Vancouver 2010. Hokej: Złota Kanada!

Sidney Crosby strzelił złotego gola, który jest znany na taflach NHL jako nagła śmierć, w 8. minucie dogrywki i Kanada pokonała USA 3:2 w fantastycznym finale turnieju hokejowego!

To było niesamowite zakończenie tych niesamowitych igrzysk - relacja Z czuba ?

Po 40 minutach było 2:1 dla Kanadyjczyków, którzy na początku trzeciej tercji w ciągu dwóch minut dwukrotnie obili oba słupki amerykańskiej bramki. Gospodarze prowadzili i kontrolowali grę, a ich bramkarz Roberto Luongo bronił świetnie. Po każdej interwencji kilkanaście tysięcy ubranych na czerwono fanów wyło "Luuuuuuuuu!", a Kanada była bliżej złota.

Amerykanie, którzy po raz pierwszy w tym turnieju musieli odrabiać straty, nie składali jednak broni. Bramkarza Ryana Millera - MVP całego turnieju - wycofali już 77 sekund przed końcem. I wyrównali! Szalony atak przyniósł skutek 24 sekundy przed syreną - Zach Parise dobił z bliska uderzenie obronione przez Luongo. Mecz meczów, wymarzony finał turnieju, ale i całych igrzysk, miał się zakończyć w fantastyczny sposób.

W dogrywce zaryzykowali Kanadyjczycy - ruszyli do zdecydowanego ataku i choć Miller dokonał kilku cudów, to jednak w końcu skapitulował. Pokonał go Crosby - "The Next One", następca Wayne'a Gretzky'ego, który w fazie pucharowej zawodził. W najważniejszym momencie trafił. Jest bohaterem, został nim na zawsze.

"Przygotujmy się na bitwę o 49. równoleżnik" - pisały przed meczem gazety w obu krajach dodając, że spotkanie o złoto będzie największym starciem od czasów konfliktu granicznego w połowie XIX wieku.

Hokeiści mieli jednak świeższe rachunki do wyrównania, te z przełomu XX i XXI wieku - w 1996 roku Amerykanie zdobyli mistrzostwo świata pokonując w finale Kanadyjczyków na ich terenie, ci zrewanżowali się osiem lat później zwyciężając w finale igrzysk w Salt Lake City.

W finale w Vancouver spotkały się drużyny znakomite, ale jakże od siebie różne! Kanadyjczycy to mistrzowie ataku, Amerykanie - potęga defensywy. Kanada to zespół gwiazd z sumą pensji w NHL na poziomie 127 mln dolarów - niemal połowa hokeistów gospodarzy to kapitanowie swoich drużyn w lidze zawodowej. Amerykanie to ekipa zgranych i młodych wyrobników, z których każdy miał zawodowy kontrakt o 3 mln niższy niż przeciwnik, ale i wielkie serce do gry, które milionów nie potrzebuje.

Amerykanie, którzy jako jedyny zespół na igrzyskach wygrali każdy poprzedni mecz, zawsze pierwsi strzelali gola, a ich bramkowy bilans w pierwszej tercji wynosił 11:1, zaatakowali wściekle W piątkowym półfinale już po 20 minutach zgnietli Finlandię 6:0, w sumie wygrali 6:1. W niedzielę chcieli to powtórzyć.

W pierwszych 10 minutach mieli przewagę, nacierali mocniej. W 10. minucie Luongo zatrzymał krążek przyciskając go łyżwą do słupka, a potem wsunął go sobie za nogę. Pełna kontrola czy szczęście? Do linii bramkowej brakowało centymetrów

W 13. minucie, po kilku spokojniejszych momentach, Kanadyjczycy zrobili to, czego zabrakło im tydzień wcześniej, w przegranym 3:5 meczu z USA w fazie grupowej - zaatakowali w drugie tempo. Agresywnie siedli na rywali, odzyskali krążek i zbombardowali bramkę Ryana Millera - bramkarz odbił strzał Marka Richardsa, ale przy perfekcyjnej dobitce Jonathana Toewsa był bezradny.

Amerykanie przegrywali po raz pierwszy w turnieju i czuli się z tym nieswojo - obrońcom zdarzało się popełniać błędy, podczas gry w osłabieniu Kanadyjczycy łatwo spychali ich pod bramkę, a sami Amerykanie, kiedy już grali w przewadze, nie potrafili zagrozić Luongo. Kiedy w 8. minucie drugiej tercji Corey Perry wykończył piękną kontrę Kanady wyglądało na to, że Amerykanie mogą mieć problem z nawiązaniem walki.

A jednak się podnieśli! Dwie świetne okazje zmarnowali, ale pięć minut po stracie drugiego gola, strzelili pierwszego swojego, po akcji, która wcale nie zapowiadała się wyjątkowo. Ryan Kesler z niesamowitym wyczuciem musnął jednak krążek po podaniu z prawego skrzydła i Luongo skapitulował.

W świetnej końcówce tercji oba zespoły mogły strzelić po dwa gole, ale bramkarze - szczególnie Miller - byli fantastyczni. Amerykanin bronił tak, jakby miał magnesy w rękawicach. Wyłapywał krążki po uderzeniach Kanadyjczyków, choć przed nim kłębili się obrońcy i napastnicy.

Przed ostatnią tercją Kanada nie mogła być pewna swego - w piątek prowadziła przecież z dużo słabszą od USA Słowacją 3:0, ale rywale strzelili dwa gole i nerwowo było do końca.

I tak było także tym razem. Znów z happy endem.

W meczu o trzecie miejsce Finlandia pokonała 5:3 Słowację. Po dwóch tercjach Finowie przegrywali 1:3, ale w trzeciej strzelili trzy gole w cztery minuty, a czwartego dołożyli w ostatnich sekundach, kiedy Słowacy wycofali bramkarza.

To czwarty medal Finlandii na pięciu ostatnich igrzyskach. Słowacja osiągnęła najlepszy wynik w historii.

Tyle medali jeszcze nikt nie zdobył - Kanada z rekordem wszech czasów  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.