Super Bowl - czwarty pierścień Toma Brady'ego

Bardziej dramatyczne widowisko trudno sobie wyobrazić. New England Patriots 20 sekund przed końcem meczu byli skazani na porażkę, a jednak to oni wygrali Super Bowl, pokonując Seattle Seahawks 28:24.

To był mecz wielkich emocji i niezwykłych historii. Przede wszystkim historii 37-letniego Toma Brady'ego, który przez ostatnie 15 lat - prowadzony przez trenera Billa Belichicka - uczynił z Patriots najbardziej utytułowany zespół XXI wieku w najbogatszej lidze świata - NFL.

Ale w dwóch ostatnich Super Bowl, w których Patrioci grali, zwycięstwo wymykało im się w końcówce meczu. Zapowiadało się, że tak będzie i teraz. Patriots prowadzili, ale gdy Jermaine Kearse w niewiarygodny sposób złapał piłkę podaną przez Russella Wilsona, Seahawks przejęli inicjatywę w końcówce. To był chwyt roku - zachwyciła się m.in. agencja AP. Seahawks byli wtedy 5 jardów od pola punktowego Patriots. Do końca zostało 38 sekund. Po kolejnej zagrywce został im jard i 20 sekund, w których mogli przeprowadzić jeszcze dwie, trzy akcje. I niemal na pewno zdobędą punkty.

Ale wtedy stało się coś, co eksperci uznali za "najgorszą decyzję w historii Super Bowl". Zamiast powierzyć piłkę Marshawnowi Lynchowi, który znany jest z tego, że umie się przepchnąć między 150-kilowymi rywalami jak nikt inny w lidze, trener Pere Carroll kazał rozgrywającemu Russellowi Wilsonowi rzucić futbolówkę w pole punktowe. Rozgrywający Seahawks wykonał zagrywkę fatalnie. Trafił piłką w ręce Malcolma Butlera z drużyny rywali. Seahawks stracili piłkę, a Patriots mogli się cieszyć z wygrania Super Bowl. Niesamowity zwrot akcji. Przed zagrywką statystycy wyliczali szanse Patriots na zwycięstwo na 12 proc. - to mniej niż ma bramkarz na sukces przy rzucie karnym. - Ten błąd będzie bolał Carrolla i Wilsona do końca życia - mówił po meczu Michael Irvin, były zawodnik, dziś komentator NFL Network.

Czwarty mistrzowski pierścień podarował Brady'emu gracz zupełnie dotąd anonimowy, wieczny rezerwowy. Butlera nikt nie wybrał w drafcie i dopiero jako tzw. wolnego agenta zatrudnili go Patriots. Ale Brady też na tytuł zasłużył. W czwartej kwarcie dzięki jego zagraniom drużyna odrobiła 10 pkt - to najwyższy deficyt, jaki zwycięzcy udało się odrobić w ostatniej części finału. Pobił przy tym rekord w liczbie przyłożeń w historii Super Bowl (13 w sześciu finałach) i liczbie skutecznych podań w meczu (37). Brady został też MVP spotkania.

Seahawks też mieli swojego człowieka znikąd - Chrisa Matthewsa. Skip Bayless, dziennikarz ESPN, nazwał go "najbardziej tajną bronią w historii Super Bowl". Matthews, choć grał jako skrzydłowy, nigdy wcześniej nie dostał podania od rozgrywającego w meczu NFL, a w finale zdobył przyłożenie i zaliczył 109 jardów.

15 lat temu Brady też był takim człowiekiem znikąd. Patriots wybrali go dopiero w szóstej rundzie draftu jako 199. gracza z ligi uniwersyteckiej. Przez pierwszy rok prawie nie grał. W kolejnym też miałby problemy z miejscem w składzie, gdyby nie kontuzja rozgrywającego Drew Bledsoe'a. Brady zaczął grać w drugiej kolejce i tamten sezon zakończył wygraniem Super Bowl w 2002 r. Teraz ma już cztery takie trofea i dorównał pod tym względem legendom - Joemu Montanie i Terry'emu Bradshawowi. - Brady to najlepszy rozgrywający, jaki kiedykolwiek uprawiał ten sport - powiedział po meczu Darrelle Revis, kolega z drużyny.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.