Sensacyjny zwycięzca Grand National 2013 już następnego dnia miał poważny upadek z konia

Ryan Mania, który na koniu Auroras Encore wygrał w sobotę Grand National, czyli jedną z najbardziej prestiżowych gonitw przeszkodowych na świecie, dzień po wielkim sukcesie uległ wypadkowi na torze w Hexham. Przez pół godziny udzielano mu pomocy medycznej na torze, potem śmigłowcem został zabrany do szpitala.

80 tys. młodych graczy. Wśród nich kolejny supertalent?

Stan dżokeja jest stabilny, choć początkowo jego obrażenia uznano za bardzo poważne. Opuścił on we wtorek szpital w Newcastle. A Wyspy Brytyjskie i cały jeździecki świat żyją niezwykła historią jeźdźca. Mania, w swoim pierwszym starcie od sobotniego sukcesu w Grand National, spadł z konia o imieniu Stagecoach Jasper i został kopnięty między łopatki. Odniósł obrażenia pleców i karku. Na szczęście te okazały się znacznie mniej groźne niż początkowo sądzono. Już w niedzielę wieczorem podziękował na Twitterze wszystkim, którzy życzyli mu zdrowia.

Pech po niesamowicie szczęśliwym dniu

W Grand National w sobotę dosiadał jedenastoletniego konia Auroras Encore, który wygrał do tej pory w karierze osiem wyścigów, ostatni prawie rok temu i nie był faworytem (bukmacherzy za każdego funta postawionego na jego wygraną wypłacali 66). Dla dżokeja był to pierwszy w karierze start w tak ważnym wyścigu. - Miałem niesamowite szczęście, bo to była perfekcyjna gonitwa. Brak mi słów - mówił na mecie 23-letni Szkot, który dwa lata temu na pół roku w ogóle porzucił starty, gdy jego poprzedni trener stracił licencję.

Mania niespodziewanie mógł świętować największy sukces w karierze i stał się bohaterem toru Aintree i całego świata wyścigowego w Wielkiej Brytanii. Głównym faworytem do zwycięstwa był bowiem dziesięcioletni Seabass dosiadany przez jedyną w stawce kobietę (i jedną z nielicznych na świecie pań, które biorą udział w wyścigach płotowych i przeszkodowych) Katie Walsh. Katie i Seabass w ubiegłym roku ukończyli Grand National na trzecim miejscu, co było najlepszym wynikiem kobiety w tym wyścigu. W tym roku marzyła, by zapisać się w historii i jako pierwsza kobieta wygrać. Jednak ukończyła gonitwę na trzynastym miejscu.

Z aż 40 startujących koni wyścig ukończyło tylko 17 (ostatni na mecie Anny Currency ukończył wyścig ponad 135 długości za zwycięzcą), dwa konie się przewróciły, pozostałe zostały zatrzymane na trasie lub spadł z nich jeździec. A to i tak wielkie wydarzenie, bo żaden koń nie zginął.

Smutna legenda i zmiany, które zadziałały

Grand National jest legendarnym przeszkodowym wyścigiem rozgrywanym na torze Aintree w Liverpoolu. Na dystansie 7200 m konie mają do pokonania 30 trudnych przeszkód. Suma nagród w tej gonitwie to 975 000 funtów (ok. 4,5 mln zł).

Jest jednak również, a może przede wszystkim, znany z powodu tragicznych wypadków zarówno koni jak i jeźdźców. W historii gonitwy, która rozgrywana jest od 1839 roku śmierć poniosło 70 zwierząt. Pod coraz silniejszymi naciskami organizacji chroniących zwierzęta organizatorzy poprawiają bezpieczeństwo na torze, zmniejszają przeszkody i ich trudność. Dzięki tym działaniom w tym roku żaden z koni biorących udział w Grand National nie zginął. Jednak podczas imprez towarzyszących jeszcze w piątek zginęły dwa konie.

Śmiertelna gonitwa

Grand National to najtrudniejsza gonitwa płotowa na świecie - 40 koni próbuje pokonać 7,2-kilometrową trasę, na której znajduje się 30 wymagających przeszkód. Do ubiegłego roku za najcięższy uchodził płot o nazwie Becher's Brook, który miał 152 cm wysokości, ale dodatkowe utrudnienie polegało na tym, że po stronie lądowania był o 25 cm niżej.

Dla zwierząt wyścig był wyniszczający. Do mety docierała średnio jedna trzecia, raz zdarzyło się, że dotarły tylko dwa wierzchowce. Od 2000 r. na torze pod Liverpoolem zginęło 36 koni. Umierały, bo przewracają się i tak łamią nogi, że trzeba je uśpić. Przeczytaj jak było przed zmianami ?

Znów tragedia przed Grand National ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.