Poker. Bertrand "Elky" Grospellier. Dlaczego wszyscy są tacy poważni?

O panowanie w kosmosie walczą trzy rasy: terranie - zbiry i bandyci wygnani z Ziemi, zergowie - inteligentne i szybko rozmnażające się insektoidy, oraz protossi - technokraci bezwiednie oddani swojej ojczyźnie. W 2000 roku 19-letni Bertrand Grospellier rezygnuje ze studiów na jednej z prestiżowych francuskich Ecoles Grandes i wyjeżdża do Korei Południowej, by zostać profesjonalnym graczem w Starcrafta i zdecydować o losach galaktyk.

13 lat później jest jednym z najlepszych pokerzystów świata. Ma już ponad 7 milionów dolarów na koncie i twarz rozpoznawalną w każdym zakątku planety Ziemia.

W głąb mgły wojny

- Korea była jedynym miejscem, gdzie mogłem na serio zająć się Starcraftem. Mieli swoją profesjonalną ligę, płacili zawodnikom. Musiałem się tylko zdecydować - opowiada Francuz.

Młody Grospellier był znany w kraju ze świetnych wyników w Magic The Gathering, karcianą grę osadzoną w klimatach fantasy. Wymyślił ją na początku lat 90. pewien amerykański nauczyciel matematyki. Zarobił fortunę. Dziś w Magica gra kilkanaście milionów ludzi na całym świecie.

Grospellier po Magicu odkrył Starcrafta - kolejną, tym razem komputerową grę, w której wygrana zależy od umiejętności analitycznych i strategicznych.

- Starcraft jest podobny do pokera. W obu przypadkach chodzi o strategię i szczerość. Gracz nie ma dostępu do wszystkich informacji. W Starcrafcie nie widzimy, co robią rywale, bo ich ruchy skrywa "mgła wojny" (z ang. fog of war - zakryta część mapy, na której gracz nie ma swoich jednostek). Chodzi więc o to, by zebrać jak najwięcej informacji i wykonać najsłuszniejszy ruch. W pokerze nie wiemy, co rywal ma w ręce. Ale obserwując jego zachowanie, można z kolei przewidzieć, jak zagra - opowiada Francuz.

W Korei szybko stał się jednym z najlepszych graczy ligi Starcrafta. Występował pod pseudonimem "Elky" i do dziś posługuje się tym nickiem przy pokerowym stole.

20 tysięcy koreańskich gardeł

- Siedzisz przy finałowym stole. Stawką jest wielka kasa - ponad milion euro. Jak sobie radzisz ze stresem? - pytam "Elky'ego".

- A ile osób na mnie patrzy w tym momencie na żywo? Kilkanaście, kilkaset? To żaden stres. Pamiętam finały ligi Starcrafta w Korei, kiedy ostatnia rozgrywka była organizowana na stadionie. 20 tysięcy koreańskich gardeł. Wygwizdywali mnie i kibicowali swoim. To był stres. I całe moje życie. Uwielbiałem to. Miałem 19 lat i jedyne, co musiałem robić całymi dniami, to grać w gry komputerowe. Bajka - odpowiada Francuz.

Nie było mu łatwo. Miał problemy z językiem - koreańskiego nauczył się dopiero kilka lat później, po angielsku mówił, zresztą jak cała koreańska liga, średnio.

- Inna kultura, inny tryb życia. Wszystko było nowe, ale tak naprawdę nie obchodziło mnie to. Liczyła się tylko rywalizacja - dodaje z krzywym uśmiechem.

W 2001 roku "Elky" został wicemistrzem świata w Starcrafta. Trzy lata później zakończył karierę i zajął się zawodowo pokerem. Początki były obiecujące, jednak w 2007 roku przyszedł kryzys. Francuz większość czasu spędzał na wirtualnych stolikach pokerowych i zajadał się fast foodami. Nie szło mu. Zdążył pozbierać się do kupy i w styczniu 2008 roku wygrał wielki turniej na Karaibach. Na jego konto wpłynęły dwa miliony dolarów. Przez kolejne cztery lata przelewy przychodziły regularnie.

Uśmiech jokera

Korytarz przed główną salą turnieju pokerowego przypomina orientalny targ. Setki ludzi z różnych stron świata, dziesiątki języków i oryginalnych strojów. Wielki Rosjanin z rozpiętą koszulą w panterkę, która odkrywa potężną owłosioną klatę i złoty łańcuch, rozmawia z młodym Hindusem w zielonych dresach. Nad ustami chłopaka dopiero pojawiły się pierwsze włoski. Gdzieś za filarem miga twarz pomalowana na biało. Poprawka. Dookoła oczu "Elky" ma czarne obwódki. Linię ust przedłużył czerwoną kredką, a włosy włożył do kubła z zieloną farbą.

- Jestem fanem Batmana i kiedy do kin wchodził "Mroczny Rycerz", to pomyślałem, żeby się przebrać. Poker to dla mnie przede wszystkim pasja i zabawa. Za dużo osób tutaj jest poważnych - mówi Francuz, który na European Poker Tour do Pragi przyjechał w tradycyjnym stroju ukraińskim. - Spociłem się i musiałem przebrać. W Barcelonie też było mi za gorąco. Przywiezione z Japonii kimono słabo oddychało. Można powiedzieć, że strój to część mojej strategii. Poker to gra koncentracji, więc czemu na chwilę jej kogoś nie pozbawić?- pyta "Elky".

Innym razem Francuz był widziany w rycerskiej zbroi.

Cios w głowę

W 2009 roku Francuz pojawił się na turnieju z serii European Poker Tour w Barcelonie. Któregoś wieczora nieźle zabawił się na hotelowym tarasie. Wypił sporo alkoholu i zebrało mu się na figle. Zaczął biegać po tarasie, przewrócił lampę. Obok Holender Lex Veldhuis rozgrywał właśnie partię online. Zdenerwowany zachowaniem "Elky'ego", kazał mu się uspokoić.

- Zamknij mordę. Nie pokonasz mnie. Jestem "Elky" - rzucił zwrotnie Francuz, wywijając kolejny piruet.

Holender wybuchnął śmiechem i zaproponował pojedynek w ringu. Przygotowania trwały dwa lata, obaj ćwiczyli pod okiem trenerów od kick boxingu. Sama walka trwała kilka minut. Holender wysokim kopnięciem trafił w końcu Francuza w głowę, a ten padł na deski.

Przez te dwa lata dużo się zmieniło w życiu "Elky'ego". Wciąż skupia uwagę swoimi przebraniami i świetną grą, ale bardziej dba o zdrowie.

Przepis na pokerzystę?

- Tysiące rozdań, determinacja, cierpliwość, analityczny, chłonny umysł. Ja najbardziej lubię adrenalinę i tę moc rywalizacji. Szczerość. Dobry pokerzysta musi być szczery ze samym sobą, żeby nie przeszarżował. Prawidłowe odżywanie się i sen. Jem kilka razy dziennie małe porcje. Jeśli umknie mi jeden posiłek, to nie odczuję potwornego głodu przy pokerowym stole. Gdybym zjadł za dużo, mój mózg zwolniłby za bardzo. Dbam też o kondycję. Uprawiam różne sporty. Jem mało cukrów - wylicza "Elky".

Ponad 300 dni w roku spędza poza domem.

- Poker to całe moje życie, ale jeśli znajdę coś, co będzie mnie bardziej kręcić, to się przekwalifikuję - kończy Francuz.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.