Rząd planuje "otworzyć" zawody. Trenerzy będą tylko z maturą?

Ministerstwo sprawiedliwości przygotowuje ustawę o deregulacji zawodów, w tym zawodu trenera. Znikną klasy trenerów oraz szczegółowe wymagania. Wystarczy, że chętny do pracy w sporcie będzie pełnoletni, z wykształceniem średnim i niekarany za przestępstwa związane z rywalizacją. Mistrz olimpijski Tomasz Majewski komentuje ten pomysł: - To największa bzdura, o jakiej ostatnio słyszałem.

"Ta ustawa może przewietrzyć stosunki w środowisku piłkarskim" - pisze na blogu Michał Pol ?

Resort, którym zarządza obecnie Jarosław Gowin planuje wprowadzić w życie zmiany dotyczące "otwarcia" 49. zawodów. Dotychczas, aby móc je wykonywać trzeba było posiadać liczne certyfikaty, ukończone kursy lub zaliczone aplikacje. Wśród tych zawodów znajdują się m.in. notariusze, komornicy, piloci wycieczek, ochroniarze, detektywi, a także trenerzy i instruktorzy sportowi.

Po zmianach, aby zostać trenerem np. klasy mistrzowskiej, nie trzeba będzie posiadać ukończonych odpowiednich kursów oraz stażu pracy. Zniesione zostaną także stopnie trenerskie, których obecnie jest trzy.

"Do pełnienia tego zawodu wystarczy pełnoletniość, wykształcenie średnie i niekaralność za przestępstwa umyślne popełnione w związku ze współzawodnictwem organizowanym przez Polski Związek Sportowy oraz posiadanie wiedzy w zakresie działalności trenerskiej (niesprawdzanej formalnie)" - czytamy w projekcie ustawy.

Majewski: Będzie można być skończonym gamonie i trenować dzieci

Przeciwny rządowemu pomysłowi jest złoty medalista olimpijski w pchnięciu kulą Tomasz Majewski: - To największa bzdura, o jakiej ostatnio słyszałem, idiotyczna próba otwarcia specjalistycznego zawodu na dyletantów. Prawdziwe kuriozum - powiedział lekkoatleta.

- Chcę znać nazwisko tego urzędnika, który wymyślił, że wystarczy matura, że nie trzeba się uczyć, można być skończonym gamoniem i trenować czyjeś dzieci. Na całym świecie stawia się na wiedzę i jej poszerzanie, a u nas odwrotnie - władze proponują jej spłycenie - dodaje olimpijczyk.

- Gwarantuję, że usiądziesz na krześle i w dziesięć minut wymyślisz sto razy lepsze rozwiązanie niż oddawanie dziecka jakiemuś naturszczykowi. Wystarczy, że zechcesz, by twoje dzieci trenowały na przykład akrobatykę sportową. Bez właściwej wiedzy można młodemu człowiekowi zepsuć nie tylko zdrowie, ale nawet życie - tłumaczy Majewski.

- Nie wyobrażam sobie rodzica, który powierzyłby dziecko niedouczonemu pedagogowi, więc nie rozumiem, jak trener pozbawiony podstawowej wiedzy z biomechaniki, fizjologii czy psychologii może właściwie nadzorować fizyczny rozwój dzieci. Mam nadzieję, że ten niewydarzony pomysł nie zostanie zrealizowany, bo jeśli zostanie, to polski sport tylko na tym straci - podsumowuje mistrz z Pekinu.

"Nie wierzę w wyjątkowe wyniki w Londynie" - cały wywiad z Majewskim ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.