Squash. Maria Toorpakai Wazir uciekła do Kanady realizować marzenia

- Kiedy ludzie uświadomili sobie, że Maria gra w spodniach, nie zasłania twarzy, w pierwszym momencie byli w szoku, a potem orzekli, że przynosi hańbę naszemu klanowi, naszemu plemieniu - mówi ojciec pakistańskiej zawodniczki w squasha, Marii Toorpakai Wazir. By kontynuować karierę, musiała wyjechać do Kanady.

Pierwszy krok wspak tradycji Maria Toorpakai Wazir poczyniła, gdy miała cztery lata. Założyła ciuchy brata, ścięła na krótko włosy, wszystkie dziewczyńskie suknie zebrała na kupę i spaliła. Od tej pory często przebierała się za chłopca, aby trenować, a potem narażała na groźby i obelgi, gdy ćwiczyła już jako dziewczyna w spodniach.

Ojciec się śmiał, gdy pierwszy raz zobaczył ją w chłopczyńskim stroju. - Ooo, mamy w rodzinie Dżyngis-chana - mówił Shamsul Qayyum Wazir. Ale pozwalał na te fanaberie, był pod tym względem wyjątkowy. Normalnie w Waziristanie większości dziewczyn odmawia się nawet podstawowej edukacji. Wyjątkowa była też coraz starsza Maria - zawsze miała dłonie, łokcie, kolana pokrwawione, oczy spuchnięte, łuki brwiowe rozcięte w ulicznych walkach z chłopakami.

Po kolejnej bitwie - Maria twierdzi, że było to, gdy miała 10 lat - ojciec postanowił, że pośle ją na treningi sztangistów. - Salaam alejkum - przywitał się z trenerem w salce do ćwiczeń i przedstawił córkę: - Oto mój syn, Dżyngis-chan. Chce dźwigać ciężary. Po kilku miesiącach Dżyngis-chan wystartowała jako chłopak w pierwszych zawodach sztangistów i wygrała ze wszystkimi rywalami.

Od tego czasu - zawsze jako Dżyngis-chan - miała otwarte drzwi do każdego sportu. - Ktoś jej powiedział, że jak będzie dalej sztangistą, stanie się pulchna, jeśli nie po prostu niska i gruba, więc wysłałem ją na squasha - powiedział Shamsul Qayyum Wazir.

Sztanga to za mało. Będzie squash

Squash jest o niebo bardziej popularny w Pakistanie niż w Polsce. Z tego kraju pochodzi wielu mistrzów świata, Hasim Khan zdominował sport w latach 50. XX wieku, mocni byli jego brat i dalsi krewni. Syn kuzyna Jahangir Khan był niepokonany w latach 80., zdobył sześć tytułów mistrza świata, zwyciężył w 10 kolejnych turniejach British Open. Squasha trenują i startują w zawodach także pakistańskie kobiety, ale nie w Waziristanie i nie w innych konserwatywnych, plemiennych regionach na obrzeżach, przy granicy z Afganistanem.

Była to miłość od pierwszego wejrzenia - Maria i squash. - Grające dzieciaki miały w sobie tyle determinacji, pięknego kształtu były rakiety i ta drobniutka piłeczka - mówiła Maria.

Ojciec zabrał ją do Peszawaru, gdzie armia prowadziła akademię squasha. Przez pierwszy miesiąc nikt nie wiedział, że jest dziewczyną. Ale w końcu się wydało. Powiedzmy sobie szczerze, w sporcie musiało się wydać, biorąc pod uwagę jedną szatnię. A kiedy się wydało, życie stało się trudne. Chłopcy bluzgali na nią, straszyli ją, obrażali gestami i słownie.

Zamykała się na boisku do squasha i grała sama całymi godzinami, od rana do wieczora. Na rakiecie zostawiła skórę po odciskach, krew po pękniętych bąblach podchodzących posoką. I grała. W samotnej walce tworzyła własny styl.

Wygrała kilka turniejów juniorskich i w 2006 roku została profesjonalistką. A w następnym - dostała order od Perveza Musharrafa, prezydenta Pakistanu.

Islam przeszkadzał w sporcie

Ale sytuacja w Pakistanie, zwłaszcza na pograniczu z Afganistanem, się pogarszała. Talibowie się wzmacniali, bez litości zwalczali niedostosowywanie się do tradycji ortodoksyjnego islamu. W październiku 2012 roku w dolinie Swat postrzelili Malalę Yousafzai, 14-latkę, która stała się twarzą walki o prawa kobiet w islamskim świecie.

- U nas dziewczyny nie opuszczają domów same. Zawsze towarzyszą im mężczyźni z rodziny. Chodzą non stop w burkach. Kiedy ludzie uświadomili sobie, że Maria gra w spodniach, nie zasłania twarzy, w pierwszym momencie byli w szoku, a potem orzekli, że przynosi hańbę naszemu klanowi, naszemu plemieniu. Spadło to na mnie - mówi ojciec.

Pewnego dnia za wycieraczką samochodu Wazir znalazł kartkę z żądaniem, aby zakazał córce gry, bo jej fizyczna aktywność jest sprzeczna z islamem i klanową tradycją. Jeśli nie, "konsekwencje będą straszne".

Ojciec się nie ugiął, zresztą Maria miała twardy charakter i nie wiadomo, czy poddałaby się woli ojca, gdyby wprowadził zakaz. Pakistańska federacja squasha dała Marii ochroniarzy, policja wprowadziła patrole wokół domu i nieopodal postawiła posterunek. Wokół boiska do squasha wojsko rozmieściło snajperów.

Wtedy Maria uznała, że sprawy zaszły za daleko. - Ściany nowoczesnego boiska są ze szkła. Gdyby w pobliżu wybuchła bomba, zginęłoby wielu Bogu ducha winnych ludzi - powiedziała i postanowiła ćwiczyć w środku domu, w swoim pokoju.

Podłoga była tam twarda, ściany nierówne, treningi w takich warunkach powodowały bolesne kontuzje. Ojciec w końcu stwierdził: - Dziecko, jedynym wyjściem dla ciebie jest wyjazd z kraju.

Wyjazd do Toronto

Każdego dnia przez trzy i pół roku Maria wysyłała maile do szkół, akademii, college'ów, uniwersytetów na Zachodzie, wszędzie tam, gdzie zajmowano się squashem. Było ich tysiące, jeden z nich dotarł do Kanadyjczyka Jonathona Powera, legendy sportu, który właśnie otworzył akademię squasha w Toronto.

Power był częstym gościem w Pakistanie, pakistańscy gracze byli jego mistrzami w czasach, gdy sam startował. - Maria napisała, że chce zrealizować marzenia. Czytałem i nie mogłem uwierzyć, że w Waziristanie, właśnie w Waziristanie jest dziewczyna grająca w squasha. Było w tym coś osobliwego, dziwacznego. Sprawdziłem ją i - łoł - była trzecia na mistrzostwach świata juniorek - mówi Power. - Musiałem znaleźć sposób, aby jej pomóc.

Na początku Maria nie wierzyła, że odezwał się do niej sam Jonathon Power z Kanady. Ten sam, którego nazwisko było na pierwszej rakiecie Marii, którą otrzymała w Peszawarze od dyrektora akademii.

W 2011 roku wylądowała na lotnisku w Toronto i zaczęła z nim trenować.

Dziś 23-letnia Maria jest najlepszą pakistańską zawodniczką, 49. na świecie. Power twierdzi, że Maria nie zatrzyma się w tym miejscu. Potrzebuje czterech lat. Tych, które straciła, grając w swoim pokoju.

Puenta jest okrutna. Maria w tym tygodniu grałaby w Glasgow na Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej, na swoich najważniejszych zawodach. Ale nie wystartowała. Została za późno zgłoszona. Spowodowali to nie talibowie, lecz wykształceni działacze pakistańskiego komitetu olimpijskiego. Frakcyjna walka spowodowała, że do Glasgow nie pojechała cała reprezentacja squasha. Kobiety i mężczyźni.

Koński doping w ostatnich latach [KLIKNIJ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.