze, jak sławni piłkarze, są uwielbiani przez publiczność. Też są gwiazdami?

- Można powiedzieć. W piątek przyszedłem tu około południa, przez 6 godzin stałem w jednym miejscu, ludzie ciągle podchodzili, żeby pogadać, zrobić sobie zdjęcie, przybić piątkę. Sporo kibiców śledzi, co robimy, wspiera nas i dopinguje - mówi "rallen".

- Twoja dziewczyna nie jest zazdrosna o fanki?

- Nieraz bywa.

Fani i fanki - tak, fanki, bo choć jak wynika z badań firmy PayPal zajmującej się handlem elektronicznym, aż 76 proc. miłośników e-sportu w naszym kraju to mężczyźni - to kobiet na trybunach Spodka było sporo.

Paradowali z reguły w koszulkach swych ulubionych teamów. Najwięcej wybrało barwy Virtus.pro. Ten zespół to absolutna counter-strike'owa legenda. To tu grają "pasha" (Jarosław Jarząbkowski), "NEO" (Filip Kubski) czy "TaZ" (Wiktor Wojtas). W tym roku w Katowicach Virtusi, wielokrotni mistrzowie świata, niespodziewanie nie wyszli z grupy. Ale publiczność i tak niemal bez przerwy skandowała nazwę teamu.

- Gdyby Virtusi awansowali do dalszych gier, o wiele łatwiej byłoby nam pobić rekord frekwencji. Ale wtedy pewnie okazałoby się, że oba budynki są za małe, by pomieścić wszystkich widzów - mówi Kostrzębski. - Virtusi napędzają cybersport w Polsce, ale jestem zdania, że nie byłoby Virtus.pro bez nas, ani nas bez nich. Tak jak nie byłoby ekstraklasy bez Lecha i Legii i vice versa - dodaje.

Dla mojego 16-letniego siostrzeńca nie było żadną tajemnicą, kim jest rallen, w jakim gra teamie, kto jest jego trenerem i jakie ma statystyki. Ale poprosił mnie jednak o koszulkę Virtus.pro.

Zobacz wideo

15 tys. euro na miesiąc

Zaczynali w kafejkach internetowych, jako jedni z dziesiątków tysięcy anonimowych graczy. Teraz żyją z e-sportu

- Nie mogę powiedzieć, ile zarabiam, ale to duże pieniądze. W mniejszym mieście musiałbym być prezesem wielkiej firmy, żeby tyle dostać - opowiada "rallen".

- Gracze ze ścisłej czołówki dostają 10-15 tys. euro miesięcznie. Do tego dochodzą nagrody z turniejów, dodatki sponsorskie, wpływy z Twitcha [strona internetowa, która pokazuje rozgrywki e-sportu - red.], źródeł dochodu jest sporo - wylicza Adrian Kostrzębski.

Pula nagród w e-sporcie w ubiegłym roku wyniosła w sumie 78 mln dolarów*. Niedawno Team Kinguin zajął drugie miejsce w turnieju w Chinach. Jego zawodnicy zgarnęli 400 tys. dol.

- 10 lat temu żyć z e-sportu było bardzo trudno. Teraz sponsorzy zobaczyli w tym potencjał. W Polsce mamy osiem drużyn, które co miesiąc płacą swoim zawodnikom, to mniej więcej 40 osób. Polska powoli dogania USA czy Szwecję - mówi "rallen".

Ale, jak mówi Kostrzębski, Polacy w polskich zespołach mogą zapomnieć o takich kwotach, nawet w złotówkach. Głównym sponsorem teamu Kinguin jest firma z Hong Kongu, Virtus.pro to organizacja rosyjska, która ma w składzie polskich graczy.

Piwo albo trening

W e-sporcie niełatwo się wybić. Nie wystarczy usiąść przed komputerem i sobie postrzelać.

- Trening zajmuje mi 10-12 godzin dziennie. To jak w sporcie: jeśli naprawdę chcesz być najlepszy, musisz zdecydować: piwo z kolegami czy trening. Rodzina i przyjaciele muszą też zrozumieć, że to twoja praca. Bywają sytuacje, że jest impreza rodzinna, a ty musisz grać kwalifikacje do turnieju. Przyjdziesz się przywitać i z powrotem przed ekran. U mnie to zrozumienie przyszło z czasem, kiedy rodzice zobaczyli, że ten chłopak naprawdę sobie radzi i przy tym realizuje marzenia.

Ale połączyć sport i naukę było bardzo ciężko - mówi "rallen".

- Bardzo ciężko jest się wybić. Na początku trzeba poświęcić dużo czasu, by dojść do poziomu, na którym ktoś nas może zauważy. Nie sądzę, żeby poświęcanie szkoły było dobrym pomysłem. Nigdy nie wiadomo, czy ci się uda, czy jesteś do tego stworzony. Najlepszym wyjściem jest pogodzić obie rzeczy - mówi Mariusz "loord" Cybulski, inna legenda, dziś trener Kinguina, który jednak sam kiedyś... zrezygnował ze studiów dla e-sportu.

- Wielu zawodników, na przykład w Brazylii, gra all-in. Stawiają wszystko na e-sport - mówi Kostrzębski. I bywa, że stosują wszelkie dostępne metody. W e-sporcie jest doping. Jednym z najczęściej stosowanych środków jest adderall, środek zwiększający koncentrację przeznaczony dla ludzi z ADHD. kilka lat temu jeden z zawodników teamu Cloud 9 przyznał, że cała jego drużyna przyjęła go podczas zawodów.

- Doping w e-sporcie jest mocno tępiony. Na każdym wielkim turnieju są wyrywkowe kontrole antydopingowe. Stworzyliśmy listę zabronionych środków, współpracujemy ze Światową Agencją Antydopingową (WADA). Zbyt duże pieniądze są w tę dyscyplinę zaangażowane, by takie wspomaganie miało decydować, kto jest lepszy - mówi Kostrzębski.

E-sport olimpijski?

Profesjonalne drużyny, trenerzy, instytucje - bo istnieje Międzynarodowa Federacja eSportowa (The International eSports Federation - IeSF) - wierni fani, wreszcie doping; E-sport ma wszystkie cechy prawdziwego sportu. Czy nim jest? Czynione są starania, by trafił do programu igrzysk olimpijskich. Chcą tego szefowie LA 2024, który chcą przyznania organizacji Igrzysk Olimpijskich w 2024 roku Los Angeles.

- Zastanawiam się, czy e-sport potrzebuje igrzysk olimpijskich, czy nie jest odwrotnie. Funkcjonowaliśmy bez tego wiele lat, mamy swój ekosystem turniejowy. Ludzie związani z Igrzyskami Olimpijskimi widzą, że coraz trudniej jest im przykuć uwagę młodych osób. Odjeżdża im widownia [46 proc. fanów e-sportu jest w wieku 18 - 25 lat - red.*], którą mamy my. Tak mi się wydaje - uważa Kostrzębski. - Oczywiście, będzie to niewątpliwy prestiż, ale czy naprawdę tego potrzebujemy?

Sami zawodnicy chyba tak.

- Za ostatni turniej, ten w Chinach, dostałem srebrny medal. Ciężki był, coś niesamowitego. Gdyby e-sport pojawił się na igrzyskach, na pewno byśmy wystartowali - mówi "rallen".

W jakim składzie? Czekałaby nas ostra selekcja, ale w olimpijskiego CS Polska na pewno byłaby wśród faworytów do medali.

--------------

* dane Super Data Research

Więcej o:
Copyright © Agora SA