Tragedia podczas jednej z największych imprez sportowych na świecie: "Modlę się za uczestników Maratonu Bostońskiego"

Co najmniej dwie osoby nie żyją i co najmniej dwadzieścia zostało rannych w wyniku wybuchu, do jakiego doszło na trasie Maratonu Bostońskiego. Tragedię podczas jednej z największych imprez sportowych na świecie przeżywają sportowcy. "Modlę się za uczestników Maratonu Bostońskiego. To niezwykle smutne!" - napisała na Twitterze złota medalistka z Londynu Allyson Felix.

Do wybuchu doszło około godziny 14.45 czasu lokalnego w momencie, gdy część uczestników przekraczała linię mety. Z informacji zachodnich mediów wynika, że wśród rannych są przede wszystkim widzowie biegu.

Bostońską tragedią poruszeni są biegacze. "Modlę się za uczestników Maratonu Bostońskiego. To niezwykle smutne!" - czytamy na Twitterze amerykańskiej biegaczki Allyson Felix. "Nic mi nie jest. Mam nadzieję, że nie ma zbyt wiele ofiar. Dlaczego tak się stało?" - pyta Niemka Sabrina Mockenhaupt, która brała udział w imprezie. "Znajdźcie zamachowca. Panie Jezu, pomóż schwytać osobę, która jest za to odpowiedzialna. Zapewnij spokój i zdrowie wszystkim rannym" - napisała z kolei amerykańska lekkoatletka Lori Jones.

Maraton Bostoński to jeden z najważniejszych maratonów, a zarazem jedna z największych imprez sportowych na świecie. Co roku przyciąga blisko pół miliona kibiców, co czyni go najczęściej oglądanym wydarzeniem sportowym. Biegnie w nim średnio ok. 20 tys. ludzi. W 1996 roku ukończyło go 38 706 osób, co jest światowym rekordem frekwencji. Odbywa się od 1897 roku w trzeci poniedziałek kwietnia w Dzień Patriotów. W stanie Massachusetts jest to dzień wolny od pracy (jedyny stan w USA), a Dzień Patriotów obchodzony jest dla uczczenia bitew pod Lexington i Concord, które zapoczątkowały wojnę z Brytyjczykami o niepodległość Stanów Zjednoczonych.

W tegorocznej edycji maratonu biegło 26 tys. uczestników, w tym - jak podaje TVN 24 - 29 Polaków. Jednym z nich był Zbigniew Tymicki, który swoimi wrażeniami podzielił się na Facebooku.

 

"Wynik kiepski. Górki, żołądek przez drugą połowę i dekoncentracja na niesamowicie dopingujących ludzi przy trasie pozwoliły tylko na dotruchtanie. 3:24 z sekundami. Już zapomniałem. Ale to wszystko jest nieważne wobec eksplozji. Zdążyłem przebrać się, dojechać pod mój B&B, koło którego akurat jest 23. mila maratonu, wszedłem do lokalu o nazwie 'Public House', znalazłem jedyne wolne miejsce, zamówiłem piwo i kurczaka, a tu na ekranie info o dwóch eksplozjach przy mecie maratonu. Widziałem karetki, są na pewno jacyś ranni. Zresztą w tym miejscu było sporo kibiców i akurat peak biegaczy. Nie minęło 10 minut, pojawiła się policja i ewakuowała wszystkie knajpki przy trasie biegu. Niesamowita sprawność. Parę zdjęć na szybko" - czytamy na Facebooku zawodnika.

Więcej o:
Copyright © Agora SA