Wyścigi konne. Tony McCoy już więcej nie skoczy. Płaci wysoką cenę za nieprzeciętną sławę

Być może jedyny człowiek na świecie, który musiał 1000 razy upaść, by zwyciężyć 4000 razy. W głosowaniu na brytyjską Osobowość Roku wygrał w 2010, w 2013 wskoczył na podium. Komentatorzy BBC żartowali: McCoy? Złamał ponad 40 razy dziesięć lub więcej różnych swoich kości. Za mało, panie dżokej, by wygrać ponownie. Teraz ogłosił, że już ma dość

To był żart, lecz bynajmniej nie drwina. Ironii w tym zdaniu żadnej nie ma, raczej może lekko owinięty w bawełnę podziw. Wszak dziennikarze wiedzą doskonale, że Anthony Peter McCoy, pieszczotliwie pisany "AP McCoy", jest jedynym w historii przedstawicielem wyścigów konnych, który ten plebiscyt wygrał w 2010 r. Zasłużenie.

W 2013 r. nie udało, dżokej z Irlandii Północnej był trzeci za m.in. pierwszym Brytyjczykiem od 77 lat wznoszącym trofeum na Wimbledonie, Andym Murrayem. To pokazuje jego klasę.

Ale jak wielkim szacunkiem jest obdarzony, niech świadczy, kogo pokonał: zwycięzcę Tour de France Chrisa Frooma i dwukrotnego mistrza świata na 10 tys. i 5 tys. m, lekkoatletę nadprzeciętnego Mo Faraha. Zapominając na chwilę o pozycji wyścigów konnych w Wielkiej Brytanii i Polsce, to tak jakby 19-letni Szczepan Mazur, gwiazda służewieckiego toru, pokonał w konkursie na sportowca roku Roberta Lewandowskiego czy Kamila Stocha.

4322. McCoy miał skakać po 5000

McCoy w listopadzie 2013 przebił magiczną barierę 4000 zwycięstw, stając się pierwszym na świecie dżokejem płotowo-przeszkodowym, który tego dokonał. 19-krotny czempion z rzędu (tytuł przyznawany za największą liczbę triumfów w sezonie) stawiał sobie kolejne przeszkody do przeskoczenia. Pobił fenomenalny rekord swojego przyjaciela, emerytowanego już Martina Pipe'a, który wygrał 4182 razy (ale jako trener - red.). - Jeśli zdrowie pozwoli i będę miał wciąż możliwość dosiadania tak wspaniałych koni, bo przecież to o nie tu chodzi i ludzi, którzy pozwalają mi na nich wygrywać - może uda się dociągnąć do granicy 5000 zwycięstw - mówił, co należy podkreślić, skromnie. Niemal wszyscy zauważają, że przy nieprawdopodobnych sukcesach, będąc bohaterem nie tylko Wysp, ale całego środowiska sportów konnych, zachowuje niezwykły spokój. Cornelius Lysaght z BBC dopytuje: - Co w nim jest tak niezwykłego? Zwycięstwa? To, że wciąż w wieku 40 lat umie pokonać tak wielu młodych jeźdźców? Czy to, że wciąż robi to dzięki pracowitości, determinacji, wreszcie z miłością do sportu i koni?

Pipe dodawał: - Życzę mu zdrowia, by mógł zrealizować swoje marzenia. Ale i bez tego jest legendą. Jego nieprawdopodobny wyczyn stawia go w panteonie największych bohaterów sportu wszech czasów.

- 5000? Nigdy nic nie wiadomo, prawda? Po prostu jadę dalej i zobaczymy, co się wydarzy - tak mówił McCoy jeszcze rok temu. 7 lutego Wygrał po raz 4322. W następnej gonitwie spadł. Decyzję o zakończeniu kariery podjął podobno dwa tygodnie temu za namową żony Chanelle. - Chcę odejść jako czempion - ogłosił w wywiadzie dla Channel Four Racing w sobotę na torze w Newbury po zwycięstwie w wyścigu przeszkodowym na Mr Mole.

Jakiej kości jeszcze nie złamałeś, panie McCoy?

Życzenia zdrowia w przypadku McCoya to nie wyświechtana formuła. Podczas 22-letniej kariery sam nie pamięta, ile było upadków i złamań. Według statystyk podawanych przez ekspercki portal RacingPost.com zleciał z konia ponad 1100 razy, złamał kilkanaście kości, nie licząc zębów i szczęki w sumie kilkadziesiąt razy, bo niektóre - jak przedramię czy piszczel - po kilka razy.

Jego ojciec Peadar na gali Personality of The Year w 2013 r. wyrażał życzenie, żeby syn zakończył karierę, i to jak najszybciej. - Mocno przeżyłem ostatni jego wypadek i sześć dni na intensywnej terapii po upadku w Cheltenham w kwietniu 2013. Może Tony zniesie więcej, ale czy ja dam radę? - żartował. Żona AP zadeklarowała wtedy stacji BBC, że osobiście podrze i zje jego dżokejską licencję, jeśli na serio ma zamiar ścigać granicę 5000 zwycięstw. Nie będzie musiała.

- McCoy kontuzje i kolejne upadki bagatelizował: - W wieku 40 lat wydaje mi się, że mój poziom akceptacji bólu niezwykle wzrósł. Przyzwyczaiłem się do tego. Im częściej przytrafiały mi się złamania, tym szybciej z nich wychodziłem. Tak, to brzmi idiotycznie. Moja kostka, noga, ręce, nadgarstek, kręgosłup w odcinku środkowym i dolnym, łopatki, obojczyk, kości policzkowe, zęby... - wylicza. I tak dalej, aż nie wymieni większości z 206 kości w organizmie człowieka.

Jest to katalog szkód, które dla normalnego sportowca często oznaczają koniec kariery.

Co dalej panie McCoy?

Nagroda przyznana mu w plebiscycie BBC w 2010 r. jest tym większym wyróżnieniem, że kibice rzadko doceniają dżokejów i uznają ich za prawdziwych sportowców. Dlaczego? Mało kto potrafi wyobrazić sobie ich wysiłek. Z trybun widać głównie konia i jego pracę, jeździec uznawany jest jedynie za "pasażera", który siedzi i czasem macha batem.

Tymczasem jazda na ważącym sporo ponad pół tony koniu, z prędkością ok. 40-50 km/godz., w dużej grupie innych zwierząt i skakanie bardzo dużych i trudnych przeszkód grozi upadkiem, urazami, kalectwem, a czasem nawet może skończyć się tragicznie.

Codzienne życie dżokeja też nie jest lekkie. Większość, aby uzyskać niską wagę, niezbędną do dosiadania koni, musi stosować morderczą dietę. Spędzają zatem godziny w saunie i na gorących kąpielach, starając się zrzucić zbędne kilogramy, a zjedzenie normalnego, pełnego posiłku jest luksusem.

To właśnie waga jest głównym zmartwieniem większości jeźdźców, zarówno płaskich, jak i płotowo-przeszkodowych. McCoy jest dość wysoki (1,78 m) i aby móc się ścigać, musi pilnować wagi na poziomie ok. 63 kg.

Trzy noce w tygodniu Tony kładzie się spać bez kolacji, w ciągu dnia jedząc bardzo niewiele. Jeśli nie jeździ, bierze gorącą kąpiel lub saunę, wypacając nadmiar wody z organizmu, lub biega po bieżni (jednak stara się nie więcej niż 30 minut, w przeciwnym razie mógłby budować mięśnie). Twierdzi, że może stracić dziennie prawie 4,5 kg.

To, co go naprawdę syci, to jazda: - Kiedy upadłem w Warwick, pierwsze, co pomyślałem, to to, że za 8 tygodni jest słynne Cheltenham i muszę tam być - opisywał kiedyś swój ciąg ku wyścigom. A karmi go strach, strach przed utratą możliwości bicia rekordów i zdobywania kolejnych tytułów. Nawet teraz, po ogłoszeniu decyzji o końcu kariery ma zaplanowanych kilkanaście dosiadów, które powinny mu pozwolić wygrać 20 raz z rzędu tytuł czempiona. Ma 200 zwycięstw przy rekordowym 30-procentowym wskaźniku skuteczności! Następny dżokej, 37-letni Richard Johnson, wygrał o 74 gonitwy mniej.

Statystyki McCoya

15 200 - w tylu gonitwach brał udział (ponad)

1000 - tyle razy spadał z konia (około)

100 000 - kilometrów rocznie jeździ/lata na wyścigi

36 proc. - najlepsza średnia zwycięstw do startów (Wolverhampton)

25 proc. - średnia zwycięstw w karierze

37 mln funtów - zarobił (na razie).

Co złamał i obił McCoy

- kość szczęki

- kość policzkową (dwa razy)

- uraz kręgów szyjnych (kilka razy)

- pęknięcia kręgów kręgosłupa (co najmniej dwa razy)

- przebite płuco (dwa razy)

- złamana ręka (5 razy)

- złamany nadgarstek (nie liczył ile)

- wybity i złamany kciuk

- noga (kilka razy w kilku miejscach)

- obojczyk (trzy razy)

- żebra (wiele razy)

- złamana kostka i uraz stopy

- wybite zęby (raz czy dwa).

Więcej o:
Copyright © Agora SA