Agnieszka Radwańska o Stanford i serniku

Tenisistka z Krakowa prowadzi w tym tygodniu bloga na oficjalnej stronie WTA. W pierwszym wpisie zdradza, jak najchętniej spędza wieczory podczas turnieju w Kalifornii

Krakowianka startuje w Stanford. W pierwszej rundzie pewnie pokonała Czeszkę Barborę Zahlavovą Strycovą 6:1, 6:2 i w kolejnej zmierzy się z reprezentantką Tajwanu Kai-Chen Chang.

"Stanford to niezbyt ruchliwe miasto, więc można w spokoju oddać się treningom i odpoczynkowi. Kortów treningowych jest dużo, więc nie trzeba o nie walczyć z innymi zawodniczkami" - opisuje tenisistka na blogu.

W Kalifornii jest też Urszula Radwańska. Młodsza z sióstr przebrnęła przez eliminacje i w pierwszej rundzie zmierzy się z Ukrainką Olgą Sawczuk. "Cieszę się, że Ula jest tu ze mną. W poniedziałek grałyśmy o tej samej porze, więc nie mogłyśmy oglądać swoich meczów. Dobrze jednak mieć siostrę przy sobie w trakcie turnieju - jest z kim potrenować. Z kolei wieczorami możemy się wspólnie rozerwać. Szczerze mówiąc, zbyt często bywamy w pewnym miejscu..." - pisze Radawńska.

I zdradza, że chodzi o restaurację Cheesecake Factory. "Możecie sobie wyobrazić, że spróbowałyśmy każdego rodzaju sernika? Restauracja znajduje się blisko naszego hotelu, a to niebezpieczne, bo możemy kończyć tam każdego wieczora. Spróbujemy ograniczyć wypady do co drugiego dnia."

W niedzielę najlepsza polska tenisistka trenowała wspólnie z reprezentantką Australii Samanthą Stosur:

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.