World Series, czyli 15 tys. dol. za sekundę

Wielka parada w San Francisco zakończyła baseballowy sezon w USA. Na ulicach miasta, które swoją nazwę zawdzięcza świętemu Franciszkowi z Asyżu, kilkaset tysięcy ludzi świętowało mistrzostwo świata miejscowych Giants. - To jest jak Boże Narodzenie, Nowy Rok i narodziny pierwszego potomka w jednym - mówił rozentuzjazmowany Steve Williams, bileter na stadionie AT&T Park, który uczestniczył w paradzie z pracownikami klubu.

W finałowej serii ligi MLB drużyna z San Francisco pokonała 4:1 Texas Rangers. To był niezwykły zestaw finalistów. Giants wygrali World Series po raz pierwszy od 1956 roku, gdy ich stadion znajdował się 4133 km od miejsca, gdzie jest obecnie, czyli w Nowym Jorku. Texas Rangers, zespół o dużo krótszej historii, ale nie mniej barwnej (powstał w 1961 r. w Waszyngtonie), jeszcze dwa lata temu byli na krawędzi bankructwa. Doprowadził ich do tego przez chybione inwestycje niejaki Tom Hicks - ten sam, który chciał budować potęgę Liverpoolu w Premier League i wpędził The Reds w jeszcze większe długi niż te, które zastał.

Tak samo było z Rangers. Sprawa wykupienia drużyny z rąk poprzedniego właściciela ciągnęła się aż do sierpnia. Zwyciężyła oferta grupy biznesowej pod wodzą Nolana Ryana, byłego zawodnika MLB, który podczas kariery przeżył siedmiu prezydentów Stanów Zjednoczonych (grał w najwyżej lidze od 1966 roku do 1993 r.). W pokonanym polu został m.in. Mark Cuban, właściciel Dallas Mavericks w NBA. Rangers kosztowali Ryana i spółkę 593 mln dol. W krótkim czasie były miotacz, który został prezydentem klubu, zbudował zespół, który po 11 latach nie tylko zdołał awansować do play-off, ale także pokonać mistrza sprzed roku - New York Yankees.

W finałach z Giants Rangers nie mieli jednak większych szans. Kluczowa okazała się forma miotaczy. San Francisco oszalało szczególnie na punkcie Briana Wilsona, który zazwyczaj wchodzi do gry na ostatnią rundę zespołu. Setki fanów, aby uczcić zawodnika z potężną czarną brodą, zapuściło swoją albo - szczególnie kobiety i dzieci - paradowało ze sztuczną. MVP finałów został Kolumbijczyk Edgar Renteria. Z wyczynu rodaka tak dumny był prezydent kraju Juan Manuel Santos, że podczas spotkania z prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem w obecności dziennikarzy zadzwonił do Renterii i pogratulował mu tytułu. Z gwiazdorem porozmawiał także Chavez, wielki fan baseballu. Przy okazji gratulacji powiedział, czując latynoską solidarność: "Pokonaliśmy zespół Busha".

Były prezydent George W. Bush jest bowiem częstym gościem na stadionie Rangers, w jednym z meczów World Series miał nawet zaszczyt rzucić pierwszą piłkę.

Choć w finałach w tym roku zabrakło zespołów, które mają największą liczbę kibiców, to i tak telewizja Fox zrobiła na nich dobry interes. Reklamodawcy za 30-sekundowy spot płacili średnio po 450 tys. dol. Jeden mecz przyniósł więc przychód w wysokości 31,5 mln dol.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.